Autor: Robert Newcomb
Tytuł: Piąta Czarownica, Wrota Świtu, Zwoje Starożytnych
Cykl: Kroniki Krwi i Kamienia
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: miękka
Liczba stron: 1632
Status: posiadam
Ocena: 2+/6
Uwaga, opinia może zawierać spoilery!
Na wstępie uczciwie zaznaczę, iż cykl czytałem dawno, dobre 3-4 lata temu. Przedstawię więc moje ogólne wrażenia i elementy najbardziej rażące, które najlepiej zapadły mi w pamięć. Inne bowiem szczegóły już dawno zatarły się w pamięci. Raz, że to spory kawał czasu i masa innych dzieł literatury fantastycznej, a dwa że lektura nie pozostawiła najlepszych wrażeń.
Już samo imię głównego bohatera budzi złe skojarzenia. No bo Tristan? Co to za imię dla bohatera? "A gdzie Izolda?" ciśnie się na usta ^^ Ale bez obaw, jej tu nie będzie. Otóż cała sprawa ma się następująco, mamy dwa fragmenty lądu przedzielone morzem. Uznawane jest ono za niemożliwe do przebycia, bowiem wszystkie statki zapuszczające się za daleko nigdy już nie wracają. Przed wiekami wywieziono na bezpieczną granicę i pozostawiono cztery czarownice, które siały zamęt w królestwie. Miały zginąć jednak wredne baby jak się wkrótce okaże przedostały się na drugi kontynent, o którym nikt nawet nie śnił i poczęły snuć plan zemsty. Wpadają do sali tronowej podczas niezwykle ważnego ceremoniału przekazania władzy królewskiemu synowi Tristanowi, sieją zamęt i śmierć i porywają siostrę Tristana, z której zamierzają zrobić piątą czarownicę potrzebną im do... panowania nad światem jeśli dobrze pamiętam. Bo o cóż innego mogłoby chodzić złym czarownicom? Ocalały z masakry Tristan i mag Wigg ruszają w pościg z zamiarem odbicia królewskiej córki. Jak łatwo się domyślić w końcu im się to udaje. Kiedy już wydawałoby się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, królestwo bezpieczne, a bohaterowie mogą zająć się własnymi sprawami ostatnie karty powieści pokazują, że jest wprost przeciwnie. Pojawiło się kolejne zagrożenie dla królestwa Eutracji, potężniejsze nawet od samych wiedźm. Podobnie w kolejnym tomie kiedy owo wielkie zagrożenie zostaje zażegnane, znów z cienia za jego plecami wyłania się kolejne jeszcze gorsze. Schematyczne nie? Owszem da się przeczytać, nawet czasem nie irytuje za bardzo, ale rewelacji nie ma.
Nadmienić trzeba, że te wszystkie przygody i zagrożenia są jakby przerywnikiem prawdziwego problemu księcia. Otóż po objęciu tronu i przejęciu bardzo potężnego amuletu który to miał być przekazany bezpośrednio z ojca na syna, i którego nie można było zdejmować, powierzać osobom trzecim etc, Tristan miał zacząć pobierać nauki magii. Ten jednak wykąpał się w jakimś źródełku, którego nie miał odkryć i obudziło się w nim coś dziwnego, a krew zmieniła na błękitną. Potencjalnie stał się więc zagrożeniem dla świata, mógł narobić jakichś szkód w mocy czy coś takiego, więc o nauce magii mógł zapomnieć, aż do rozwiązania tej drobnej niedogodności. W przekazaniu amuletu jak już mówiłem przeszkodziły czarownice, ale tak czy inaczej Tristanowi nie dane było zawiesić go na swojej szyi, bowiem jego przypadłość nie była nikomu znana, a skutki połączenia z kimś takim medalionu mogły być katastrofalne dla wszechświata. Tak więc amulet przygarnął Wigg, ostatni ocalały z rady czarnoksiężników. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że wcześniej czarnoksiężnicy zarzekali się, że nie mogą nosić amuletu, bo w połączeniu z ich mocą mogłoby to doprowadzić do nieszczęścia. Ach same niedogodności prawda? I przez całą trylogię problem ten cały czas nad bohaterem wisi. Nikt zaś nie ma czasu na zajęcie się nim, bo przecież królestwo jest zagrożone. Tak więc ostatni tom kończy się zwycięstwem nad ostatnim przeciwnikiem, standardowo pojawia się kolejny, który chce wywrzeć zemstę za śmierć poprzedniego i ten jakże zacny cykl się kończy. Zapytacie zapewne co dalej? Otóż dalsze losy przedstawia kolejna trylogia "Przeznaczenie Krwi i Kamienia", która już nie ukazała się w Polsce. To chyba nie najlepiej świadczy o poziomie i popularności Kronik prawda? Newcomb zaplanował jeszcze jedną trylogię, ta pewnie miała wieńczyć dzieło choć nigdy nic nie wiadomo. "Zwycięstwo Krwi i Kamienia" tak bowiem miała się ona nazywać, nie została wydana nawet w stanach. Autor ogłosił w 2008 roku na swoim blogu, że więcej książek z cyklu Krwi i Kamienia nie opublikuje ponieważ nie może znaleźć wydawcy.
W świetle powyżej nakreślonej niezbyt porywającej i spójnej fabuły, atutem może się okazać pewna doza brutalności. Trylogia może i nie jest jej pełna, ale na pewno nie raz i nie dwa natrafimy na sceny pełne przemocy i krwi dodające pikanterii książce i trochę ją ratujące. Historię na pewno da się przetrawić, niektórzy może nawet uznają ją za całkiem w porządku jeśli tylko przymkną oko na fabularne nieścisłości. Największą wadą moim zdaniem jest właśnie owo odwlekanie głównego problemu i nie posunięcie go do przodu choćby o milimetr przez trzy tomy.
Słowem końca, jeśli bardzo Wam się nudzi i nie macie już czego czytać sięgnijcie po Kroniki, jednakże nie liczcie na fantasy wysokich lotów. Wszystkim bardziej wymagającym czytelnikom polecam omijać ową trylogię.