Tytuł: Pierwsze Prawo Magii, Kamień Łez, Bractwo Czystej Krwi, Świątynia Wichrów
Cykl: Miecz Prawdy
Wydawnictwo: Rebis
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: miękka
Liczba stron: 2904
Status: chcę mieć
Ocena: 4+/6
Jako, że po cykl Miecz Prawdy sięgnąłem już bardzo dawno temu nie byłbym w stanie rozdrobnić się na poszczególne tomy i dlatego też zamierzam wspólnie opisać pierwsze cztery przeczytane przeze mnie części zanim przeproszę się z cyklem i ruszę z następnymi.
Miecz Prawdy to kolejny obok Koła Czasu i Malazańskej Księgi Poległych, literacki moloch spod znaku fantasy składający się z kilkunastu tomów. Cykl Goodkinda liczył sobie do niedawna jedenaście tomów plus prequel, a jakiś czas temu autor wrócił do swojego dzieła i dopisał jeszcze jeden tom. Nie tylko czytałem pierwsze cztery, ale mam też pewne pojęcie na temat kolejnych, mogę więc z czystym sumieniem powiedzieć, że MP na pewno nie dorównuje dwóm wyżej wymienionym dziełom niemniej jednak na pewno jest wart uwagi.
Jego najgorszą wadą jest epizodyczność, bo choć cały cykl przedstawia jedną spójną historię to każdy tom wiąże się z walką z innymi przeciwnościami losu, z innym pomniejszym wrogiem, który nie pozwala naszym bohaterom skupić się na tym na czym powinni, a czym jest już praktycznie od trzeciego tomu Imperialny Ład na czele z Imperatorem Jagangiem.
Ale do rzeczy i od początku. Głównym bohaterem jest Richard Cypher i to on jest najmocniejszym elementem cyklu. Bohater, którego poznajemy jako leśnego przewodnika nie muszącego martwić się niczym więcej niż tym co włoży danego dnia do garnka. W miarę upływu akcji Richard dowiaduje się o swoim dziedzictwie, a na jego barki spada niebagatelna odpowiedzialność. W mojej opinii Goodkind genialnie zarysowuje zmiany jakie przechodzi główny bohater z beztroskiego choć poważnego i odpowiedzialnego wiejskiego chłopaka do osoby, która decydować będzie o losach tysięcy ludzi. Richard z początku niechętny do przyjęcia nowych obowiązków okazuje się być człowiekiem świetnie sprawdzającym się w nowej roli i choć z chęcią powróciłby do starego trybu życia sumiennie wypełnia powierzone mu zadania. Nie sposób jednak wypowiedzieć się pełniej nie zdradzając za wiele z fabuły pierwszego tomu, zatem na tym poprzestanę. Richard jest bardzo błyskotliwy, nie raz może swoją przenikliwością zaskoczyć czytelnika, który przyzwyczajony jest do sytuacji, w których bohater pewnych rzeczy domyśla się dopiero kiedy już jest niemal za późno, lub też ktoś inny musi mu na nie zwrócić uwagę. Jednak żeby równowaga została zachowana zdarza się, iż momentami nasz bohater bywa boleśnie głupi choć są to chwile które można policzyć na palcach jednej ręki.
Jak wspomniałem najmocniejszym elementem jest Richard, poza tym Goodkind rewelacyjnie sprawdza się w tworzeniu sytuacji, charakterów czy reguł w zetknięciu z którymi w czytelniku aż wrze od słusznego gniewu na jawną niesprawiedliwość i ludzką ciemnotę. Na pewno każdy z was nie raz miał do czynienia z postaciami czy sytuacjami w literaturze, kiedy to miał ochotę wziąć udział w jakiejś scenie i wbić miecz w bebechy jakiegoś gnojka, czy powiedzieć kilka słów do słuchu obłudnym i niemoralnym charakterom. Były? Ano były i zapewne w bardzo wielu przypadkach nic nie szło po myśli czytelnika. U Goodkinda wszystko wygląda inaczej, często wprost po naszej myśli, z ulgą i satysfakcją możemy obserwować zdziwienie na twarzach tych "złych" kiedy spotyka ich wymarzony przez nas los. Może nie brzmi to tak jak miało brzmieć, ale jakoś nie jestem w stanie lepiej wyrazić moich odczuć towarzyszących podobnym scenom. Kiedy do nich doczytacie na pewno zrozumiecie co miałem na myśli.
Świat MP podzielony jest na trzy strefy, które przedzielają ustanowione przed wieloma laty magiczne granice uniemożliwiające migracje. Strefy te to Westland, Midlandy i D'Hara. Pierwsza z nich Westland zamieszkiwana jest przez ludzi, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z magią. Kiedy ustanawiane były granice to właśnie tam przenieśli się wszyscy ci, którzy chcieli wieść spokojne życie, pozbawione niezrozumiałej magii. W Midlandach zaś magia jest już znacznie bardziej powszechna, panuje tutaj rada mając siedzibę w Aydindril na czele której stoi Matka Spowiedniczka i w której znajduje się wieża czarodziejów. D'Hara zaś to militarny kraj rządzony twardą ręką przez czarodzieja i tyrana Rahla Posępnego. Wszystko zaczyna się komplikować kiedy bariery z niewyjaśnionych przyczyn stają się coraz cieńsze i przejście między nimi nie jest już niemożliwe.
Jeśli mowa o świecie to należy przybliżyć dwa najważniejsze magiczne stanowiska, Matkę Spowiedniczkę i Poszukiwacza Prawdy. Spowiedniczki to kobiety obdarzone specyficzną mocą, która skazuje je na samotne życie. Osoba porażona mocą Spowiedniczki traci wolną wolę i staje się do końca życia marionetką gotową spełniać każde żądanie tejże. Dlatego też noszą takie miano, kiedy zapada gdzieś na oskarżonego wyrok śmierci, a są wątpliwości w jego poprawność wtedy przybywa Spowiedniczka by przesłuchać go z użyciem mocy. Jednakże w przypadku niewinności niewiele można już zmienić, jedyne co może w takiej sytuacji zrobić Spowiedniczka to zmienić biedaka w zwierzę co w pewnym stopniu osłabia wpływ mocy i pozwala nieszczęśnikowi na większą swobodę. Matka Spowiedniczka to kobieta stojąca na czele wszystkich Spowiedniczek i posiadająca większą od nich moc. W przeciwieństwie do pozostałych, które mogą używać swojej mocy raz na dzień, Matka może to robić co dwie godziny. Jak już wspomniałem Spowiedniczki są również skazane na samotność z uwagi na to iż w przypadku zbliżenia nie są w stanie kontrolować mocy, co prowadzi do niechybnie tragicznych skutków. Poszukiwacz Prawdy zaś to osoba jedyna w swoim rodzaju, mianowany przez Pierwszego Czarodzieja, otrzymuje Miecz Prawdy i obowiązek dbania o lud Midlandów i niesienia sprawiedliwości. Poszukiwacz stoi ponad prawem, on sam w pewnym sensie stanowi ucieleśnienie prawa i sprawiedliwości i nawet królowie winni mu okazywać szacunek i podporządkowywać się jego decyzjom i osądowi. To wszystko ma jednak swoją cenę, magia wymaga równowagi i ceną za śmierć niesioną z użyciem Miecza Prawdy jest ból doświadczony przez tego kto go dzierży i jedynie słuszny, sprawiedliwy gniew na prawdziwie winnych jest w stanie zagłuszyć owy ból. Ponadto Miecz Prawdy posiada jeszcze inne właściwości, które dane nam będzie odkryć w trakcie lektury kolejnych tomów cyklu, jednakże ja nie będę tu wszystkiego zdradzał.
"Miecz Prawdy" nie jest cyklem wybitnym, jednak z uwagi na swój rozgłos uważam, że nawet amatorzy powinni spróbować sięgnąć po pierwszy tom, a zagorzali czytelnicy wyrobić sobie opinię sami po przeczytaniu jeśli nie całości to chociaż kilku części.
11 komentarze:
O, czytałam jakiś czas temu :) Bardzo lubię cztery pierwsze, późniejsze już trochę mniej.
Ja przeczytałam dwa pierwsze tomy, trzeci porzuciłam w połowie. Przez pierwszy musiałam się przedrzeć ze względu na tragiczne polskie tłumaczenie, przez drugi przepłynęłam i siłą nie dało się mnie odciągnąć, bo czytałam w oryginale. Niestety, przy wielu zaletach - Richard, Kahlan i Zedd to naprawdę ciekawi bohaterowie - nie mogłam znieść jednego: ciągłego wrażenia, że przemoc i brutalność w tym cyklu jest wprowadzona tylko dla samej przemocy i brutalności. Ogromnie ciężko było mi pojąć, dlaczego jest jej aż tak dużo, jest ona tak drastyczna, i w przeważającej mierze skupia się na aspektach seksualnych (gwałtów, aluzji do gwałtów i innego wykorzystywania kobiet, czy nawet głównego bohatera, wręcz się nie doliczę). W pewnym momencie przestało to mieć dla mnie sens. Co więcej, przeciwności stawiane przed bohaterami - tony niesprawiedliwości - stały się dla mnie trudne do zniesienia i zwyczajnie mnie denerwowały (było ich aż za dużo). Nie wiem, może to kwestia przyjętej konwencji - coś jak heroic dark - ale po prostu nie dawałam rady :(
Pod wpływem serialu (po pierwszym odcinku, kiedy przełknie się trochę tego kiczu, zaczyna się podobać) sięgnąłem po książkę. Pierwszy tom przeczytałem i na tym skończyłem. Przegadany, narracja niepotrzebnie szczegółowa (opisywanie krok po kroku każdej czynności...), nie chciało mi się sięgać po strasznie gruby Kamień Łez. Serial do dobrych serialów nie należy, ale jako że to w swoim czasie było jedyne fantasy, to się oglądało :) Z sentymentem wspominam.
Alannada: Cóż co jest później zobaczę, ale na pewno niezbyt szybko ;)
Aeth: Może to kwestia tego, że te 4 tomy zatarły się w mojej pamięci, ale jakoś owa brutalność nie rzuciła mi się szczególnie w oczy. Może taka konwencja świata? Zresztą to nic w porównaniu do Kronik Krwi i Kamienia tam wydaje mi się, że jest znacznie więcej bezsensownej brutalności, jakby autor chciał poruszyć czytelnika ale nie potrafił tego zrobić subtelnie więc wrzucił do gara latające kończyny i tryskającą krew. Oczywiście niedosłownie ;)
kenaz: Do obejrzenia serialu kiedyś się zmuszę, jednak kilkanaście minut z pierwszych odcinków utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest on po prostu nieporozumieniem. Gdyby wzięło się za to HBO to pewnie byłby lepszy od książki ^^ Ja chętnie obejrzałbym ekranizacje Koła Czasu. Mmmm....
Próbowałam przeczytać pierwszy tom i wymieklam po 170 stronach. Nawet nie jestem w stanie powiedziec, co mnie odrzuciło - chyba styl pisarza i jego pomysł na świat były dla mnie nie do przejścia. I chociaż Twoja recenzja wygląda zachęcająco, to drugiej proby raczej nie podejmę.
Przeczytałam cały cykl, głównie dlatego, że jak zaczynam to na ogół kończę :). Cały cykl jest bardzo nierówny, zakończenie sztampowe do bólu. Świat i rozmach mi się podobały, chociaż bohaterowie są dość schematyczni, a dialogi... hmm... drewniane. Irytowała mnie niezmiernie maniera powtarzania w dialogach tego, co się wydarzyło wcześniej. Lepiej by już było poprzedzać poszczególne części streszczeniem. Goodkind napisał dużo, i stosunkowo szybko, co jak widać nie zawsze wychodzi na zdrowie. Masz rację, trudno ten cykl nazwać wybitnym, dużo w nim dobrych pomysłów, tyle że warsztatu pisarzowi chyba trochę nie starczyło.
Grendella (http://ksiazkimojejsiostry.blox.pl)
Sorry za umieszczanie nicka i adresu www w notce, ale sądzę, że mało kto mnie kojarzy z imienia. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. A jeśli masz to daj znać.
Moreni: Trudno :(
sylwia: Ja mam to samo, zawsze kończę jak zacznę i już od jakiegoś czasu nie zaczynam kolejnej lektury jeśli w jednej utknę. Cóż nie dziwię się, nie spodziewam się jakiegoś wielkiego boom w zakończeniu. O widzisz o tym zupełnie zapomniałem, a rzuciło mi się przy okazji "Duszy Ognia", rzeczywiście dialogi są potwornie drewniane i często pojawiają się w nich informacje kompletnie niepotrzebne, bądź zupełnie oczywiste co bardzo irytuje. A co do tego co wydarzyło się wcześniej to ja nie mam nic przeciwko takiemu zabiegowi, by wplatać takie informacje w dialogi ale należy to robić umiejętnie, a Goodkind nie jest w tym dobry jak widać. Nie pamiętam już u kogo mi się taki zabieg podobał Williams albo Tchaikovsky chyba, ale głowy nie dam. Tak czy inaczej do końca doczytać zamierzam, poważnie się tylko zastanawiam czy warto zastawiać MP półki.
Wydaje mi się, że większość Cię kojarzy :P Może tak avatarek? Będziesz lepiej rozpoznawalna ^^
Im dalej w cykl, tym więcej powtarzania. Ja ogólnie też nie mam nic przeciwko zabiegowi, tylko że Goodkindowi wychodzi to bardzo nienaturalnie. Cyklu nie warto mieć na półce, moim zdaniem, ale tak się złożyło, że mam (oprócz prequelu). Mogę pożyczyć, sam zdecydujesz, czy warto, czy nie. Jak coś, to pisz na maila :)
Zgadzam się z sylwią :) 2 pierwsze tom wciągnęły, ale z każdym następnym, coraz bardziej uwidaczniał się irytujący schemat - wielki problem -> rozwiązanie, które uruchamiało następny konflikt itd. Swoją przygodę z cyklem skończyłam na 5 tomie i raczej nie będę jej kontynuować, pozdrawiam :)
Ja dobrnąłem chyba do piątej części. Sam Richard nie zdobył mojej sympatii. Tak samo Zedd. Lepiej poradziła sobie Kahlan. Ale najbardziej podoba mi się Wiedźma Shota ;p
I bardzo irytuje mnie ten zabieg, w którym autor powtarza co było wcześniej. Masakra po prostu...
Pozdrawiam :)
Gdzie można kupić wisiorek Richarda Cyphera?
Damian
Prześlij komentarz
Ostatnio postanowiłem otworzyć komentarze dla wszystkich. W związku z tym przestroga - komentujących anonimowo proszę o podpisywanie się. Komentarz anonimowy + wątpliwa jego wartość = śmietnik to samo tyczy się podpisanych komentarzy anonimowych, które uznam za zwykły spam. Anonimów proszę również o stosowanie chociaż podstawowych zasad ortografii. Porządek musi być, dziękuję, dobranoc!