piątek, 30 września 2011 | By: Harashiken

Peanatema

Autor: Neal Stephenson
Tytuł: Peanatema
Wydawnictwo: MAG
Oprawa:twarda z obwolutą
Liczba stron: 945
Status: posiadam
Ocena: 6/6

W Koncencie Saunta Edhara zbliża się apert unarystów, który zbiegnie się w czasie wraz z apertem decenarystów. Fid Erasmas jest poddenerwowany, to jego pierwszy apert od kiedy jako mały chłopiec trafił do koncentu i pierwsza możliwość wyjścia extramuros. Ponadto niedługo po apertach odbędzie się kwalifik, na którym będzie musiał dokonać wyboru kapituły. Najznamienitszą kapitułą w koncencie są Edharczycy, ci jednak to wybitni teorowie i Erasmas obawia się, że mógłby im nigdy nie dorównać i zawieść ich oczekiwania. Wszystkie te obawy stają się jednak mało ważne w chwili gdy dzwony tumu, wybijają wezwanie na dwa niezwykle rzadkie ryty. Najpierw na voco, a kilka dni później ku przerażeniu wszystkich na peanateme.

Tak najlepiej można by opisać początek opowieści i przedstawić charakter książki. Uatrakcyjnienie powieści i odróżnienie jej od innych dzieł to nie jedyne powody zastosowania takiej ilości neologizmów. Prawdziwe powody poznamy jednak w trakcie lektury, wraz z rozwojem fabuły, mniej więcej w połowie książki. Niektórych słownictwo może przerazić lub zniechęcić, jednak Peanatema nie byłaby tą samą niesamowitą książką gdyby nie ono. Poza tym na końcu znajdziemy glosariusz, który rozwieje wszelkie nasze wątpliwości dotyczące terminologii. Mnie jej przyswojenie zabrało około 200 stron, potem z glosariusza korzystałem już tylko sporadycznie. Przyznam szczerze, że ten moment przyniósł mi pewną ulgę, kiedy to mogłem się zagłębić w lekturę bez potrzeby zerkania co chwilę na koniec książki, jednak z początku dochodzenie do tego o czym mówią bohaterowie daje dużo frajdy. 

Nie tylko ilość neologizmów, ale także opasły tom mógłby odstraszyć niejednego, nie ma się czego obawiać. Peanateme czyta się bardzo przyjemnie, a stworzenie całkiem nowego słownictwa sprawia, że lektura jest jeszcze bardziej intrygująca i wciągająca. Sama fabuła do odkrywczych nie należy, to opowieść jakich wiele, jednakże koncepcja świata, jego niesamowita, bogata historia, a przede wszystkim teoryka, czynią ją niezwykłą. Teoryka to połączenie nauk ścisłych jak matematyka czy fizyka z logiką i filozofią. Wykształciła się ona wśród najwybitniejszych umysłów, które zostały zamknięte w murach koncentów i pozbawione wszelkiej zaawansowanej technologii. Świat Peanatemy to świat podzielony na dwie odrębne części. Extramuros czyli świat zewnętrzny zamieszkały przez normalnych ludzi, rzemieślników, biurokratów itd. i intramuros czyli świat matemowy za murami koncentów, który zamieszkują deklaranci będący swego rodzaju badaczami, naukowacami. Na co dzień nie licząc apertów te dwa odrębne światy nie mają ze sobą prawie nic wspólnego, teraz jednak w obliczu nadchodzących wydarzeń odwieczne reguły będą musiały ulec zmianie.

Powieść Stephensona pełna jest praw fizycznych, matematycznych dowodów i twierdzeń, filozofii, czy też logicznych wywodów, których głównym źródłem są dialogi prowadzone przez bohaterów. Koncepcja deklarantów od razu przywodzi na myśl greckich filozofów. Wszystko to jest jednak podane w bardzo przystępnej formie, a z pozoru skomplikowanie brzmiące teorie okazują się być całkiem łatwe to pojęcia.

Peanatema to moim zdaniem książka, z którą powinien zapoznać się każdy zainteresowany fantastyką, a zwłaszcza sf. Dzieło niezwykłe i wybitne, a także ozdoba każdej biblioteczki ;) Dzięki niej nie omieszkam sięgnąć w przyszłości po inne dzieła Stephensona.  
niedziela, 25 września 2011 | By: Harashiken

Władca Pierścieni

Autor: J. R. R. Tolkien
Tytuł: Wyprawa, Dwie Wieże, Powrót Króla
Cykl: Władca Pierścieni
Wydawnictwo: Czytelnik
Oprawa: twarda
Liczba stron: 1530
Status: posiadam
Ocena: 6/6

"Władca Pierścieni" czy muszę go opisywać? Czy ktoś jeszcze go nie zna? Jeśli tak to niech szybko biegnie do najbliższej biblioteki, albo księgarni, względnie niech loguje się na allegro. Nie można mienić się wielbicielem fantasy nie znając największego dzieła tego gatunku napisanego przez człowieka nazywanego często ojcem fantasy.

Ja sam sięgnąłem po "Władce..." już w podstawówce, kiedy to za sprawą ekranizacji dzieło Tolkiena zdobywało coraz liczniejszych fanów. To dość podniosłe wydarzenie biorąc pod uwagę, że do tego momentu książki były wyłącznie złem koniecznym. O Tolkienie i "Władcy Pierścieni" musiał słyszeć każdy kto choć trochę zainteresował się fantasy. Recenzji tych powieści jest na pęczki, dlatego też nie zamierzam raczyć Was tutaj kolejną. Mógłbym co prawda podzielić się własnymi odczuciami lecz zbyt wiele czasu minęło od lektury. Powiem zatem krótko, genialne! I polecam tłumaczenie Skibniewskiej, które ponoć nie ma sobie równych. Ja niestety póki co nie znalazłem czasu by skonfrontować tłumaczenie z dzieciństwa z tym Skibniewskiej, które obecnie znajduje się na mojej półce.

Zamieszczam wpis głownie po to by móc wystawić ocenę. Chciałbym by na bloga trafiła cała przeczytana przeze mnie fantastyka, jednak nie o wszystkich książkach mam dużo do powiedzenia. Dlatego też może się trafić czasem taki wpis jak ten. 
wtorek, 20 września 2011 | By: Harashiken

Sprzysiężenie Czerwonego Wilka

Autor: Robert V.S. Redick
Tytuł: Sprzysiężenie Czerwonego Wilka
Cykl: Rejs "Chathranda"
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 464
Status: posiadam
Ocena: 3/6

Szósty umbrina 941
Wiadomość nadzwyczajna
CSK CHATHRAND
ZAGINĄŁ NA MORZU

Intrygująca to wiadomość biorąc pod uwagę, że Chathrand igłą w stogu siana nie był. Otóż wyobraźcie sobie klasyczny trójmasztowiec i postawcie przy nim Chathranda. Czubki masztów tego pierwszego sięgną ledwie burty Chathranda. Wielki prawda? To ostatni statek ze swojej klasy, pozostałe zostały zniszczone, a nikt nie potrafi już dziś powtórzyć wyczynu ich budowniczych. A teraz ten niebywały ruchomy pałac zaginął. Nam zaś dane będzie poznać historię jego ostatniego rejsu. Brzmi całkiem interesująco, morskie fantasy i wspaniała przygoda, a takowe nie zdarzają się co dzień. Niestety jak to mówią dobre złego początki lecz koniec żałosny.

Sprzysiężenie Czerwonego Wilka to pierwszy tom trylogii, która zapowiadała się naprawdę całkiem nieźle. Na początku przedstawione są nam wydarzenia z kilku różnych pozornie niezwiązanych ze sobą miejsc. Chwilę później okazuje się jednak, że wszystkie poznane postacie coś łączy, otóż wszystkie wkrótce znajdą się na pokładzie Chathranda, a ich los zostanie ze sobą związany. I tu pojawia się pierwszy drobny zgrzyt. Na pierwszy plan wysuwa się dwójka bohaterów, nastolatków, w dodatku chłopak i dziewczyna. Jak zapewne nie trudno się domyślić ten pierwszy zakocha się w tej drugiej, a jednym z problemów, które będą go dręczyć będzie różnica w statusie społecznym pomiędzy nimi. Jednak jak powiedziałem to drobny zgrzyt, nie jedno fantasy wykorzystuje podobne schematy i wychodzi z tego porywająca historia.

Ta historia jednak taka nie była, przynajmniej dla mnie. Zamiast dojrzałej fantastyki z ciekawym pomysłem otrzymałem opowieść, która z pewnością spodoba się młodszym czytelnikom, doświadczonych z fantastyką po prostu znudzi. Im dalej w lekturę tym więcej spotykałem magicznych niedorzeczności. Tajemniczego maga z innego wymiaru, który świat bohaterów odwiedzał przechodząc tunelem ukrytym w zegarze i którego wszechwiedza wprost porażała. Choć praktycznie cały czas siedział w zegarze wiedział o wszystkim co przydarzyło się naszym bohaterom, nie miał zaś zielonego pojęcia o poczynaniach i zamiarach wrogów, ani nawet o ich istnieniu mimo, że byli pod samym nosem. Tak samo leży moim skromnym zdaniem koncepcja zaklęć, których ów mag nauczył na wszelki wypadek naszego młodego bohatera Pazel'a. Trzy magiczne słowa, każde wywołuje inny efekt, a po wypowiedzeniu już nigdy więcej nie da się ich użyć. W dodatku to Pazel musi zdecydować kiedy, które powinien wykorzystać, mag mu nie pomoże ani nie doradzi bo... nie. Taka już rola bohaterów, sami muszą podejmować decyzję i ponosić ich konsekwencje. Ponadto Pazel o czym dowiadujemy się już na samym początku cierpi na ciekawą przypadłość. Otóż miewa czasem napady podczas których nie jest w stanie wyartykułować jednego zrozumiałego słowa. Trwają one około godziny i może w tym czasie zrozumieć każdy język, bez względu na to czy to słowo pisane czy mówione. A jeśli podczas ataku zetknie się z obcym wyrazem czy zdaniem to po ataku na zawsze zostaje już w jego pamięci i nie ma problemu z posługiwaniem się nimi. Nie jestem pewien bo "Sprzysiężenie..." czytałem już dość dawno, ale chyba nie tylko przyswajał sobie tym sposobem obce zwroty. Już po poznaniu jednego zdania mógł płynnie mówić danym językiem. Chętnie wymieniłbym więcej równie niedorzecznych rozwiązań, niestety jak już wspomniałem od lektury minął spory kawałek czasu i mało szczegółów pozostało mi w pamięci. Jestem jednak pewien, że podczas czytania nieraz odniosłem wrażenie, że wiele pomysłów i rozwiązań jest bardzo dziecinnych i wymagającego od dojrzałego czytelnika sporej dozy tolerancji. Im bliżej końca tym wszystko stawało się bardziej naciągane i nieciekawe.

Po lekturze miałem mieszane uczucia, naprawdę liczyłem na więcej, jednakże wyszło jak wyszło. Jeśli nie macie nic lepszego do czytania to sięgnijcie po "Sprzysiężenie..." być może Wam się spodoba. Ja jednak poważnie zastanawiam się nad tym czy przeczytać drugi tom, który ponoć ma być wydany jeszcze w tym roku.
sobota, 17 września 2011 | By: Harashiken

Biblioteczka

Jakiś czas temu za sprawą bloga Aleksandry dowiedziałem się, że na początku roku po książkowych blogach chodził łańcuszek zachęcający do pokazywania swoich domowych biblioteczek. Ponieważ i ja się na niego nie załapałem (nie miałem bloga ^^) postanowiłem nadrobić zaległości teraz.

Właściwa biblioteczka to część górna i dolna, po środku znajdują się rzeczy na które nie warto zwracać uwagi. Reszta to właśnie moje prywatne zbiory fantastyki posegregowane wg wydawnictw.

To część górna:



Najwyższa półka należy do Rebisu. Cienie Pojętnych, Kroniki Krwii i Kamienia, Marchia Cienia, Delegatury Nocy, Pamięć Smutek i Cierń, Czarna Kompania i Dzieła wybrane Philipa K. Dicka.

Środkowa półka zaczyna się od pojedynczego egzemplarza Rebisu, który nie zmieścił się już na górę. Jest to pierwszy tom Kronik Królobójcy. Potem mamy Fabrykę Słów: Upiór Południa, Zastępy Anielskie, Pan Lodowego Ogrodu, Trylogia Demonów i Wielki Bazar, Złoto Brayana. Następnie kilka dzieł od różnych wydawnictw - trylogia Cley'a od Solaris, Opowieści z meekhańskiego pogranicza Powergraphu i Słońce słońc Ars Machiny. Dalej mamy Trylogię Zimnego Ognia i Obcy Brzeg od MAG'a, który ciągnie się dalej przez całą dolną półkę.

Poniżej zatem są: Elantris, Z Mgły Zrodzony, Księga Całości, Kodeks Deepgate, Rejs "Chathranda", Hyperion Cantoos, PeanatemaDziedzictwo
Część dolna:
Od góry: cały cykl Koła Czasu i cztery tomy pierwszego wydania Czarnej Kompanii.

Środek: Feist z ostatniego stosiku, cztery pierwsze tomy pierwszego wydania Ziemiomorza, Eon, Saga o WiedźminieHarry Potter i Dziewiąty Mag,  

Dół: Szesnaście pierwszych tomów dzieł Lema od Agory, Tolkien ogółem czyli Silmarillion, Hobbit, Władca Pierścieni i Legenda o Sigurdzie i Gudrun, Oczy Smoka Kinga i kilka tomów powieści grozy Mastertona.

Finito :) Co prawda po pokoju walają się jeszcze stare wydania Lema i trochę książek niefantastycznych, ale to nie miejsce dla nich. 
środa, 14 września 2011 | By: Harashiken

Stosik nieplanowany (#4)

Zgodnie z ostatnią zapowiedzią prezentuję nadprogramy stosik. Jak zapewne pamiętacie przy poprzednim pisałem, że powziąłem postanowienie niekupowania niczego, aż do września, kiedy to opublikowałbym stosik składający się z tegorocznych premier kontynuacji czytanych przeze mnie cykli. Jak widać wystarczy na moment stracić czujność i odwrócić wzrok by postanowienie zwiało w siną dal ^^ Te nabytki to nie tylko dowód bezsensowności takich postanowień, ale także potwierdzenie moich przypuszczeń z "Porządków" kiedy to pisałem, że wdepnąłem. I otóż to! Przed Wami największy choć nie najdroższy stosik jaki trafił do mnie od czasu założenia bloga.

Od góry:
1) Adept MagiiMistrz Magii - Raymond E. Feist, dwa pierwsze tomy tetralogii Saga o wojnie światów, czyli stara, dobra, klasyczna fantasy.
2) Książę Krwi, Królewski Bukanier - Raymond E. Feist, dwa tomy składające się na cykl Dzieci Krondoru, opowiadający o późniejszych wydarzeniach z tego samego świata co Saga o wojnie światów. Dylogia ta jest uważana za łącznik pomiędzy ww. cyklem, a Sagą o wojnie z wężowym ludem.
3) Furia Króla Demonów, Odpryski Strzaskanej Korony - Raymond E. Feist, wspomniany przed chwilą cykl Saga o wojnie z wężowym ludem, tomy 3 i 4. 
4) Zdrada w Krondorze, Skrytobójcy w Krondorze - Raymond E. Feist, dwa pierwsze tomy należące do cyklu Dziedzictwo wojny światów, opisują wydarzenia mające miejsce między Sagą o wojnie światów, a Dziećmi Krondoru. Zgodnie z wikipedią jest jeszcze jeden  tom tej serii napisany na podstawie gry komputerowej "Return to Krondor" i dwa kolejne planowane tomy.
5) Pan Lodowego Ogrodu - Jarosław Grzędowicz, to jedna z pozycji stosiku, z której obecności mogę się wytłumaczyć :) Miała trafić już na stos #2 potem na kolejny, ale albo poczta albo nadawca pokpili sprawę i trafiła do mnie dopiero niedawno. O treści pisać nie będę, jest recenzja :) Wyjaśnię tylko, że jest to wydanie pierwsze, którego przyjemności posiadania odmówić sobie nie mogłem. Jak na ironię zupełnie nie pasuje do pozostałych dwóch tomów. 
6) Tyrania Nocy - Glen Charles Cook, pierwszy tom dwutomowego póki co cyklu Delegatury Nocy. To druga nadprogramowa pozycja, z której mogę się wytłumaczyć. Do poprzedniego stosiku trafił za sprawą empikowskiej promocji drugi tom Delegatur, Fenrir zaś doradził by szybko rozejrzeć się za pierwszym bo te są już na wyginięciu. No to proszę, jest. Bo jakżeby można było go nie kupić skoro pojawił się w całkiem rozsądnej cenie jak na ginący gatunek?

Na koniec dodam, że być może jeszcze dziś pojawi się uaktualnienie strony "do przeczytania", a w sobotę biblioteczka.  
czwartek, 8 września 2011 | By: Harashiken

Nowości i zapowiedzi

Witam po małej przerwie. Jeśli ktoś dziś próbował zajrzeć na bloga to przekonał się, że był on chwilowo niedostępny. Spowodowane to było przerwą techniczną, którą poświęciłem na zabawę nowym szablonem. Być może pojawią się jeszcze jakieś kosmetyczne zmiany, ale to już nastąpi online. Mam nadzieję, że nowy wygląd przypadnie Wam do gustu.

Co zaś się tyczy zapowiedzi z tematu wpisu, to po prostu postanowiłem podzielić się informacjami na temat nadchodzących wpisów w ramach zadośćuczynienia za te kilka godzin beż możliwości obcowania z blogiem (tak tak wiem i tak nikt tego nie zauważył i nikt nie tęsknił ^^). Tak więc w nadchodzącym tygodniu pojawi się nadprogramowy stosik...ehe wiem, wiem miałem już nic nie kupować do grudnia ^^ Cóż będzie się składał z minimum dwóch pozycji i z nich mogę się wytłumaczyć, ale trzymajcie kciuki bo jeśli dobrze pójdzie to urośnie do ośmiu na co bardzo liczę. Poza tym pojawi się coś jeszcze, będzie to moja biblioteczka :) Zanim jeszcze zdecydowałem się założyć bloga, chodził łańcuszek mający na celu przedstawienie swoich domowych biblioteczek, zamierzam więc nadrobić zaległości. W zasadzie wpis jest już gotowy i zdjęcia również, ale chyba lepiej będzie poczekać na ten stosik i uaktualnić wszystko. To jak? Są zainteresowani biblioteczką?

Ach no i byłbym zapomniał... błąd zapomniałem i dopisuje po czasie ^^ Po wspomnianym stosiku uaktualnię również stronę "do przeczytania". Stosik rośnie...
poniedziałek, 5 września 2011 | By: Harashiken

Blade Runner

Autor: Philip K. Dick
Tytuł: Blade Runner. Czy Androidy Marzą o Elektrycznych Owcach?
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 271
Status: posiadam
Ocena: 6/6

Blade Runner to moje pierwsze spotkanie z twórczością Dick'a i muszę przyznać, że zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Nie wiem jednak co mógłbym napisać. Nie jestem pewien czy w pełni zrozumiałem tę książkę. Do tej pory miałem raczej do czynienia z literaturą, nad którą nie trzeba się wiele zastanawiać, wystarczyło swobodnie przeć do przodu by wszystkiego się dowiedzieć. Blade Runner zmusza do tego by po każdym rozdziale się zatrzymać, a czasem w trakcie cofnąć kilka akapitów i przeczytać jeszcze raz by upewnić się czy wszystko dobrze zrozumieliśmy, albo też zastanowić nad tym co się właściwie wydarzyło.

Autor przedstawia nam świat po Ostatniej Wojnie Światowej, wyniszczone miasta powoli popadające w ruinę i nielicznych ludzi, którzy zdecydowali się pozostać na Ziemi miast emigrować w kosmos np. na Marsa. Nasza planeta jest bowiem skazana na zagładę, wszechobecny radioaktywny pył powoli zabija pozostałych ludzi, wiele gatunków zwierząt wymarło zaraz po wojnie, a obecnie te żywe są na wagę złota. Powszechnie zaś uważa się, że każdy powinien posiadać jakieś zwierzę chociażby elektryczne, którym by się opiekował i poświęcał mu swój czas. Empatia bowiem jest tym co odróżnia ludzi od androidów. Nasz bohater Rick Deckard jest łowcą, zajmuje się eliminowaniem androidów, które zabiły swych właścicieli i przybyły na Ziemię w poszukiwaniu schronienia.

Na początku nasunęły mi się pewne pytania. Skoro androidy są zdolne do zamordowania ludzi czemu wciąż się je produkuje? I czemu wciąż są ulepszane by jeszcze bardziej przypominać ludzi. Nie posiadają żadnych znaków szczególnych, zasad którymi muszą się kierować, systemów zabezpieczających czy umożliwiających ich wyłączenie lub zniszczenie. Dlaczego nikt z tym nic nie zrobi? Czemu policja i rząd pozwalają korporacjom na ich produkcję? Ale z drugiej strony pada też inne pytanie, czemu je eliminować skoro ich okres przydatności jest tak diametralnie mały w porównaniu z życiem człowieka? Nie potrafią się rozmnażać, nie stanowią zagrożenia na Ziemi, mogłyby swobodnie żyć wśród ludzi do czasu ich końca. Jednak traktuje się je jak źle działające przedmioty, które należy usunąć.

Jednakże należy sobie coś uświadomić. Te pytania nie są istotne, nie są ważne. Ten świat nie został stworzony na potrzeby spójnej porywającej fabuły i logicznej historii. To atrapa, nie musi zatem być idealna, ma posłużyć konkretnym celom. W tym wypadku było to prawdopodobnie stworzenie odpowiedniego gruntu dla przemyśleń i rozważań autora na temat człowieczeństwa i tym jak cienka jest granica jaka dzieli łowcę i jego ofiarę. Czym są bowiem ludzie, którzy zdolni są bez wyrzutów sumienia mordować androidy, które są niemal jak ludzie i nazywać to po prostu usuwaniem, czyszczeniem. Czy to tylko zwykła praca jak każda inna? No może nie każda, ta jest ważna, na rzecz społeczeństwa, ochrona i tak dalej. Ale czy ludzie zdolni do takich rzeczy są jeszcze na pewno ludźmi? A może nigdy nimi nie byli? Może łowcy to tak naprawdę androidy ze zmodyfikowaną pamięcią, polujące na inne androidy bo żaden żywy człowiek nie byłby w stanie sprostać temu wyzwaniu?

Czy zdradziłem coś z fabuły? Nie, chyba nie. Uważam, że dzieło Dick'a nie udziela żadnych sprecyzowanych odpowiedzi, nic nie jest jednoznaczne, a samo zakończenie dość nietypowe. Może ono pozostawić pewien niedosyt. Klasyka sf choć nie dla każdego. Nie dla tych którzy szukają błyskotliwej fabuły i wartkiej akcji, zakrapianej walkami i strzelaninami. Ja zaś z chęcią i z wielką ciekawością sięgnę po kolejne dzieła Philip'a Dick'a.

Tyle jeśli chodzi o treść, warto jeszcze wspomnieć kilka słów o formie. Nowe wydanie jest w twardej oprawie i choć srebro może początkowo dawać po oczach to łatwo się do niego przyzwyczaić i wcale źle nie wygląda. Poza tym twardą oprawę okrywa czarna obwoluta z grafiką Wojciecha Siudmaka. Całość okraszona jest jeszcze kilkoma rysunkami Siudmaka, a treść poprzedzona wstępem Lecha Jęczmyka. Wstęp ten liczy sobie ledwie 16 stron jest rzeczowy i konkretny, świetnie wprowadza zarówno do Blade Runnera jak i do całej serii twórczości Dick'a. Papier również jest wysokiej jakości, szczerze mówiąc nigdy do tej pory z takim się nie spotkałem. Zbierając to wszystko razem takie wydanie warte jest z pewnością swojej ceny i będzie ozdobą każdej biblioteczki.
piątek, 2 września 2011 | By: Harashiken

TOP10 #1 - Miejsca z literatury, które chcielibyśmy odwiedzić

"Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj tutaj nowego tematu na dany tydzień."

Na akcję trafiłem na blogu Aleksandry, postanowiłem wziąć w niej udział jako, że ta edycja nosi tytuł "Miejsca znane z literatury, które chcielibyśmy odwiedzić". Co prawda to z zeszłego tygodnia, ale lepiej późno niż wcale ;)

Miejsce 10. - Orthank
Co tu dużo mówić, widok ze szczytu wieży Sarumana, kiedy okolica nie została jeszcze doszczętnie zniszczona musiał być niesamowity.

Miejsce 9. - Minas Tirith
Podobny powód jak przy Orthanku. Chęć podziwiania widoków z placu Minas Tirith, choć oczywiście i samo miasto z wielką chęcią bym zwiedził.

Miejsce 8. - Równina Strachu

Równina Strachu przez kilka ładnych lat była azylem Czarnej Kompanii. Miejsce niezwykłe, pełne przedziwnych stworzeń, latających wielorybów, gadających menhirów, w jej centrum zaś stary Ojciec Drzewo. Przystanek obowiązkowy w podróży po światach fantasy :)

 Miejsce 7. - Hogwart
Któż z nas, pokolenia wychowanego na Harrym Potterze nie chciałby spędzić szkolnych lat w tej najwspanialszej ze szkół?

Miejsce 6. - Tau Ceti
Stolica Hegemoni Człowieka, planeta będąca centrum zjednoczonego przez ludzi kosmosu. Choć to planeta w większości wypełniona, biurowcami i wszelkimi możliwymi siedzibami czy wieżowcami o najróżniejszym przeznaczeniu nie przepuściłbym okazji jej odwiedzenia.

Miejsce 5. - Jao e-Tinukai'i "Łódź na Oceanie Drzew"
Ostatnie zamieszkałe sithijskie miasto. Ostoja kultury Sithów, coś jak Rivendell dla elfów lecz Jao jest kompletnie odgrodzone od świata śmiertelników i nikt nie ma tam prawa wstępu. Opis jest niczym w porównaniu z jego widokiem ;)

Miejsce 4. - Virga
Świat Virgi jest światem tak niesamowitym, że nie można go ominąć w czasie tej podróży. Po jego dokładniejszy opis zapraszam do mojej recenzji :)

Miejsce 3. - Mroczna Wieża i pole róż.
Czy muszę coś mówić? Kto nie chciałby być z Rolandem kiedy ten osiągnął swój cel? Róże i Wieża pozostawiłby niezatarte wspomnienia w umyśle każdego kto choć raz by je zobaczył. Kto czytał ten rozumie!

Miejsce 2. - Elantris
Miasto niesamowite, przyćmiewające wszystkie inne. Elantris zamieszkałe jest przez ludzi, którzy dzięki swojej magii zbliżyli się niemal do bogów. A w dodatku tak naprawdę każdy może zostać Elantraninem. Czy spacer ulicami Elantris nie byłby wspaniałym przeżyciem?

Miejsce 1. - Boża Knieja
I znów wracamy do świata wykreowanego przez Dan'a Simmons'a. Boża Knieja planeta-las będąca we władaniu Templariuszy. Kashyyyk przy niej to zagajnik. Nie wiem czemu jest na pierwszym miejscu, po prostu... widok tych lasów, drzew przystosowanych do mieszkania i zwiedzania, widok z koron żywych kolosów czy myśl o kolacji na platformie Światodrzewa przyćmiewa wszystko inne co mógłbym do tej pory zobaczyć na tej liście.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...