niedziela, 31 lipca 2011 | By: Harashiken

Dziewiąty Mag


Autor: A. R. Reystone
Tytuł: Dziewiąty Mag
Cykl: Otchłań
Tom: 1
Wydawnictwo: Red Horse
Oprawa: miękka
Liczba stron: 456
Status: posiadam
Ocena: 1/6

"KSIĄŻKA, KTÓREJ NIE ODSTAWISZ NA PÓŁKĘ!"
"TEGO ŚWIATA NIE ZECHCESZ OPUŚCIĆ..."

Cóż fakt faktem nie odstawiłem na półkę, ponieważ nie miałem takowej pod ręką, kiedy "Dziewiątego Maga" czytałem. Zamiast tego opuściłem ten świat już po kilku pierwszych rozdziałach i cisnąłem książkę w kąt. Zająłem się inną lekturą i tylko dzięki potężnej dozie determinacji i zasadzie "oceniać po skończeniu" udało mi się do Maga wrócić i przez niego przebrnąć.

Chwyciłem się za tą książkę przez pomyłkę. Przyczyniły się do tego wysokie oceny kilku użytkowników na pewnym serwisie książkowym, które ja nieopatrznie wziąłem za oceny redakcji. Na samym początku rzucają się w oczy trzy elementy, które powinny zaniepokoić każdego wyjadacza fantasy. Po pierwsze wydawnictwo, rzadko, kiedy bowiem zdarza się by mało znane wydawnictwa wydały coś godnego uwagi. Drugim elementem jest obcobrzmiące nazwisko autorki, która jak się okazuje jest Polką, a także kompletny brak informacji o jej osobie. Ostatnim zaś stylizowane strony. Dobra fantastyka wypromuje się sama nie potrzebuje nadrabiać tego wyglądem. Zaś te trzy elementy ewidentnie świadczą o niepewności autorki wobec swojego dzieła (jeśli ogóle można to nazwać dziełem), a także nadrabianiu treści przez formę. Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do konkretów.

Na początek weźmy na warsztat koncepcję powstania otoczenia, w którym porusza się bohaterka w świecie równoległym. Otóż był sobie wielki mag, który tędy akurat przechodził, znalazł źródełko niezwykłej magicznej wody, ściągnął ludzi założył miasto i pozostał tu, aż do śmierci. Dziwne? Banalne? Trochę już z fantasy przeżyłem i wiem, że wielcy, poważni magowie nie wędrują od tak bez celu, autorka zaś nie kwapiła się wyjaśnić czemu to źródełko jest tak niezwykle ważne, że wielki czarodziej postanowił zarzucić wszelkie życiowe cele i aspiracje i pozostać tutaj chroniąc je. Szalony ten mag moim zdaniem. Jednakże udowodnił on swoją wielkość! Otóż zawarł pakt ze smokami na mocy, którego smoki, aż po wsze czasy mają bronić stworzonego miasta i miast później powstałych przed stworami, które chcą zdobyć wyłączność na magiczną wodę. Tak więc smoki narażają życia, zostają ranne, giną w obronie ludzi i elfów w zamian zaś otrzymują...nic? Najwyraźniej Pani Reystone nie miała pomysłu co mogłoby skłonić smoki do takiego poświęcenia, więc przestała zwracać uwagę na tą drobnostkę. Ba mało tego! Nie dość, że nie otrzymują nic w zamian to nawet nikt nie raczy się nimi zająć kiedy zostają ranne w walce. Bowiem smoki są święte i traktowanie je jak inne zwierzęta (ergo leczenie ich) byłoby obrazą dla ich majestatu. Ciekawe jest natomiast to, że te "święte" smoki od pisklaka są trenowane do walki i traktowane jak broń. Czy tylko ja dostrzegam ten paradoks "świętości"? A kiedy liczba smoków drastycznie zaczęła spadać wezwano po weterynarza z ludzkiego świata, zamiast wykazać trochę własnej inicjatywy i sięgnąć do książek traktujących o opiece nad smokami, których mieli całą bibliotekę. Oczywiście żadnego wytłumaczenia dla takiego postępowania nie ma, a więc co? Kolejny poroniony pomysł Reystone? To już pozostawiam Waszej ocenie.

Kolejny element świata przedstawionego, który mi się nie podoba to zamieszkujące tę magiczną krainę stwory. Wygląda to tak jakby autorka wzięła wszystkie możliwe stworzenia z legend, podań i mitologii jakie jej do głowy przyszły i wrzuciła je właśnie tutaj. Mamy więc harpie, fauny, centaury, pegazy, cyklopy, chimery, trolle, syreny i jeszcze inne stworzenia, które wymyśliła sama autorka. Nic nie tłumaczy czemu jedne ludziom pomagają, a inne ładnie ze sobą współpracują i ich eksterminują. Będąc przy temacie świata nie sposób nie wspomnieć o czarnoskórych albo łysych elfach, które o mało co nie powaliły mnie na kolana. Owszem kanony można łamać, tworzyć coś nowego, ale umiejętnie. W innych warunkach może by się nawet przyjęły, ale nie w świecie, w którym co chwile widać potknięcia autorki, które zazwyczaj kończą się malowniczym upadkiem. Nie wspomnę już nawet "systemu rozrodczego" dziewięciu miast, który z logicznego punktu widzenia nie powinien nawet zaistnieć.

Teraz parę słówek o głównej bohaterce. Nie jestem pisarzem, nie znam się na tym i na pewno nigdy nim nie będę, tak więc mogę się mylić, ale uważam, że ważne jest aby autor miał dystans do bohatera, którego tworzy. W przypadku zaś Reystone wszystko wskazuje na to, że utożsamiała się ona z bohaterką, ba mało tego sama jest bohaterką, a to zwiastuje rychłe nieszczęścia. Trzydziestoparoletnia kobieta wychowująca samotnie córkę, szukająca miłości i wielkiej przygody, tak mniej więcej widzę Panią Reystone. Dodać do tego pomysł na stworzenie książki o przygodach, jakie chciałaby przeżyć i mamy tragedię. Postać Ariel jest zbyt wyidealizowana, wszystko jej się udaje, kłopoty się jej nie imają, a w dodatku bez jakiejkolwiek wiedzy czy praktyki magicznej czyni czary jakich nikt inny nawet nie widział. Odnośnie zaś samej magii, nie ma ona żadnego systemu, żadnych podstaw, odnosi się wrażenie, że jest sposobem na wytłumaczenie rzeczy, których nie da się zrobić normalnie.

Postaci są dość płaskie, brak im charakteru, wyrazista jest tylko sama Ariel co akurat nie powinno nikogo dziwić. Poza tym język jakim posługują się tutejsi ludzie... Cóż to chyba kolejny zabieg by trafić do młodszych czytelników, bowiem oni są mniej wymagający. Może łatwiej znajdzie się wśród nich nabywców kolejnej części. Mnie osobiście nóż się w kieszeni otwierał kiedy z ust elfów albo smoków padały słowa typu "siema", "elo", "wyluzuj", albo "spoko" czy też rozmowy w tym stylu.

Słówko o fabule. Nudna, banalna i przewidywalna, aż do bólu. "Zwroty akcji, zaskakujące niczym kręta i niebezpieczna droga, wikłają losy bohaterów." - autor tego tekstu musiał chyba pomylić książki, bowiem jeśli tu są tak zacne zwroty akcji, to nie wiem jak innym pisarzom fantasy udało się wymyślić intrygi, przy których te bledną. Na dodatek pod koniec książki wszystko się urywa, brak jakiegoś konkretnego zakończenia. To dobry zabieg, pod warunkiem, że umiejętnie stosowany, zaś w książce, w której z dobrych rzeczy nie pamiętam nic, jest to jedynie kolejny gwóźdź do trumny.

Tytułem końca. Nie polecam nikomu, w szczególności tym, którzy szukają czegoś na poziomie. Widzę, że tutaj "Dziewiąty Mag" otrzymał całkiem wysokie noty, mam więc nadzieję, że może moja opinia otworzy co poniektórym oczy, innych zaś uchroni przed chwyceniem za to powieścidło.

###
Publikowane na lubimyczytac.pl 

5 komentarze:

magdalena pisze...

Recenzja jest drugocząca. W rzeczywistosci zaś, ta książka mi się podobała. Nie spodziewałam się ambitnej literatury, gdy tylko przeczytałam opis na rewersie okładki. Potrzebowałam czegoś lżejszego i akurat idealnie ta lektura spełniła moje oczekiwania. Co się zas tyczy p. A.R. Reystone- czy to przypadkiem nie jest jej debiut literacki? Jeśli tak, to naprawdę fajna książka jak na pierwszy raz...

Anonimowy pisze...


Zgadzam się w całości. Na całe szczęście czytałam na e-booku (z chomikuj :D) więc nie zmarnowałam na nią pieniędzy. Osobiście nienawidzę tego typu książek, ponieważ psują dobrą opinię fantastyce. Usunęłam 'Dziewiątego Maga' i już więcej do niego nie wrócę. Do widzenia, czeka na mnie książka, która rzeczywiście ma "Zwroty akcji, zaskakujące niczym kręta i niebezpieczna droga, wikłają losy bohaterów"- 'Gra o Tron'. Do widzenia ;)

Anonimowy pisze...

W zupełności się zgadzam,mnie osobiście denerwowało to,że główna bohaterka jest po trzydziestce i ma córke.Również Marcus jest mało wyraźny i taki jakiś byle jaki.Pierwsza część była bardzo nudna,natomisat druga jest całkiem dobra,widać już jakąś intryge,coś się dzieje a Ariel już nie jest taka idelna,jest ktoś lepszy..

Anonimowy pisze...

Książka z biblioteki i całe szczęście. Generalnie żałośnie słaba, fantastyki czytam bardzo dużo, przez ostatnie kilkanaście lat książek szło w tysiące i powiem szczerze że od wielu lat nie spotkałem książki, którą miałem ochotę wywalić przed przeczytaniem. Zmusiłem się jednak do skończenia, żeby wiedzieć co mówię. jednym zdaniem o książce - TRZYMAĆ SIĘ Z DALEKA
totalny brak konsekwencji, jednowymiarowe postacie, fabuła bije po oczach naiwnością i zerową spójnością, straszne momenty w ogóle nie są straszne, ale namiętnie momenty już tak. Ewidentnie widać, że autorka stworzyła swoje książkowe alter-ego żeby się dowartościować, bo bohaterka jest super-heper-meg-uber-extra świetna, ale za to pokrzywdzona i niedoceniana. A autorka , tak samo jak bohaterka - super extra ale niedoceniana pani weterynarz koło 30 ;)

Unknown pisze...

Z jednej strony zgadzam się z Twoją opinią ale nie do końca, być może dlatego że od samego początku nie spodziewałam się wiele po tej książce i dlatego nawet miło się zaskoczyłam. Świat mi się podobał wciągnął mnie nawet, wątek miłosny - nie najgorszy do książek wysokich lotów temu daleko ale do przyjemnych odmóżdżaczy dla odpoczynku jest świetny. Ja póki co biorę się za następne część i mam nadzieję będę się dalej odmóżdżać przez święta. Pozdrawiam!

Prześlij komentarz

Ostatnio postanowiłem otworzyć komentarze dla wszystkich. W związku z tym przestroga - komentujących anonimowo proszę o podpisywanie się. Komentarz anonimowy + wątpliwa jego wartość = śmietnik to samo tyczy się podpisanych komentarzy anonimowych, które uznam za zwykły spam. Anonimów proszę również o stosowanie chociaż podstawowych zasad ortografii. Porządek musi być, dziękuję, dobranoc!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...