Autor: Christopher Paolini
Tytuł: Dziedzictwo t1 i t2
Cykl: Dziedzictwo
Wydawnictwo: MAG
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 808
Status: posiadam
Ocena: 3-/6
Po latach oczekiwania nadszedł wreszcie czas na zamknięcie cyklu Dziedzictwo. Z racji tego, że ostatnie dwie części są tak naprawdę jednym tomem postanowiłem się nie rozdrabniać i opisać je razem.
Pierwsze wrażenie nie jest najlepsze, może to skutek kilkuletniej przerwy, a może utrata weny autora, nie wiem. Poprzednie tomy czytałem już ładnych parę lat temu, nie zdziwiłbym się zatem gdyby mój gust odrobinę się zmienił. Od samego początku lektura wydawała mi się bezpłciowa, nie działo się nic ciekawego, było po prostu nudno, a wydarzenia które miały miejsce nie wywierały na mnie żadnego wrażenia, nie budziły żadnego zainteresowania. Dopiero pod koniec pierwszej części pojawiało nowością i pojawiła się mała-duża tajemnica, która wzbudziła we mnie zainteresowanie.
Względem poprzednich tomów nic się nie zmienia, Eragon walczy, Vardeni walczą, zdobywają kolejne miasta, odpierają kolejne ataki Murtagha i Ciernia i wraz ze zbliżaniem się do siedziby Galbatorixa stają się coraz słabsi i coraz bardziej wyczerpani. Eragon ćwiczy swoje umiejętności fechtunku i obrony umysłu, ale czasu jest mało. A skoro tak to bohater potrzebuje jakiegoś powerup'u, sięgamy więc do przepowiedni Solembuma z pierwszych tomów, owijamy odrobiną tajemnicy i wysyłamy Eragona na poszukiwanie mocy! Wtórne? Nudne? Niezbyt odkrywcze? Owszem i pierwszy tom ratuje tylko tajemnica tożsamości siły lub osoby, która manipuluje wydarzeniami w Alagaësii, która posłała Eragona pod drzewo Meona, a teraz w drogę do Skały Kuthian. Któż to jest? Dlaczego to robi? Czemu do tej pory się nie ujawnił? To pytania, które wzbudzają w czytelniku ciekawość i zachęcają do sięgnięcia po drugą część ostatniego tomu, bowiem pozostałe wydarzenia mają skutek wręcz odwrotny.
Zdecydowanie druga część jest znacznie bardziej dynamiczna i ciekawsza co nie znaczy, że ratuje to sytuację. Eragon odkrywa sekret wyspy Vroengard, a Vardeni atakują Uru'bean. Tak więc trochę się dzieje, choć jakość wykonania pozostawia wiele do życzenia. Ostateczne starcie to ze strony wojsk bezładny, chaotyczny atak na twierdzę, zaś ze strony głównych bohaterów wparadowanie głównym wejściem wprost do sali tronowej z nadzieją, że szczęście im dopisze. Oczywiście jak zawsze w takich wypadkach dopisuje, a niemogący się równać ze swoim wrogiem i z góry skazani na przegraną bohaterowie cudownie i w ostatniej chwili odkrywają sposób na zwycięstwo. Jakby tego było mało to po dość szybkim zwycięstwie czeka nas jeszcze kilkadziesiąt stron niezbyt porywających opisów dalszych poczynań bohaterów i uprzątania bałaganu po starym władcy nim wreszcie będziemy mogli spokojnie odłożyć ostatni tom na półkę.
Szczerze przyznam, że błędy maści wszelakiej nigdy w tekście szczególnie w oczy mi się nie rzucały, nie kojarzę takowych z poprzedniej części ani tym bardziej w innych pozycjach MAG'a, tu jednak kilka kwiatków się trafiło. Szczególnie spodobał mi się "ognisty ogień" i "smocze stopy", cóż najwyraźniej nawet korekta była znużona książką.
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż pierwsze tomy przełknąłem z racji krótkiego stażu czytelniczego. Obecnie nie wyobrażam sobie próby przebrnięcia przez cykl jeszcze raz. Ostatni tom porządnie mnie wymęczył i naprawdę cieszę się, że mam już to za sobą i mogę przejść do dzieł znacznie lepszych, a przynajmniej lepiej rokujących. Cykl "Dziedzictwo" polecić mogę młodszym czytelnikom, jak i tym z fantastyką jeszcze nie obeznanym, reszta niech chwyta się za dzieło Paoliniego na własną odpowiedzialność.
15 komentarze:
Ano właśnie, taki ten Paolini rozchwytywany, promowany, doczekał się ekranizacji (imo beznadziejnie nieciekawej i męczącej, choć domyślam się, że sama powieść też taka jest...), a sama zrobiłam do "Eragona" jedno podejście, wysiadłam po parunastu stronach i na tym stanęło. A czytając wpisy jak Twój, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, nie brnąc na siłę przez pierwszą część - co tu dopiero mówić o całej serii... ;)
Zaczęłam cykl, więc go skończę, ale po tylu negatywnych recenzjach nie mam żadnych oczekiwań co do zakończenia.
czytałam póki co pierwsze dwa tomy, więc wszystko jeszcze przede mną
Faktycznie, pierwszy tom zalatuje nudą, biją się, odpoczywają, potem znowu się biją i znowu odpoczywają... ale drugi tom podobał mi się bardziej niż tobie... może dlatego, że nie oczekiwałem niczego specjalnego, bo samego Eragona i jego kontynuację czytałem raczej bezpośrednio jeden za drugim, bez potrzeby czekania na kontynuację.
Cóż mogę napisać: zwieńczenie cyklu jeszcze przede mną, ale zapału wielkiego w sobie nie znajduję. Pewnie kiedyś zakończę przygody Eragona, jednak nastawiam się raczej na odhaczenie pozycji dla świętego spokoju niż przyjemnie spędzony czas :P
Słyszałam wiele dobrego o książce, ja nie uważam tego za jakieś cudo świata, dlatego nie przeczytam :)
Czyli zapowiada się czytanie ostatnich tomów z obowiązku. Ale nie ma tego złego - będę mogla później napisać jadowitą i miażdżącą recenzję.^^
owca: Dobrze zrobiłaś, są lepsze książki na które warto poświęcić czas.
zaczytana-w-chmurach: I dobrze, przynajmniej się nie zawiedziesz.
Miłośniczka Książek: Taak to najgorsze przed Tobą ;)
Obywatel_Śliwka: Gdybym ja czytał jeden po drugim to na pewno bym nie wytrwał ^^
Sil: Nic dodać nic ująć :)
Agata: O tym cyklu już od chwili wydania pierwszego tomu krążą bardzo skrajne opinie.
Moreni: Owszem, ja czytałem z obowiązku i po to, żeby już ten cykl nade mną nie wisiał.
Do pożyczenia mój kumpel dał mi do wyboru cały ten cykl albo Pana Lodowego Ogrodu. Wybrałam to drugie z czego bardzo się cieszę bo przypadł mi do gustu :P Jak na razie mam za duże zaległości więc chyba tego długo nie wezmę w swoje ręce ;)
A ja już wiem, że cyklu nie dokończę. Ledwo co przebrnęłam przez Najstarszego, dobre kilka lat temu, i zupełnie mnie nie ciągnie, by to wszystko odświeżać.
Carrie: Hah no to znakomicie wybrałaś, Paolini do pięt nie dorasta Grzędowiczowi. :)
Viginti Tres: Przez "Najstarszego" przebrnąłem bez problemów, będąc jeszcze na fali po Eragonie ;) Ale skoro z nim miałaś problemy to najgorsze przed Tobą bowiem wiele osób już w Brisingr'u narzekało na dłużyzny i nudę choć mnie jeszcze ten tom poszedł nieźle.
Coś Ci się blog wykrzaczył :P
A co do samej serii to przestałam chyba po pierwszym tomie i raczej nie żałuję.
Immora: Zapamiętaj na przyszłość, blogger nie radzi sobie z niestandardowymi szablonami, więc lepiej nic nie mieszać jeśli wszystko działa :P Przestawiłem w inne miejsce strony i sama widziałaś efekt przywrócenia ich w poprzednie miejsce :D
No bo i nie ma czego ;) Chociaż w sumie potem jest fajna zabawa jak czytasz inną fantastykę i zastanawiasz się czy ten motyw też Paolini zerżnął czy też to przypadek ^^
przeczytałam tą książkę.Od początku cyklu wyczekiwałam, by eragon i arya byli razem.Okazało się że paolini zamierzal to inaczej przedstawic a mianowicie zrobic wszystkim czytelinkom nadzieje, a potem zgasic krótkim i zimnym pożegnaniem na zawsze z "ukochaną " i sprawic by kazdemu zbieralo sie na łzy. nie no kocham te ksiazke ale dalabym bardziej wesołe zakończenie.
Stałem się fanatykiem całej serii od razu przy czytaniu pierwszej części i szczerze nie rozumiem aż tak jadowitych opinii, chociaż wiem, że to kwestia gustu. Żaden ze mnie krytyk książkowy, ale (bez względu na to, ile naściągał autor) seria Eragona to kawał dobrego czytania, a zakończenie nie rozczarowuje, nie jest za krótkie, dobrze wyjaśnione i, przynajmniej mi, pozostał tylko smutek, że to już koniec.
kurwa mać
Prześlij komentarz
Ostatnio postanowiłem otworzyć komentarze dla wszystkich. W związku z tym przestroga - komentujących anonimowo proszę o podpisywanie się. Komentarz anonimowy + wątpliwa jego wartość = śmietnik to samo tyczy się podpisanych komentarzy anonimowych, które uznam za zwykły spam. Anonimów proszę również o stosowanie chociaż podstawowych zasad ortografii. Porządek musi być, dziękuję, dobranoc!