Pyrkon, Pyrkon i po Pyrkonie, a relacja sama się nie napisze. Choć porównania nie mam rzec muszę, iż był to rzeczywiście konwent godny końca świata i prawdopodobnie trzy najlepsze dni w moim długim już życiu ^^ Mam wielką nadzieję, że tego końca jednak nie będzie i będę miał okazję wybrać się na kolejny za rok. Ale od początku.
Piątek godzina 10:30 odjazd pociągu do Poznania. Harashiken z wypchaną torbą na ramię i kilkutonowym plecakiem wypełnionym głównie nieswoimi książkami wyrusza na pierwszy w życiu konwent. Żeby nie było zbyt miło już na samym początku to na horyzoncie żadnych zadeklarowanych konwentowiczów. Pierwsza część podróży nudna i monotonna, na szczęście gdzieś w połowie drogi przedziały się rozluźniły i dane mi było się przesiąść do sąsiedniego gdzie zastałem (fanfary) dwie pary konwentowiczów. Nareszcie normalni ludzie, a i reszta podróży dzięki nim minęła bardzo szybko i w przyjemnej atmosferze (pozdrowienia dla Sylwii i Mateusza :)).
Pierwszy dzień nauczył mnie, że bez względu na to jak to bolesne (wczesna pora) należy przyjeżdżać tak by być na kilka godzin przed rozpoczęciem konwentu, bo urwanie głowy to mało ^^ Oficjalne rozpoczęcie miało miejsce o 15, a ja na miejscu byłem w okolicy 15.15. Odnalazłem moją przewodniczkę i ruszyliśmy w stronę miejsca akredytacji. Wejście na teren konwentu znajduje się praktycznie przy dworcu jednak z uwagi na brak akredytacji należało obejść cały obszar konwentu by dotrzeć do kas, więc narzekania mojej towarzyszki, która dawno już akredytację miała nie było końca ^^. Na miejscu czekała na nas masakrycznie długa kolejka, która na dobrą sprawę nie wiadomo czemu była tak długa ^^. Chwilę przystanku, szybki myk, przedarcie się przez drzwiami i cóż ukazało się mym oczom? Tłumy czekające nie wiadomo na co i króciutkie kolejeczki do kas, grzech nie skorzystać nie? Ach no i oczywiście ja cały czas z tobołami bowiem o 16 już zaczynały się interesujące prelekcje i konkursy, a jak się okazało szkoła jeszcze nieczynna gdyż zajęcia trwały do 17 czy nawet 18. Akredytacja przebiegła szybko dzięki wcześniejszemu zarejestrowaniu się na pyrkonowej stronie, więc już po chwili z identyfikatorem i opaską, a także całym bagażem mogłem ruszyć biegiem na pierwszy konkurs, bo nie było nawet czasu na zostawienie tego w szatni.
Powyżej zdjęcie całego zestawu otrzymywanego w kasach. Do najważniejszych należy bardzo ładnie wykonana kolorowa książeczka z opisami wszystkich atrakcji i planem budynków, papierowy plan z przejrzystą rozpiską sal i atrakcji jakie mają tam miejsce, identyfikator pozwalający wchodzić na teren konwentu i opaska wymagana przy przechodzeniu między budynkami na terenie konwentu, a także umożliwiająca dostanie się do szkoły, w której miejsce miał darmowy nocleg. A propo planu należy jeszcze dodać, iż fantastycznym pomysłem jest elektroniczna wersja rozpiski atrakcji dostępna na telefony komórkowe.
Wracamy jednak na właściwe tory. Ogółem pierwszy dzień to było chaotyczne przeglądanie planu i bieganie od sali do sali. W pewnym momencie udało nam się wyrwać, należało bowiem zająć jakieś miejsce noclegowe gdyż powierzchnia do spania kurczyła się z każdą minutą. Materac na podłogę i już swobodnie można było rzeczy zostawić i biec znów na konwent. Szkoła wyglądała... ach to trzeba było zobaczyć na własne oczy parapety obładowane rzeczami, podłogi, sale, korytarze, klatki schodowe z porozkładanymi materacami, kocami, karimatami i śpiworami, ludzie spali wszędzie po prostu wszędzie, a grali w planszówki nawet w ubikacjach kiedy na korytarzach zabrakło miejsc.Warto by jeszcze dodać odnośnie szkoły, że znajduje się ona o rzut kamieniem od targów tak wiec problemów z trafieniem nie ma.
Konwentowe atrakcje zaczęliśmy od konkursu wiedzowego z anime. Mnóstwo pytań, dużo ludzi i baardzo rozrywkowa prowadząca zapewniły świetną zabawę. Wynik niestety negatywny, trzymaliśmy się twardo mimo to nie dobrnęliśmy do końca, nagród brak. Ach właśnie nagrody. Dla niewiedzących za wiele o Pyrkonie śpieszę z informacją, iż w konkursach wygrać można tzw pyrfunty czyli konwentową walutę za którą można zakupić na specjalnym stoisku nagrody będące w większości książkami. O ile w zeszłym roku trzeba było podobno wybierać z niezbyt ciekawych dzieł, o tyle w tym roku obrodziło w interesujące bądź dobrze się zapowiadające pozycje.
Następnie poszła prelekcja o słowiańskich demonach, okraszona barwnymi i niezwykle ciekawymi rysunkami autorstwa prowadzących i pochodzącymi z ich własnej książki. Bestiariusz słowiański - Witold Vargas, Paweł Zych, zachęcam :)
Dalej odbył się szybki wypad do szkoły po książki i do kolejki po autograf Ian'a McDonald'a. Przyznać trzeba, że cieszył się popularnością. Zdążyłem się na chwilę odwrócić, w oczekiwaniu na jego przyjście i już przy stole stał dziki tłum, a chwilę po zajęciu przeze mnie kolejki za mną również znalazł się długi rządek kolejkowiczów. Wszystko odbyło się szybko i sprawnie, a ilość rzuconych na ławki tomiszczy rozbawiła autora :)
Ostatnim wartym wspomnienia punktem piątkowego programu była prelekcja mojej poznańskiej przewodniczki Tubki o smokach w mandze i anime. Całkiem interesująca i poprowadzona w humorystycznym stylu, choć niestety trwała jedynie godzinę, z pierwotnie zaplanowanych dwóch (gdybym napisał coś innego pewnie ukręciłaby mi głowę ^^).
Książki czekają na odbiór do 1 kwietnia, potem zostają u mnie ;) |
Relacjonować nocnych pogaduszek nie będę, napomknę jednak o samym noclegu tyle, iż w szkole, w której zakwaterowują się chyba wszyscy przyjeżdżający na trzy dni dosłownie każda powierzchnia płaska nadająca się do spania była zagospodarowana jak wspomniałem wcześniej dla nieprzywykłych widok niesamowity ^^ Po czterech godzinach snu przyszła pora na kolejny dzień konwentowania!
Sobotni ranek nie przyniósł zbyt dużo atrakcji, obiecujący konkurs został odwołany, a czas na niego przeznaczony poświęciliśmy zdobyciu prowiantu i pokręceniu się po okolicy ^^ Następnym interesującym sobotnim wydarzeniem był przemarsz przez teren konwentu wszystkich chętnych cosplayowców, a po nim próba przed konkursem na najlepszy strój, który to czas poświęciłem na zakupowe polowanie. Oto efekty:
Wiem, wiem spodziewaliście się pewnie czegoś bardziej książkowego, ale niestety jeśli chodzi o pierdółki i gadżety to dominuje m&a, książki zaś były opłacalne dopiero pod koniec konwentu :) Oczywiście to nie wszystko co można było znaleźć. Poza stosami niezwykle popularnych badzików, były jeszcze właśnie zakładki, poduchy, broń biała, plakaty i wiele wiele innych rzeczy niezbędnych w miejscu nagromadzenia się tylu świrów i maniaków ^^
Po zakupach przyszedł czas na Maskaradę czyli konkurs cosplayowy, w którym wzięła udział całkiem przyzwoita liczba osób. Kostiumy były w większości barwne i pomysłowe, wykonane naprawdę porządnie. Szczególną uwagę przykuły dwa, które ostatecznie wywalczyły sobie podium. Była to para przebrana za postacie z Warhammera z pneumatycznym "toporkiem" i skomplikowaną maszynerią na plecach, a także tzw Człowiek Szafa :) Trzecie miejsce należało zaś do Szalonego Kapelusznika. Poza tym rewelacyjnie prezentowała się steampunkowe załoga. Zachęcam do obejrzenia zdjęć na których na pewno odnajdziecie wyżej wspomnianych osobników i wiele innych ciekawych osób i atrakcji.
Kolejnym punktem programu była dyskusja z Jakubem Ćwiekiem, Maciejem Guzkiem, Rafałem Kosikiem, Krzysztofem Piskorskim i Piotrem Rogożą prowadzona przez Monikę Doerre o tym jak przygotować się na koniec świata, jak wygląda on u pisarzy, co zrobiliby w obliczu jego nadejścia itp. Naprawdę bardzo ciekawy i zabawny panel.
Dalej niestety troszeczkę chybiona jak na mój gust prelekcja o kulisach zbrodni i występku, a po nim autograf od Roberta M. Wegnera :) Wszelkie dziury w planowych atrakcjach były zaś wypełnione wizytami w sali DDRa i karaoke, w których to zabawach na szczęście udziału nie brałem. Poprzestałem wyłącznie na kibicowaniu znajomym maniakom obu tych atrakcji.
Niedzielny poranek wcale nie okazał się tak ciężki jak oczekiwałem po 2h snu. Zaczęliśmy od konkursu, który okazał się odwołany (kolejny!), czas więc można było poświęcić na jakąś przekąskę po czym na wykład o najdziwniejszych wynalazkach w historii takich jak pojeździe napędzanym psem, rowerze-amfibii, kapeluszu z radiem czy chociażby pianinie połączonym z odkurzaczem ^^.
Wkrótce niestety nadszedł czas przygotowań do powrotu. O godzinie 17 miałem pociąg powrotny, a chcieliśmy jeszcze udać się na jeden konkurs, który zaczynał się o 14. Spodziewałem się, że szybko odpadniemy i będzie jeszcze można spokojnie i bez pośpiechu załatwić resztę spraw, lecz wyszło oczywiście zupełnie inaczej. Konkurs był wielką niewiadomą, a spodziewana forma wiedzówki okazała się w rzeczywistości dość nietypowymi zadaniami. Zebrani podzielili się na czteroosobowe grupy i rywalizowali w czterech konkurencjach. Na początek była to gra w kamień, papier, nożyce z wykorzystaniem papierowego wachlarza i kasku ^^ Ten kto wygrał musiał szybko uderzyć przegranego wachlarzem w głowę zanim ten zasłonił się kaskiem. Gra na refleks trzeciego dnia konwentu o godzinie 14? Zabawny pomysł, zwłaszcza, że co bardziej zmęczeni i rozkojarzeni próbowali uderzać kaskiem zamiast wachlarza (jeden z naszych pewnie padłby trupem gdyby w porę się nie zasłonił ^^). Następna konkurencja było zaimprowizowanie scenki z wylosowanego anime (nam trafił się FMA), potem zaś jakiś dziki japoński taniec (tu już tylko dla dwóch wybranych osób z zespołu), który okazał się kompletną improwizacją. Na koniec przedstawienie wylosowanego hasła (będącego przedmiotem, postacią, osoba czy budynkiem charakterystycznym dla Japonii) przy użyciu trzech członków zespołu, podczas gdy czwarty miał za zadanie odgadnąć cóż to jest. Efekt? Dwie godziny dobrej zabawy i Baka Team zdobywa pierwsze miejsce po stworzeniu rewelacyjnej żywej Tokio Tower! Ostatni dzień tuż przed wyjazdem wreszcie wygrywamy :) 160 pyrfuntów za pierwsze miejsce to nie byle jaka nagroda. Sklepik z nagrodami był na szczęście jeszcze otwarty, ba mało tego musieliśmy jeszcze zaczekać na dostawę bo była nadzieja na lepsze nagrody, a potem jeszcze na tych którzy gdzieś się rozbiegli, a wracali ze mną. W między czasie więc zajrzałem do sąsiedniej sali gdzie już za normalną walutę można było zakupić książki. No i co? Nałóg wygrał, liczyłem na powrót do domu z większością zabranych funduszy, ale 15% rabatu i starania sprzedawców by pozbyć się tego co przywieźli przeważyły. Poniżej efekty wygranego konkursu i zrobionych zakupów:
Stosik z nagród |
Stosik zwykły |
Dobrze po 16, a o 16.53 pociąg, ja z plecakiem, torbą (wypchanymi po brzegi, bo jakoś tak zawsze się składa, że przy drugim pakowaniu nic nie chce wchodzić tak łatwo i ładnie jak za pierwszym razem) i jeszcze wielką reklamówką pełną ciężkich książek gnam na dworzec gdzie oczywiście kolejki, a tu jeszcze trzeba bilet kupić i odnaleźć właściwy peron. Na szczęście ze wszystkim się wyrobiłem, podróż powrotna przebiegła bez problemów w dodatku w towarzystwie dwojga konwentowiczów poznanych na miejscu i dwójki wspomnianej już wcześniej, która była z Łodzi :)
Z ciężkim sercem rzecz muszę iż ominęły mnie panele literacko-fantastyczne (w tym również te z McDonnaldem i Wegnerem). Tak wyszło, że albo je przegapiłem, albo biegaliśmy gdzieś indziej. Następnym razem na pewno bardziej się postaram, a przede wszystkim zawczasu przejrzę dokładnie plan i zrobię listy tego co koniecznie trzeba zaliczyć. Teraz jakoś na to zabrakło czasu, a wszystko odbywało się w chaosie i pośpiechu. Może to przez to, że to mój pierwszy konwent? Liczę na to, iż następnym razem lepiej się odnajdę i zorganizuję. Polcon w sierpniu ;)
W ramach podsumowania trzy ważne wnioski. Po pierwsze na konwencie człowiek nie musi wiele spać, po drugie na konwencie człowiek nie musi wiele jeść, po trzecie jednoosobowy materac nazywa się jednoosobowym ponieważ wciśnięcie na niego dwóch osób nie daje najlepszych rezultatów ^^.
Odnośnie dwóch pierwszych powiem tyle, że po prostu człowiek jest tak zalatany iż nie pamięta o głodzie, a zmęczenie jakoś w ogóle nie dopada kiedy jest tyle biegania, zajęć i unoszącego się w powietrzu entuzjazmu i energii. Kawałek pizzy, kanapka, czipsy itp ot całe konwentowe jedzenie, a sen? Cóż pierwszego dnia około 4 godzin, drugiego z racji przestawiania zegarów niecałe 2 godziny, a rezultat? Trochę ciężko wstać, ale potem już jak się człowiek rozbudzi to zero problemów. Najbardziej przymulony i zmęczony byłem w poniedziałek po blisko 9-10 godzinach snu ^^ Trzeci wniosek nie wymaga komentarza.
Ogółem więc jak wspomniałem na początku super! Po prostu super, niesamowita atmosfera, zwariowani, otwarci ludzie, super klimat, same superlatywy :) Jedyne na co można narzekać to brak czasu ^^, ale tego niestety zawsze nam brakuje, nawet w życiu codziennym.
Ps. Wtajemniczeni mogą obejrzeć zrobione przeze mnie zdjęcia na fb, reszta zainteresowanych musi się zadowolić poszukiwaniem oficjalnych ;)
17 komentarze:
Coraz bardziej żałuję, że nie byłam...:(
He he, też chciałam wykorzystać przyjaciółkę, żeby mi zdobyła autograf McDonalda, ale okazałam serce. W końcu i tak tachała już oba moje Wegnery... Może jeszcze innym razem na niego trafię.;)
Smoki w mandze i anime*.* - dlaczego mnie tam nie było?! Oraz: loffciam zakładkę z Alucardem^^
Cudne stosiki i relacja godna pozazdroszczenia. W przyszłym roku jadę, a co! (jak będzie koniec świata, to się wybiorę w jakiejś rzeczywistości alternatywnej).
Zazdroszczę! Na następnym rok sama może się wybiorę, ale jednak trochę daleko ;)
A zdobycze książkowe cudowne! Podkradłabym Ci kilka pozycji :D No i te nieksiążkowe też super :)
Bardzo ciekawa i obfita relacja. Szkoda, że Poznań daleko...
Ja już parę konwentów mam za sobą, a Pyrkon nie brzmi jakby się wyróżniał - może tylko wielkością i znanymi nazwiskami :) Organizacja to zawsze najtrudniejsza część, która często nie wychodzi za dobrze, ale tu chyba się w miarę udało :)
Chciałabym się kiedyś też wybrać na Pyrkon, ale na razie muszą mi wystarczyć konwenty wrocławskie :P Zapraszamy w tym roku na Polcon :>
PS. Żałuję tylko, że znowu nie dorwałam Kosika... Mam 4 książki, które pragną jego autografów :P
Gdzie i kiedy mam się zgłosić?? Nie zgadzam się na przepadek książki! :)
I dziękuję!!!! :)
Jak już Ci pisałam, zazdroszczę bardzo! Za rok muszę, muszę być! ^^ Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś przy jakiejś okazji uda mi się ujrzeć McDonalda i dostać podpis. :D
I piękne te stosy! :)
Nie radzę na FB, tam są zdjęcia Harashikena, ujrzałem je parę dni temu i dopiero dziś powoli mi wzrok wraca do stanu używalności.
Moreni: I prawidłowo ^^
To raczej było głupie z Twojej strony :P Polscy pisarze bywają na konwentach bardzo często, trzeba było lepiej dać jej McDonnalda bo nie wiadomo kiedy znów do nas zawita.
Nie wiem dlaczego, mnie nie pytaj. Może jeszcze na jakimś konwencie poprowadzi tą prelekcję.
Jedź, jedź miło będzie spotkać kolejnego bloggera na żywo :)
Ruczek: Dzięki, fajnie że nieksiążkowe też się podobają. A do konwentów zachęcam ja już się przekonałem i będzie mi jeśli tylko nic mi nie wypadnie nie zamierzam ważniejszych pomijać.
Louis: Dzięki :)
Immora: Jak możesz tak mówić! Żaden inny nie jest jak Pyrkon :P Ale zobaczymy jak zyskam porównanie.
Dzięki, na pewno wpadniemy, podejmujesz się roli przewodnika? ;)
A ja, że nie starczyło mi miejsca na "Dom Derwiszy" i pozostałe dwie książki Wegnera. Kosika do tej pory nie czytałem teraz z nagród mam jedną jego książkę więc zobaczymy jak mi się spodoba.
Viv: Bardzo proszę :)
Oceansoul: Jak się pytałem to nikt się nie wybierał, a teraz nagle wszyscy chętni ^^
Fenrir: Nie martw się mało osób go zna ;)
Oj, ja zawsze byłam chętna, bo uwielbiam konwenty. :D Wyjątkowo mi termin nie podpasował, ale odbiję sobie na tegorocznej Avangardzie, mam nadzieję. ^^
Heh, te demony słowiańskie mnie ostatnio ciągnęły... uznałam, że zbyt mało znam ojczyste mitologie^^
Ehh aż wstyd się przyznać, ale dopiero teraz dowiedziałam się, że coś takiego istnieje ^^ Przeczytałam cały post z niemałą ciekawością i... jak nic za rok pojadę! :)
Ah, zazdroszczę! Od dawna marzę o pojechaniu na jakiś konwent, ale myślę, że w końcu zrealizuję to marzenie :) Świetna relacja. Gratuluję zdobytych książek.
Pozdrawiam!
Za rok to już mnie nawet przygotowania do matury nie powstrzymają. Muszę pojechać! ;) Może i też na Polcon, choć to już, jak mówiłam, mniej prawdopodobne.
Ah ta anime, wypadałoby się wreszcie nim zainteresować...
Wygląda na to, że niemal w ostatniej chwili zdążyłam z odbiorem książki. Jeszcze raz dziękuję. :D
I w ogóle to ciekawa relacja, choć jeszcze bardziej przez nią żałuję, że nie pojechałam. :/
Oceansoul: Wyjątkowo w tym roku każdemu coś nie podpasowało, jak w grudniu będzie koniec świata to wszyscy pożałujecie :P
Karo: :)
Alessa: No trochę wstyd ^^ Zrekompensujesz sobie za rok.
Grafogirl: Najlepsza metoda, żeby się wybrać jak się tak marnie zbierasz to obiecać komuś, że będziesz ^^
Aleksandra: Co teraz już nawet próbna matura w piątek Ci nie przeszkodzi? :P
Nom, znajdź chwilę i uśmiechnij się do mnie to pomogę coś wybrać ^^
Ach no tak Ty nie wiedziałaś, a mogłem ją przetrzymać. Ale następne wozisz już sama ;)
Tak to już z relacjami bywa, ja się niezmiernie cieszę, że pojechałem i nie muszę podobnych czytać i się dołować ^^ Odbijesz sobie następnym razem. Cieszę się, że relacja mi wyszła :)
Muszę, po prostu muszę wybrać się na następny Pyrkon! Jeszcze nigdy nie byłam na żadnym konwencie i potwornie tego żałuję. Zakładki są cudowne. Dzięki za relację, bardzo przyjemnie się ją czytało :)
Byłem, potwierdzam. Super impreza, super ludzie, super atmosfera :D
PS. Zapraszam do mnie :)
Prześlij komentarz
Ostatnio postanowiłem otworzyć komentarze dla wszystkich. W związku z tym przestroga - komentujących anonimowo proszę o podpisywanie się. Komentarz anonimowy + wątpliwa jego wartość = śmietnik to samo tyczy się podpisanych komentarzy anonimowych, które uznam za zwykły spam. Anonimów proszę również o stosowanie chociaż podstawowych zasad ortografii. Porządek musi być, dziękuję, dobranoc!