niedziela, 14 sierpnia 2011 | By: Harashiken

Pan Lodowego Ogrodu

Autor: Jarosław Grzędowicz
Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu (tomy 1-3)
Cykl: Pan Lodowego Ogrodu
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: miękka
Liczba stron: 1661
Status: posiadam
Ocena: 6+/6

PLO to lektura, która wciągnęła mnie jak mało co. Zaczęło się od drobnego zainteresowania, po krótkim czasie zaś pochłaniałem po kilkakrotnie wszelkie znalezione w sieci recenzje w oczekiwaniu na dostarczenie pierwszego tomu. Pochlebne recenzje nie zawsze gwarantują, że dana książka nam się spodoba, ale czasem po zapoznaniu się z opiniami na temat danej książki mam pewne hmm... przeczucie można by rzec, które mówi mi, że będzie to przednie dzieło. Potem miotam się po domu w oczekiwaniu, aż dostanę książkę w swoje ręce. Tak też było w tym przypadku.

Pierwsze karty powieści wciągają nas w jakże plastyczny, niesamowity i tajemniczy świat, byśmy po chwili zostali przerzuci i wypluci zanim w ogóle zorientujemy się, że dotarliśmy do końca. I choć pierwszy tom może zostawić mieszane uczucia, pozostawia bowiem wrażenie, że autor przesadził, pewne rozwiązania i pomysły zachwiały tym niesamowitym specyficznym światem, a kolejny tom zawiera jeszcze kilka podobnych niebezpiecznych pomysłów, w ostatecznym rozrachunku wszystko wychodzi książce na dobre i tworzy jeszcze bardziej niepowtarzalny klimat. Tak więc nie kręćcie nosem, nie narzekajcie, przeczytajcie do końca i wtedy ocenicie czy to co mogliście uważać za takie złe, było takie naprawdę. Podobnie wyglądają dwa kolejne tomy, wsiąkamy w lekturę i zostajemy wyrzuceni zanim się obejrzymy. Ostatni tom jest zaś najgorszy, Ci bardziej nerwowi czytelnicy mogą mieć destruktywny wpływ na swoje otoczenie, Ci mniej nerwowi uraczą autora długą wiązanką niezbyt przyjemnych epitetów. Każdy tom kończy się typowym cliffhanger'em, więc jeśli nie mamy kolejnego tomu, szybko biegniemy po niego do księgarni. Tyle, że w przypadku trzeciego pojawia się poważny problem, nie doczekał się on jeszcze kontynuacji. 

Było już ogólnie, teraz pora na konkrety. PLO jest drugą pozycją o tak specyficznym gatunku z jakim się dotychczas spotkałem. Jest to połączenie fantasy i sf i to niezwykle udane. Niedaleka przyszłość, ludzkość posiada możliwości eksploracji kosmosu, odkryto zamieszkałą planetę na którą wysłano zespół ośmiu naukowców mających za zadanie zamieszkać na uboczu, upodobnić do mieszkańców i prowadzić badania. Zbieranie próbek, badanie życia, obyczajów, język, religia, geografia itd. Niestety kontakt się urywa, rozpoczyna się więc szkolenie zespołu, który ma udać się na planetę, zorientować w sytuacji i uratować naukowców. Szkolenie trwa rok, a w między czasie na ziemi wychodzi ustawa, która zabrania wszelkich działań na zamieszkałych planetach, a nawet ich satelitarnej obserwacji. Taka nawet najmniejsza ingerencja może spowodować zmianę kierunku rozwoju mieszkańców, może być bodźcem, który inaczej ukształtuje ten świat. Jednakże jako, że trening się odbył, niemałym wysiłkiem ludzkim i kosztami, zarząd odpowiedzialny za szkolenie podejmuje decyzję o wysłaniu w całkowitej tajemnicy jednego człowieka. Wybór pada na naszego bohatera, jakżeby inaczej. Vuko Drakkainen pół Polak, pół Fin wyposażony w najnowsze zdobycze technologiczne zostaje wysłany na obcą planetę. Ma dokładnie rok na rozeznanie się w sytuacji, uratowanie naukowców i ewentualne posprzątanie bałaganu, który narobili lub ich samych jeśli stali się poważnym zagrożeniem. Za rok bowiem od chwili przybycia na planetę pojawi się lądownik, który ich zabierze, do tego czasu jest zdany tylko na siebie. Zostaje wyposażony w niezwykle ostry i wytrzymały miecz, zbroje stylizowaną na tutejszą, ale wykonaną z najwytrzymalszych materiałów dostępnych na ziemi, kilka innych drobiazgów i cyfral. Jest to pasożyt umieszczony w mózgu, który zwiększa umiejętności bojowe użytkownika, pozwala widzieć w podczerwieni, a także jest swoistą bazą danych z informacjami o tym świecie, umożliwiającym między innymi bezproblemowe porozumiewanie się w tutejszych językach. Lecz to wszystko tylko przedmioty, wspomagacze które może stracić i nic z tych rzeczy nie zastąpi mu zdrowego ludzkiego rozsądku i nie wykona za niego misji. Świat do którego trafia Drakkainen przypomina nasze średniowiecze, ludzie zaś żyjący na terenach na których znalazł się Vuko, Wikingów. Tyle, że z jednym małym mankamentem.... w tym świecie istnieje magia. A dzięki tej magii wszelka możliwa elektronika szaleje. Co ciekawe nie jest to taka zwykła magia, z którą do tej pory mieliśmy okazję obcować. To bardzo dziwna i pokrętna magia, której normalni ludzie się boją i unikają jak ognia, a tylko szaleńcy po nią sięgają, później często tego żałując. Już pierwsze 2-3 rozdziały przekonają nas, że bohater wcale nie będzie miał łatwego zadania. Pytania się piętrzą, a odpowiedzi brak.

Vuko na swój sposób bardzo przypomina znanego dobrze wszystkim miłośnikom fantasy wiedźmina Geralta. To ten sam typ postaci, twardy, małomówny i cholernie niebezpieczny. Jeśli już otwiera usta to zazwyczaj rzuca jakimiś cynicznymi uwagami, które bawią czytelnika. W swoich podróżach czasem wspomina ziemie i ojczyste kraje. Ze wspomnień tych kreuje się dość ubogi obraz, jednakże jest on interesującą ciekawostką. Nie wszystko wygląda tak kolorowo jak by się zdawało, widać że nasz świat zmienił się niekoniecznie na lepsze, lecz Vuko w swoich wspomnieniach nie odnosi się do przeszłości, opisywany świat to jedyny jaki zna i akceptuje go bez nawiązywania do tego jak było kiedyś. Często zaś porównuje swój świat z tym który go otacza, w efekcie czego czytelnik nie raz parsknie rozbawiony, czy wybuchnie śmiechem. Szczególnie bawią momenty kiedy zirytowany Drakkainen zaczyna raczyć otoczenie wiązkami przekleństw w mieszance kilku różnych języków ^^

Akcja powieści została podzielona na dwa wątki. Kilka pierwszych rozdziałów wprowadza nas w nowe otoczenie i pozwala zapoznać się z postacią Vuko. Później rozdziały dotyczące Drakkainena przeplatają się z rozdziałami o całkiem innym klimacie. Drugim wątkiem jest historia Filara, cesarskiego syna, tohimona klanu Żurawia z kraju leżącego niemalże na drugim końcu świata względem miejsca gdzie zaczynamy podróż razem z Vuko. Obserwujemy losy Filara, jego dzieciństwo, nauki, poznajemy funkcjonowanie cesarstwa i jego historię. Potem zaś towarzyszami Filarowi w trudnej drodze w odległe zakątki kontynentu, kiedy to jego dotychczasowy świat zaczyna się walić, a on traci wszystko co było mu do tej pory znane. Pozornie niemające ze sobą nic wspólnego historie powoli zaczynają się dopełniać.

Jarosław Grzędowicz czaruje nas słowem jak mało który autor. Porywa w wir niesamowitej przygody pełnej zabawnych chwil, zaskoczenia czy momentów napięcia. Uważam, że to obowiązkowa lektura dla każdego wielbiciela fantastyki. Sam z niecierpliwością oczekuję kolejnego tomu i choć nie śpieszno mi do rozstania z Vuko i Filarem to mam cichą nadzieję, że nie będziemy torturowani oczekiwaniem na kolejne tomy. Z tego co czytałem wynika, iż PLO na początku miał być jednotomową powieścią, lecz z racji swojej objętości zaczął być dzielony na kolejne części. Mam nadzieję, że nie zostanie on sztucznie rozciągnięty i zachowa do końca wysoki poziom.

6 komentarze:

Karodziejka pisze...

To połączenie sf i fantasy kusi ;)

Aleksandra pisze...

Muszę przeczytać, ale na razie mam dość jakiegokolwiek sf. W ogóle to zazdroszczę weny ^^ Na mnie czekają cztery recenzje do napisania i zero chęci, by zmienić luźne myśli w zdania. Eh...

Harashiken pisze...

Sf występuje tam tylko na początku i w postaci śladowych ilości technologii, względnie w myślach i rozważaniach bohatera, poza tym to świat fantasy. Ale może to i lepiej, może doczekasz zakończenia cyklu zanim się za niego weźmiesz.

Weny? Nie Olu ja mam kompletny brak chęci i weny. A są jeszcze 3 rzeczy, które chce opisać w najbliższym czasie. Spróbuj jak ja, napisz co Ci przyjdzie do głowy, na następny dzień przeczytaj i popraw, dopisz coś, itd 2-3 dni i będziesz miała całkiem niezłą recenzje.

Ps. Zajrzyj na LC napisałem Ci o Lemie tak jak prosiłaś.

Anonimowy pisze...

Uwielbiam ten cykl, też pisałam o nim na swoim blogu. Ja, która do tej pory nie przepadałam za fantastyką, pochłonęłam te 3 tomy w mgnieniu oka. Mnie najbardziej podobały się pierwszy i trzeci, za to początek drugiego mnie nieco denerwował, ale oczywiście ogólnie całe dzieło jest niesamowite, pogratulować tylko autorowi wyobraźni, pomysłu i świetnego stylu.

Katarzyna Abramova pisze...

PLO jest absolutnie rewelacyjny! Przeczytałam wszystkie trzy tomy i nie mogę doczekać się czwartego, choć obawiam się, że na niego poczekamy...

Przy okazji zapraszam też do mnie, może znajdziesz coś ciekawego dla siebie :)
kacikzksiazka.blogspot.com

Dominika Strzelecka pisze...

Grzędowicz to mistrz w swoim fachu. Wciąż pamiętam, jak z wypiekami na twarzy pochłaniałam pierwszy tom Pana Lodowego Ogrodu. Teraz pozostaje tylko przeżyć dwa miesiące i w końcu będzie można się zatopić w lekturze ostatniego tomu :)

A tak na marginesie - "Popiół i kurz" też jest świetny, choć to nieco inny klimat. Pozdrawiam :)

Prześlij komentarz

Ostatnio postanowiłem otworzyć komentarze dla wszystkich. W związku z tym przestroga - komentujących anonimowo proszę o podpisywanie się. Komentarz anonimowy + wątpliwa jego wartość = śmietnik to samo tyczy się podpisanych komentarzy anonimowych, które uznam za zwykły spam. Anonimów proszę również o stosowanie chociaż podstawowych zasad ortografii. Porządek musi być, dziękuję, dobranoc!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...