To już jest koniec moi drodzy (jeśli ktoś jeszcze tu zagląda) i czas najwyższy zamknąć ten interes. Nigdy nie pisałem profesjonalnie, nigdy nie pisałem na zlecenie, nie pisałem też dla innych, pisałem dla siebie. Blog powstał by mieć własny kącik dla siebie, miałem boom na czytanie książek który trwał prawie dwa lata, kończyłem jedną i sięgałem po drugą, choć nigdy nie zbliżyłem się nawet do wyników innych znajomych blogerów. Wtedy też, czytając miałem coś do powiedzenia, miałem swoje przemyślenia, rozważania czy refleksje po lekturze, które chciałem przelać na papier, a przy okazji mogłem je zakończyć poleceniem bądź odradzeniem ewentualnym bywalcom bloga.
Potem boom się skończył, tempo czytania zmalało, wciągnęły mnie inne sprawy, złapał odjutronizm. Efekt był taki, że ciężko mi było przy książce wysiedzieć. Jasne, nadal chciałem czytać, chciałem poznać te historie, chciałem nadrobić zaległości bo książek na półkach przybywało, a w statystykach przeczytanych nie malało, ale siadałem czytałem 2-3 strony i odkładałem książkę odciągany innymi sprawami. Do tego doszedł też fakt, że nie bardzo wiedziałem co napisać po skończonej lekturze. Fajna? Podobało mi się? Wszystko okej? Miałkie, wyświechtane, schematyczne posty byłyby bez sensu, może to śmierć weny, może efekt tego że za bardzo rozwlekałem lekturę i wszelkie przemyślenia rozpływały się rozciągnięte w czasie.
Kontynuowanie nie miało sensu, próbowałem coś pisać, ale znów rozwlekałem to, odkładałem na później, szczegóły przeczytanych pozycji rozmywały się i traciłem wątek. I znów odjutronizm w napisania i opublikowania tego kończącego posta, ale także nadzieja, że to minie, że znów przyjdzie wena, chęć i coś powstanie. To już ponad rok od jakiejkolwiek działalności, wpisów i w miarę sensownych recenzji skleconych ostatnimi resztkami weny. To nie ma sensu i pora powiedzieć sobie dość.
Kontynuowanie nie miało sensu, próbowałem coś pisać, ale znów rozwlekałem to, odkładałem na później, szczegóły przeczytanych pozycji rozmywały się i traciłem wątek. I znów odjutronizm w napisania i opublikowania tego kończącego posta, ale także nadzieja, że to minie, że znów przyjdzie wena, chęć i coś powstanie. To już ponad rok od jakiejkolwiek działalności, wpisów i w miarę sensownych recenzji skleconych ostatnimi resztkami weny. To nie ma sensu i pora powiedzieć sobie dość.
Czy wrócę? Nie wiem, blog będzie i nie zniknie na pewno, a przynajmniej nie z mojej ręki. Jeśli nadal ktoś tu zagląda, komuś się podobało i ktoś liczy na więcej, nasłuchujcie, może wrócę. Jeśli znów będę miał chęci i coś do przelania na papier wrócę na pewno, ale sądząc po ostatnim okresie, ostatnim roku, a nawet więcej - cóż jest na to niewielka szansa. Tak więc póki co żegnajcie!