Tytuł: Schwytany w światła
Cykl: Dominium Solarne
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 346
Status: posiadam
Ocena: 5/6
Daniel Bondaree były tanator, były buntownik, obecnie skazaniec po odsiadce. Buntownicy zniszczeni, Ulegli u władzy, Dominium wypuszczające macki w stronę Gladiusa oto co zostało. Choć "Schwytany..." utrzymuje świetny klimat "Kolorów..." i czyta się go równie szybko i przyjemnie to jednak jest nieznacznie słabszy od części pierwszej. Zabrakło tego co było chyba najmocniejszą stroną czyli militarystyki. "Kolory sztandarów" przepełnione były opisem wojskowych technologii, broni, wzmocnień, starć z korgardami, natomiast w "Schwytanym w światła" zabrakło tego kto mógłby walczyć. Pozostał tylko Daniel, niedobitek niemający możliwości przeciwstawienia się całemu Dominium. To historia człowieka, który przegrał wszystko i rozpaczliwie poszukuje celu dalszej swej egzystencji.
Cykl Dominium Solarnego powinien sobie liczyć moim zdaniem więcej tomów. Zabrakło mi dokładniejszego ukazania Dominium, a i historia Daniela prosi się o to, by pokazać ją na większej przestrzeni. O ile pierwszy tom nakręca się szybko i pędzi do przodu zachwycając czytelnika, o tyle w drugim akcja rozwija się powoli, nic nie wskazuje na to byśmy mogli doczekać się równie widowiskowych i dynamicznych scen jak w "Kolorach...", a i od początku cała historia zakrawa na mało optymistyczne zakończenie, bez nadziei na powrót do czasów, w których Dominium nie miało tu żadnej władzy.
Niewiele więcej mogę powiedzieć, tak naprawdę pomimo podobnej objętości ma tu miejsce zdecydowanie mniej istotnych wydarzeń, a wszystko sprowadza się do próby ucieczki Daniela od macek Dominium, które za wszelką cenę chce dostać go w swoje ręce. Równocześnie z losami Daniela śledzimy wydarzenia na Gladiusie poprzez Dinę i jej brata Ramzesa. Ten drugi wątek okazuje się być o tyle ciekawy, iż ukazuje potworności do jakich zdolne jest Dominium, a także wspaniale zarysowuje sposób w jaki ludzie przejmujący władzę potępiający sposoby poprzedników, sami zaczynają postępować jak oni, nawet nie zauważając jak stają się podobni do tych, których tak potępiali.
Podsumowując, jest do dobra książka, choć zdecydowanie nie tak porywająca jak cześć pierwsza. Ja na pewno sięgnę po "Głowobojców" tom opowiadań osadzonych w tym samym uniwersum i będę miał nadzieję, że może kiedyś Kołodziejczak powróci do tego uniwersum i napisze kolejne tomy, niekoniecznie już związane z Danielem i Gladiusem.
4 komentarze:
Hm, jak po recenzji pierwszego tomu chciałam sięgnąć, tak teraz jakoś już nie jestem pewna. Chyba sobie jednak odpuszczę, bo ani za militarystyką nie przepadam, ani za brakiem w jakimś stopniu dobrego zakończenia.;)
Chętnie zapoznam się z tym cyklem :-)
Moreni: Ej, a gdzie gratulacje z powodu powrotu? Gdzie fajerwerki, tort i wiwaty? Przyszła i już kręci nosem na pierwszą propozycję. Nieładnie oj nieładnie ;)
Flora: Zatem życzę przyjemnej lektury :)
Z gratulacjami poczekam na ten stosik zrodzony z promocji na UW;P
Prześlij komentarz
Ostatnio postanowiłem otworzyć komentarze dla wszystkich. W związku z tym przestroga - komentujących anonimowo proszę o podpisywanie się. Komentarz anonimowy + wątpliwa jego wartość = śmietnik to samo tyczy się podpisanych komentarzy anonimowych, które uznam za zwykły spam. Anonimów proszę również o stosowanie chociaż podstawowych zasad ortografii. Porządek musi być, dziękuję, dobranoc!