niedziela, 31 lipca 2011 | By: Harashiken

Dwa nowe nabytki


Ostatni stosik, który do mnie trafił. :) Mały niestety, ale cóż poradzić, nie często będą się trafiały większe. Raz, że funduszy brak, dwa, że na półce rośnie stos do przeczytania, a książki ze sklepów nie pouciekają.

Tak więc mamy tutaj (od góry):
1) Ścieżka skarabeusza - piąty tom ze znakomitego cyklu Cienie Pojętnych, o którym pisałem już wcześniej.
2) Bohater Wieków - zwieńczenie znakomitej trylogii Z Mgły Zrodzony Brandona Sandersona, współautora ostatnich tomów Koła Czasu i autora niesamowitego ElantrisChoć wydaje się, że to koniec Sanderson zapowiedział kolejną cześć, której akcja toczy się 300 lat po wydarzeniach z trylogii.

Ps. Wszystkie opinie opublikowane dotychczas na blogu były napisane już jakiś czas temu i zamieszczone w serwisie lubimyczytac.pl . Do niektórych wprowadziłem drobne poprawki, dopisałem kilka zdań itp. Od tej pory wszelkie wpisy, opinie i publikacje na blogu będą tworzone na bieżąco :) 


Siewca Wiatru


Autor: Maja Lidia Kossakowska
Tytuł: Siewca Wiatru
Cykl: Zastępy Anielskie
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: twarda
Liczba stron: 651
Status: posiadam
Ocena: 3/6

Siewca zupełnie do gustu mi nie przypadł, od początku wydawał się drętwy i nie porywał. Od pierwszych kart powieści odniosłem wrażenie, że anielskie uniwersum zmusza autora do trzymania się pewnych norm, utartych szlaków, pociąga za sobą konieczne rozwiązania przez co wykreowany świat staje się mało plastyczny i nie zaskakuje. W przeciwieństwie do bardziej tradycyjnych światów fantasy, z którymi można robić wszystko, w których fabułę, postacie, rasy czy świat można kształtować dowolnie przełamując wszelkie kanony i schematy. Nie potrafię tego dokładnie opisać, to po prostu wrażenie towarzyszące czytaniu, którego nie sposób odpowiednio wyrazić słowami.

Bardzo irytowało mnie zachowanie wielkiej czwórki. Najważniejsze postacie Królestwa w obliczu zagrożenia zachowywały się jak dzieciaki, drażniąc się, dogryzając i lejąc po mordach. Na szczęście potem przestało się to rzucać w oczy, ale sam początek nie wywarł na mnie dobrego wrażenia. Nie tak powinny się zachowywać anioły stojące na czele królestwa liczące sobie kilka tysięcy lat.

Być może moja wyobraźnia szwankuje, ale zupełnie nie ogarniałem wizji autorki względem struktury królestwa. Siedem niebios, ich prowincje i tak dalej, nie byłem w stanie złożyć tego w jakiś przejrzysty obraz. Tak samo jak końcowej bitwy, w której niby brało udział całe Królestwo i Głębia, ale nigdzie nie padły żadne liczby. Ginęły anonimowe zastępy, konali dowódcy, którzy zostali stworzeni wyłącznie na potrzeby wojny, bowiem nikt wcześniej o większości z nich nie wspominał. Choć była to jedna wielka masakra cudem ocaleli wszyscy najważniejsi bohaterowie.

Przyznam, że jak wielu z was zapewne, ja również nie lubię jak giną bohaterowie, zwłaszcza tacy, których się lubi i do których się przywiązuje. Jednakże umiejętne uśmiercenie kilku nadaje wyrazistości i sprawia, że historia staje się bardziej realistyczna. W wypadku siewcy nie sposób było przywiązać się do któregoś z bohaterów, ich losy były mi najzupełniej obojętne i nawet gdyby nagle wszyscy padli trupem w ogóle by mnie to nie poruszyło.

Na plus zaliczyć można podział świata na Królestwo rządzone przez jego regentów, Głębię z Lucyferem na czele, który przed wiekami dopuścił się buntu i został wygnany i dominium Antykreatora, przeciwieństwo Boga. Bowiem Głębia i Królestwo to dwie strony tej samej monety, które często się dopełniają i współpracują po kryjomu. Szkoda tylko, że głębia prawie w ogóle nie została nam przybliżona.

Na koniec powiem tak, ani nie polecam, ani też nie odradzam. To moje pierwsze spotkanie z anielskim uniwersum być może zacząłem od złej strony, a być może po prostu nie jest to świat, który mi odpowiada. Wiem na pewno, że ciężko mi będzie przebrnąć przez dwa tomy Zbieracza Burz, ale to dopiero za jakiś czas. Są przecież inne światy niż ten. :)

###
Publikowane na lubimyczytac.pl 

Dziewiąty Mag


Autor: A. R. Reystone
Tytuł: Dziewiąty Mag
Cykl: Otchłań
Tom: 1
Wydawnictwo: Red Horse
Oprawa: miękka
Liczba stron: 456
Status: posiadam
Ocena: 1/6

"KSIĄŻKA, KTÓREJ NIE ODSTAWISZ NA PÓŁKĘ!"
"TEGO ŚWIATA NIE ZECHCESZ OPUŚCIĆ..."

Cóż fakt faktem nie odstawiłem na półkę, ponieważ nie miałem takowej pod ręką, kiedy "Dziewiątego Maga" czytałem. Zamiast tego opuściłem ten świat już po kilku pierwszych rozdziałach i cisnąłem książkę w kąt. Zająłem się inną lekturą i tylko dzięki potężnej dozie determinacji i zasadzie "oceniać po skończeniu" udało mi się do Maga wrócić i przez niego przebrnąć.

Chwyciłem się za tą książkę przez pomyłkę. Przyczyniły się do tego wysokie oceny kilku użytkowników na pewnym serwisie książkowym, które ja nieopatrznie wziąłem za oceny redakcji. Na samym początku rzucają się w oczy trzy elementy, które powinny zaniepokoić każdego wyjadacza fantasy. Po pierwsze wydawnictwo, rzadko, kiedy bowiem zdarza się by mało znane wydawnictwa wydały coś godnego uwagi. Drugim elementem jest obcobrzmiące nazwisko autorki, która jak się okazuje jest Polką, a także kompletny brak informacji o jej osobie. Ostatnim zaś stylizowane strony. Dobra fantastyka wypromuje się sama nie potrzebuje nadrabiać tego wyglądem. Zaś te trzy elementy ewidentnie świadczą o niepewności autorki wobec swojego dzieła (jeśli ogóle można to nazwać dziełem), a także nadrabianiu treści przez formę. Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do konkretów.

Na początek weźmy na warsztat koncepcję powstania otoczenia, w którym porusza się bohaterka w świecie równoległym. Otóż był sobie wielki mag, który tędy akurat przechodził, znalazł źródełko niezwykłej magicznej wody, ściągnął ludzi założył miasto i pozostał tu, aż do śmierci. Dziwne? Banalne? Trochę już z fantasy przeżyłem i wiem, że wielcy, poważni magowie nie wędrują od tak bez celu, autorka zaś nie kwapiła się wyjaśnić czemu to źródełko jest tak niezwykle ważne, że wielki czarodziej postanowił zarzucić wszelkie życiowe cele i aspiracje i pozostać tutaj chroniąc je. Szalony ten mag moim zdaniem. Jednakże udowodnił on swoją wielkość! Otóż zawarł pakt ze smokami na mocy, którego smoki, aż po wsze czasy mają bronić stworzonego miasta i miast później powstałych przed stworami, które chcą zdobyć wyłączność na magiczną wodę. Tak więc smoki narażają życia, zostają ranne, giną w obronie ludzi i elfów w zamian zaś otrzymują...nic? Najwyraźniej Pani Reystone nie miała pomysłu co mogłoby skłonić smoki do takiego poświęcenia, więc przestała zwracać uwagę na tą drobnostkę. Ba mało tego! Nie dość, że nie otrzymują nic w zamian to nawet nikt nie raczy się nimi zająć kiedy zostają ranne w walce. Bowiem smoki są święte i traktowanie je jak inne zwierzęta (ergo leczenie ich) byłoby obrazą dla ich majestatu. Ciekawe jest natomiast to, że te "święte" smoki od pisklaka są trenowane do walki i traktowane jak broń. Czy tylko ja dostrzegam ten paradoks "świętości"? A kiedy liczba smoków drastycznie zaczęła spadać wezwano po weterynarza z ludzkiego świata, zamiast wykazać trochę własnej inicjatywy i sięgnąć do książek traktujących o opiece nad smokami, których mieli całą bibliotekę. Oczywiście żadnego wytłumaczenia dla takiego postępowania nie ma, a więc co? Kolejny poroniony pomysł Reystone? To już pozostawiam Waszej ocenie.

Kolejny element świata przedstawionego, który mi się nie podoba to zamieszkujące tę magiczną krainę stwory. Wygląda to tak jakby autorka wzięła wszystkie możliwe stworzenia z legend, podań i mitologii jakie jej do głowy przyszły i wrzuciła je właśnie tutaj. Mamy więc harpie, fauny, centaury, pegazy, cyklopy, chimery, trolle, syreny i jeszcze inne stworzenia, które wymyśliła sama autorka. Nic nie tłumaczy czemu jedne ludziom pomagają, a inne ładnie ze sobą współpracują i ich eksterminują. Będąc przy temacie świata nie sposób nie wspomnieć o czarnoskórych albo łysych elfach, które o mało co nie powaliły mnie na kolana. Owszem kanony można łamać, tworzyć coś nowego, ale umiejętnie. W innych warunkach może by się nawet przyjęły, ale nie w świecie, w którym co chwile widać potknięcia autorki, które zazwyczaj kończą się malowniczym upadkiem. Nie wspomnę już nawet "systemu rozrodczego" dziewięciu miast, który z logicznego punktu widzenia nie powinien nawet zaistnieć.

Teraz parę słówek o głównej bohaterce. Nie jestem pisarzem, nie znam się na tym i na pewno nigdy nim nie będę, tak więc mogę się mylić, ale uważam, że ważne jest aby autor miał dystans do bohatera, którego tworzy. W przypadku zaś Reystone wszystko wskazuje na to, że utożsamiała się ona z bohaterką, ba mało tego sama jest bohaterką, a to zwiastuje rychłe nieszczęścia. Trzydziestoparoletnia kobieta wychowująca samotnie córkę, szukająca miłości i wielkiej przygody, tak mniej więcej widzę Panią Reystone. Dodać do tego pomysł na stworzenie książki o przygodach, jakie chciałaby przeżyć i mamy tragedię. Postać Ariel jest zbyt wyidealizowana, wszystko jej się udaje, kłopoty się jej nie imają, a w dodatku bez jakiejkolwiek wiedzy czy praktyki magicznej czyni czary jakich nikt inny nawet nie widział. Odnośnie zaś samej magii, nie ma ona żadnego systemu, żadnych podstaw, odnosi się wrażenie, że jest sposobem na wytłumaczenie rzeczy, których nie da się zrobić normalnie.

Postaci są dość płaskie, brak im charakteru, wyrazista jest tylko sama Ariel co akurat nie powinno nikogo dziwić. Poza tym język jakim posługują się tutejsi ludzie... Cóż to chyba kolejny zabieg by trafić do młodszych czytelników, bowiem oni są mniej wymagający. Może łatwiej znajdzie się wśród nich nabywców kolejnej części. Mnie osobiście nóż się w kieszeni otwierał kiedy z ust elfów albo smoków padały słowa typu "siema", "elo", "wyluzuj", albo "spoko" czy też rozmowy w tym stylu.

Słówko o fabule. Nudna, banalna i przewidywalna, aż do bólu. "Zwroty akcji, zaskakujące niczym kręta i niebezpieczna droga, wikłają losy bohaterów." - autor tego tekstu musiał chyba pomylić książki, bowiem jeśli tu są tak zacne zwroty akcji, to nie wiem jak innym pisarzom fantasy udało się wymyślić intrygi, przy których te bledną. Na dodatek pod koniec książki wszystko się urywa, brak jakiegoś konkretnego zakończenia. To dobry zabieg, pod warunkiem, że umiejętnie stosowany, zaś w książce, w której z dobrych rzeczy nie pamiętam nic, jest to jedynie kolejny gwóźdź do trumny.

Tytułem końca. Nie polecam nikomu, w szczególności tym, którzy szukają czegoś na poziomie. Widzę, że tutaj "Dziewiąty Mag" otrzymał całkiem wysokie noty, mam więc nadzieję, że może moja opinia otworzy co poniektórym oczy, innych zaś uchroni przed chwyceniem za to powieścidło.

###
Publikowane na lubimyczytac.pl 

Mroczna Wieża

Autor: Stephen King
Tytuł: Roland, Powołanie Trójcy, Ziemie Jałowe, Czarnoksiężnik i kryształ, Wilki z Calla, Pieśń Susannah, Mroczna Wieża
Cykl: Mroczna Wieża
Wydawnictwo: -
Oprawa: -
Status: chcę mieć
Ocena: 6+/6

Drugie dzieło Kinga, z którym miałem styczność. Pierwszą jego książką były "Oczy Smoka" gdzie zaintrygowała mnie postać Randala Flagga, która to skłoniła mnie do sięgnięcia po "Mroczną Wieżę".

Jest to połączenie kilku gatunków literackich, które tworzy coś zupełnie odmiennego i trudnego do sklasyfikowania bowiem nie ośmieliłbym się nazwać "Mrocznej Wieży" sf/fantasy z domieszką kilku innych gatunków, to coś zupełnie niepowtarzalnego.

Pierwsza część to podróż wraz z tytułowym Rolandem przez pustynię i góry aż do morza, podróż dziwna wraz z dziwnym towarzyszem, o którym dowiadujemy się więcej dopiero pod koniec książki jak i o celu jego wędrówki. Nawet jego imię poznajemy dopiero pod sam koniec, przynajmniej w oryginale, którego tytuł brzmi "Rewolwerowiec", tu zaś wystarczy spojrzenie na okładkę. Zabieg zatajenia informacji o bohaterze uważam za znaczny plus dodający klimatu i tajemniczości książce. Poza tym nie mogę się zgodzić z tymi, którzy twierdzą, iż ta część jest najsłabsza. Owszem jest najkrótsza i najuboższa ze wszystkich, ale to tylko działa na jej korzyść i czyni ją doskonałym wprowadzeniem do serii. Mnie osobiście zaintrygowała i zachęciła do szybkiego zabrania się za kolejne tomy.

Poza tym należy wspomnieć o kunszcie jakim wykazał się King tworząc ten cykl. Otóż wykazał się on niebywałym talentem łączenia rzeczy często sprzecznych w spójną całość. Stworzony świat, jest światem znacznie bardziej zaawansowanym technologicznie niż nasz, cofniętym w zamierzchłą przeszłość, która przy tym poziomie technologii nie powinna już istnieć. King tworzy tu zestawienia i sytuacje absurdalne, czy też bezsensowne, rażące sprzeczności, które gdzie indziej nie miałyby prawa bytu i łączy je w coś niezwykle naturalnego, logicznego, budującego niezwykły klimat tego świata.

Ponadto kolejnym wartym uwagi elementem Wieży jest nawiązanie do innych dzieł autora. Zgodnie z treścią jednego z tomów wszystkie dzieła posiadają mniejsze bądź większe nawiązania do Wieży (albo raczej Wieża do nich). Przykładem może być tu Pere Callahan będący głównym bohaterem "Miasteczka Salem", którego historia pojawia się w "Mrocznej Wieży" i którego postać odgrywa ważną rolę.

Dużym zaskoczeniem jest również zakończenie powieści, a raczej dwa zakończenia. Jedno, które pozostawia niedosyt i każe nam czytać dalej i drugie będące kontynuacją wydarzeń, którego czytanie odradza nam sam autor, zwracając się bezpośrednio do czytelnika tuż po wspomnianym pierwszym.

Nie sposób również nie wspomnieć o wszechobecnym Ka, które prowadzi Rolanda. Nie sposób tego wytłumaczyć czy opisać, to coś na kształt przeznaczenia, choć zupełnie od niego różne. Po prostu sami musicie je poczuć żeby zrozumieć, a poczujecie na pewno jeśli tylko książki nie są dla was zlepkiem liter.

Słowem końca, "Mroczna Wieża" to seria, którą powinien przeczytać każdy kto lubuje się w szeroko pojętej tematyce fantastycznej, choć zapewne znajdą się tacy, którym szczególny styl Kinga nie przypadnie do gustu i którzy nie docenią wartości książki. Dla mnie osobiście jest to genialna powieść, zupełnie niepowtarzalna, wnosząca bardzo wiele do literatury fantastycznej.

Hile Rewolwerowcy i wy, którzy zamierzacie zabrać się za przygody Rolanda! Niech Ka prowadzi was dokądkolwiek zmierzacie.

###
Publikowane na lubimyczytac.pl

Dziedzictwo - Cykl


Autor: Christopher Paolini
Tytuł: Eragon, Najstarszy, Brisingr
Cykl: Dziedzictwo
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 1873
Status: posiadam
Ocena: 4/6

Zdecydowanie cyklu Dziedzictwo nie można zaliczyć do dzieł wybitnych, jednakże czegóż innego można by spodziewać się po autorze debiutującym w tak młodym wieku? Że stworzy arcydzieło na miarę Władcy Pierścieni? No nie wydaje mi się. Dziedzictwo pełne jest zapożyczeń z innych dzieł literatury fantasty takich jak osławiony Władca Pierścieni czy Ziemiomorze, a niektórzy nawet zarzucają mu czerpanie pomysłu na fabułę z Gwiezdnych Wojen. Wszystko to jednak jest moim zdaniem skomponowane w spójną, logiczną całość, bez rażących elementów i nieścisłości. To zaś, iż sam pomysł i wykonanie jest wtórne i nic nowego do fantasy nie wnosi, a wręcz powiela znane, oklepane i banalne koncepcje to już inna bajka.

Dziedzictwo czyta się szybko i przyjemnie, nie wymaga od czytelnika specjalnego skupienia, nie skłania do rozmyślań. Na pewno nie znajdziecie tu błyskotliwej porywającej fabuły i zapierających dech w piersi zwrotów akcji, choć pewne zaskoczenia na pewno się znajdą. To po prostu dobra lektura, można by rzec, że nawet bardzo dobra jak na tak niedoświadczonego autora. Na pewno spodoba się młodszym entuzjastom fantasy, a starszym wyjadaczom pozwoli odpocząć od górnolotnych dzieł wymagających od czytelnika uwagi i skupienia.

Sam sięgnąłem po Eragona ze względu na bardzo sprzeczne opinie znalezione w internecie i nie żałuję ani czasu ani pieniędzy nań wydanych. Świetnie się przy nim bawiłem. Poza tym całkiem dobrze prezentuje się na półce wydanie w twardej oprawie, choć smoków z okładki do realistycznych zaliczyć nie można. Obecnie czekam na ostatni tom ciekaw zakończenia tego interesującego cyklu.

Opinia zostanie uzupełniona po wydaniu ostatniego tomu.

###
Publikowane na lubimyczytac.pl

Cienie Pojętnych


Autor: Adrian Tchaikovsky
Tytuł: Imperium Czerni i Złota, Klęska ważki, Krew modliszki, Hołd dla mroku
Cykl: Cienie Pojętnych
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: miękka
Liczba stron: 2202
Status: posiadam
Ocena: 6/6

Adrian Tchaikovsky wpuszcza świeży powiew do fantasy. A przynajmniej ja ostatnio nie czytałem nic równie odległego od mniej lub bardziej wytartych schematów.

Ten wspomniany powiew to pomysł na rasy. I to nie byle jakie rasy. Nie mamy tu zwykłych nudnych ludzi, czy też zwykłych mniej nudnych ludzi ergo czarodziejów. Nie ma elfów, krasnoludów czy innych mniej lub bardziej fantastycznych stworzeń. Mamy zaś człekopodobne istoty wywodzące się od wszelkiej maści insektów, z odziedziczonymi po nich pewnymi specjalnymi umiejętnościami zwanymi tu sztuką (coś będące odpowiednikiem magii, choć to nie najwłaściwsze słowo na jej określenie). Zatem mamy tu naprawdę mnogość różnorodnych ras (od żukowców począwszy, poprzez modliszowców, pająkowców, a na skorpiońcach kończąc), a każda z tych ras ma swój odrębny sposób bycia, dziedzictwo kulturowe, poglądy czy też specjalne umiejętności. Poza tym warto nadmienić, iż rasy tutaj dzielą się na dwie grupy, pojętnych i niepojętnych. Kilkaset lat temu Niepojętni rządzili światem, a także władali sztuką, pojętni zaś byli ich niewolnikami. Z czasem jednak wybuchła rewolucja technologiczna i niepojętni powoli zaczęli odchodzić w mroki niepamięci, wraz z ich sztuką, której siłę dawała wiara nią (bowiem pojętni opowieści o sztuce uważają za bajki). Co zaś się tyczy dziedzictwa sztuki, to u każdej rasy objawia się ona inaczej. Jedni widza w ciemności, inni potrafią latać, a jeszcze inni posiadają umiejętność wspinania się po pionowych ścianach.

Teraz zaś ciut o samej fabule. Otóż na Nizinach żyją najróżniejsze rasy, swoje miasta-państwa mają różnego rodzaju mrówcy, muszcy, modliszowcy, ciemcy, a także żukowce w Kolegium, które posiada uniwersytet, a tym samym otwarte jest na każdą rasę. Niziny jednak od zawsze były podzielone, a miasta-państwa często toczyły między sobą wojny. Nadciąga jednak zagrożenie w postaci imperium os. Osy są bowiem narodem wojowników, narodem złożonym wyłącznie z żołnierzy mających jeden cel, podbijać i niewolić kolejne ludy, kolejne ziemie. Teraz zaś zwrócili swoją uwagę na Niziny. My zaś towarzyszymy małej grupie osób, która jako jedyna zdaje sobie sprawę z zagrożenia jakim są nadciągające armie os i pogłoski o kolejnych miastach podbijanych na wschodzie.

Nie mamy tu żadnych potężnych bohaterów, przepowiedni czy legend i ratowania świata przed wielkim spersonalizowanym złem. Tylko ludzi i ludzi, a także obraz wojny pomiędzy nimi. To zaś jest moim zdaniem wielkim plusem u Tchaikovskiego, a także miłą odmianą od tego, czego nie może uniknąć większość fantasy.

Nie wiedzieć czemu, do każdego tomu podchodziłem z dystansem i obawiałem się znużenia, jednak każdy po kilku stronach wciąga czytelnika i nie pozwala mu się znudzić. Akcja co chwilę przeskakuje pomiędzy miejscami i bohaterami, co akurat w tym przypadku uważam za zaletę.

To moim zdaniem kolejna pozycja, którą powinien zainteresować się każdy szanujący się miłośnik fantasy. Zdecydowanie polecam.

###
Publikowane na lubimyczytac.pl 

Księga Całości

Autor: Feliks W. Kres
Tytuł: Północna Granica, Król Bezmiarów, Grombelardzka Legenda (tom 1 i 2), Pani Dobrego Znaku (tom 1 i 2)
Cykl: Księga Całości
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 2863
Status: posiadam
Ocena: 5+/6

Przyznam szczerze, że do rodzimego fantasy nigdy przekonany nie byłem, nigdy nie wiadomo cóż może się trafić. Zanim, bowiem zagraniczne dzieła trafią na nasze półki zdążą już sobie wyrobić renomę na świecie, a i poprzez decyzje wydawnictw wiele miałkich powieści się przesiewa. Dlatego też do „Księgi Całości” podszedłem ostrożnie. Zaintrygowały mnie opinie mówiące, że jest to najmroczniejszy i najbrutalniejszy polski cykl fantasy. Byłem ciekaw.

Pierwsze wrażenie było… nienajlepsze. Nie tego szukam w fantasy. Bardziej chyba interesują mnie barwne światy, ciekawa magia, przygody. Choć to często wiąże się ze sztampową fabułą „od zera do bohatera”, więc z chęcią sięgam po książki z innowacyjnymi pomysłami. U Kresa zaś na początku widać tylko wojnę, wojnę i jeszcze trochę wojny. Powieść militarystyczna pełną gębą, opisy ruchów wojsk, manewrów, podchodów i zasadzek ciągle i wciąż. Okraszone pewną dozą polityki. Ale taka właśnie jest północna granica, tam trwa wojna z alerskimi plemionami. Trup ściele się gęsto po obu stronach, autor bowiem nie szczędzi nikogo, taka jest wojna i koniec. Jest to na swój sposób minus bowiem ciężko przyzwyczaić się do któregoś z bohaterów, kiedy może się okazać, że po udanej akcji kiedy wszystko powinno skończyć się dobrze kogoś trafia zbłąkana strzała. Ale nigdy nie znasz dnia ani godziny. Pierwszy tom jest jednak krótki, zaciekawiony wizją Kresa postanowiłem chwycić za kolejne. Im dalej w las tym więcej drzew jak to mówią, zatem do bitew dochodzi polityka. Dwa aspekty fantasy, które w takich ilościach wprost „uwielbiam”. Jednakże pod płaszczykiem militarystyki i polityki kryje się coś znacznie wspanialszego. Ale o tym później.

Najbardziej intrygującym elementem „Księgi Całości” jest chyba fakt, że po 4 tomach (wydanych w 6 częściach) nadal tylko podejrzewam dokąd zmierza autor i co jest ostatecznym celem powieści. Każdy tom to osobna historia, z innej części Szereru. Armektańczycy podbili wszystkie ziemie, stworzyli prowincje, Dartan, Grombelard i Garre. Zapanował wieczny pokój, a okazyjne walki toczy się jeszcze tylko przy północnej granicy, za którą na niewielkim skrawku kontynentu rządzi inna, niepojęta siła – Aler. Każda część cyklu to inna opowieść, inni bohaterowie, inna część wiecznego cesarstwa. Czasem słyszymy o tych, których losy śledziliśmy wcześniej, lub docierają do nas echa wydarzeń z poprzednich części, ale akcja zawsze skupia się na nowej historii. Bohaterowie zaś są bardzo prawdziwi, ludzcy. Zazwyczaj to zwykli ludzie w nie zawsze zwykłych okolicznościach. I choć wydawać by się mogło, że przeznaczone im są czyny, których echa dotrą do innych prowincji, a może nawet zatrzęsą całym wiecznym cesarstwem, to są oni tylko ludźmi. Zawsze mogą się potknąć i nie sprostać celom, które sobie wyznaczyli. Na uwagę zasługuje szczególnie brak podziału na dobro i zło. Choć toczą się tu nieustanne bitwy nie można jednoznacznie określić po czyjej stronie stoi racja. Obie strony mają swoje racje, słuszne racje i ideały, dla których się poświęcają i za które giną. Warto jeszcze wspomnieć o tym, iż pod niebem szereru poza ludźmi rozumem zostały obdarzone koty i sępy. O ile o tych ostatnich naprawdę niewiele wiadomo, o tyle koty są niezwykle interesujące. Nie będę tu się o nich rozpisywał, sami możecie je poznać, jednakże muszę przyznać, że zostały stworzone niezwykle prawdziwie. Ich charakter i zasady, którymi się rządzą, motywy postępowania, sposób prowadzenia rozmów wszystko to jest tak odmienne od ludzi, a jednocześnie tak naturalne i prawdziwe. Są niewątpliwym atutem tej serii.

Pod pozorem zupełnie niezwiązanych ze sobą historii pełnych bitew i polityki Kres przedstawia nam spójny obraz Wiecznego Cesarstwa. Z rozmów i opisów wyłania się powoli struktura cesarstwa i jego prowincji, struktura wojska, polityka cesarstwa i jego prowincji, wierzenia i obyczaje poszczególnych ludów, ich historia i kultura. Jednym słowem poprzez te historie autor przedstawia nam wykreowany przez siebie świat, niezwykle szczegółowy i spójny świat. Tak przynajmniej mnie się wydaje, bowiem nie znalazłem tu innego punktu wspólnego dla wszystkich części, który wiódłby nas do jakiegoś konkretnego, szczególnego momentu bądź wydarzenia pod koniec serii. Niestety niedane mi chyba będzie przekonać się czy moje podejrzenia są słuszne. Od dawna o Kresie nic się nie słyszało, a wydawnictwo już jakiś czas temu umieściło podobno notkę, iż autor zrezygnował z pisania. Pod znakiem zapytania stoi, więc wydanie 3 tomowej części „Wieczne Cesarstwo”. Być może coś się zmieni, mam taką nadzieję bowiem jest to seria niezwykła, choć tylko dla wybranych. Nie każdemu szczególny styl Kresa przypadnie do gustu. Ja osobiście cenię wartościową fantastykę nawet jeśli jej treści niezbyt wpasowują się w moje gusta. Dlatego też polecam wszystkim tym, którzy szukają czegoś odmiennego.

Obecnie liczę na nowe wydanie „Porzuconego Królestwa” i „Tarczy Szerni” jeśli się ukażą, na pewno uzupełnię opinię po ich przeczytaniu. Jeśli zaś nie, będę musiał wymienić nowe wydanie na stare, w którym te tomy się ukazały, ale to już plany dalekosiężne.

###
Publikowane na lubimyczytac.pl

Notka dla wszystkich zainteresowanych cyklem:
Stare wydanie obejmuje 6 części cyklu (w tym 3 dwutomowe) czyli wszystkie, które się ukazały. Reedycja zaś tylko części do Pani Dobrego Znaku włącznie, wydanie pozostałych dwóch stoi pod znakiem zapytania. Najwidoczniej nie zyskały one zbyt dużej popularności i wydawnictwo rozważa czy opłaca się kontynuować. Co prawda dalsza twórczość Kresa również stoi pod znakiem zapytania, tak jak zapowiadane trzytomowe Wieczne Cesarstwo, ale jeśli kiedykolwiek autor wróci do pisania to nie liczcie, że wydadzą je również w starym wydaniu. Jest więc dylemat. Dobrze przemyślcie, które wybrać :) 

Saga o Wiedźminie

Autor: Andrzej Sapkowski
Tytuł: Ostatnie Życzenie, Miecz Przeznaczenia, Krew Elfów, Czas Pogardy, Chrzest Ognia, Wieża Jaskółki, Pani Jeziora
Cykl: Saga o Wiedźminie
Wydawnictwo: SuperNOWA
Oprawa: twarda
Liczba stron: 2524
Status: posiadam
Ocena: 6/6

Dzieło wybitne, klasyka rodzimej literatury fantasy, z którą każdy miłośnik powinien się zapoznać.

Co się zaś tyczy tych, którzy jeszcze nie posmakowali ostrza Geralta z Rivii zalecam zacząć od dwóch tomów opowiadań "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia" zawierają one, bowiem niezbędne elementy wprowadzające nas w świat Wiedźmina. "Krew elfów" od razu raczy nas konkretnymi wydarzeniami, bez zbędnego wdrażania, kim są główni bohaterowie, do czego dążą, czy też co nimi kieruje. Te dwa tomy opowiadań pozwalają nam zapoznać się bliżej z postacią Geralta jego światopoglądem i motywami, a także wyjaśniają okoliczności spotkania z osobami ważnymi dla fabuły o których przeszłości Sapkowski rozpisywać się później nie będzie.

Geralt szczególnie przypadł mi do gustu, ponieważ zalicza się do pewnego rodzaju postaci, które szczególnie lubię. Twardy, małomówny jegomość, który polega wyłącznie na własnych umiejętnościach i pluje niebezpieczeństwu w twarz. W dodatku podchodzący z dużym dystansem do świata i raczący co jakiś czas kąśliwymi uwagami, które stają się wkrótce popularnymi cytatami wśród fantastów.

Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Autor wykreował wiele bardzo realistycznych postaci i to nie tylko głównych bohaterów, ale i postaci dalszoplanowych. Emiel Regis Rohellec Terzieff-Godefroy mój ulubieniec (tak to jedna osoba), szkoda, że pojawia się tak późno. Sapkowski wykreował również niezwykle prawdziwy świat, obłudny i brutalny, tak odmienny od tych, które odwiedzamy w innych dziełach spod znaku fantasy. Doskonale odzwierciedla go cytat z rozmowy pomiędzy Geraltem i Jaskrem:
"Jest jeszcze na świecie rozsądek? Czy już zostały na nim tylko sk******ństwo i pogarda?"

Mógłbym na koniec dodać, iż to jedna z moich ulubionych pozycji fantastycznych, ale zdecydowanie nie umiem i nie lubię porównywać ze sobą wartościowych książek i oceniać, która lepsza, dlatego powiem tylko: warto! A nawet trzeba! I to koniecznie! :)

Va'esse deireádh aep eigean...

...i miejmy nadzieję, że kończy się mój wpis, a zaczyna Wasza przygoda z Wiedźminem.

###
Publikowane na lubimyczytac.pl

Trylogia Demonów

Autor: Peter V. Brett
Tytuł:  Malowany Człowiek (księga I i II), Pustynna Włócznia (księga I i II)
Cykl: Cykl Demonów
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 1985
Status: posiadam
Ocena: 5/6

Za dzieło Brett'a chwyciłem za namową znajomego gdzieś koło lipca tamtego roku i nie żałuję. Mamy tu do czynienia ze światem ludzi zdominowanym przez demony. Gdy zapada zmrok otwierają się wrota do otchłani, a na ziemi pojawiają wszelkiej maści demony, które sieją postrach wśród ludzi. Jedyną obroną przed nimi są starożytne runy ochronne, które tworzą pola chroniące domy. Jako, że żadna broń nie jest w stanie wyrządzić im krzywdy ludzie od dawien dawna kryją się w nocy po domach, modląc się by runy wytrzymały. Nieliczni odważni podejmują się wypraw mających na celu handel, czy też przekazywanie wiadomości pomiędzy miastami i wsiami.

Autor podzielił akcję na trzy tory, śledzimy losy trojga bohaterów mieszkających w różnych częściach znanego świata. Jest to 12 letni Arlen Bales, 13 letnia Leesha i... 3 letni Rojer. Później, kiedy losy tych trojga zaczną się splatać dochodzi jeszcze jedna postać. Nie należy się jednak zrażać wiekiem bohaterów, nie jest to kolejna powieść "od zera do bohatera", a przynajmniej nie do końca, to nie takie proste. Skoki czasowe następują dość szybko, już pod koniec „Malowanego Człowieka” mamy w pełni dojrzałych bohaterów, którzy będą nam towarzyszyć zapewne do końca. Młody wiek bohaterów na początku ma na celu przedstawienie historii dzieciństwa i motywacji, która popchnęła bohaterów i sprawiła, że podążyli taką, a nie inną drogę i stali się kimś więcej niż po nich oczekiwano.

Warto również wspomnieć o alternatywnej przyszłości jednego z bohaterów. Nigdy w żadnej książce nie spotkałem się z tak wyraźnym obrazem przyszłości, jaka mogłaby czekać bohatera, gdyby porzucił swoje plany i wybrał ścieżkę zwykłego człowieka. Potem w chwili słabości próbuje wrócić do dawnego życia i przekonuje się jak bardzo jego dawna decyzja wpłynęła na życie ludzi, którzy ówcześnie go otaczali. Być może to nic niezwykłego, ale jak już pisałem do tej pory z czymś takim się nie spotkałem, dlatego uznałem, że warto wspomnieć o obrazie wykreowanym przez autora.

Jak na fantasy przystało, nie zabrakło również przepowiedni. Powiada ona, że pewnego dnia pojawi się wybraniec, który zwróci ludziom dawno zapomniane runy wojenne, które umożliwią przepędzenie demonów raz na zawsze. Jednakże, co jeśli... wybrańców jest dwóch? Człowiek obwołany bohaterem, który nie pragnął nim być i nie chce nawet słyszeć o tym, że mógłby być wybrańcem i samozwaniec, którego naród, jako jedyny od dawna poświęcał się walce z demonami i który ma własną wersję przepowiedni. Ta jednak nie rokuje najlepiej dla ludzi, którzy do tej pory chowali się przed demonami.

Mamy więc nie tylko zagrożenie ze strony demonów, ale i zaprawionych w bojach wojowników gardzących ludźmi, którzy marzą jedynie o spokoju. Jedyny zaś człowiek, który ma największe szanse by cokolwiek z tym zrobić snuje się po nocach powoli tracąc człowieczeństwo.

Pomysł całkiem ciekawy, wykreowany świat inny niż te, z którymi miałem styczność, interesująca kreacja otchłani i jej mieszkańców, niezwykły system runów, a przede wszystkim diametralnie inny typ bohatera. Także przeszłość przedstawionego świata zasługuje na uwagę, choć może szczególnie oryginalna nie jest. Wszystko to połączone w zgrabną, klimatyczną całość i ciekawą historię, którą naprawdę warto poznać. Jedynym zdecydowanym minusem są koszty, bowiem to, co w oryginale ma dwie części u nas musiało zostać podzielone na cztery.

Obecnie czekam na ostatni tom trylogii, wprowadzę wtedy ewentualne poprawki do opinii tak by dotyczyła całości cyklu.

### 
Publikowane na lubimyczytac.pl
Cóż, trzeba by coś na początek napisać. Nigdy nie sądziłem, iż dojdzie do tego, że będę prowadził blog. Jestem na to zbyt leniwy, poza tym nigdy nie miałem wiele do powiedzenia. Zdecydowanie bardziej wolę słuchać lub czytać. No właśnie czytanie i książki, od jakiegoś czasu na poważnie wziąłem się za te wspaniałe wytwory ludzkich rąk i wyobraźni. Czasem miewam potrzebę wypowiedzenia się na temat książki, podzielenia się swoją opinią i odczuciami, a pisanie sprawia mi przyjemność (o ile akurat mam wenę :P). Do tej pory służył mi do tego celu portal lubimyczytac.pl na który trafiłem na początku tego roku, ale ostatnio coraz częściej zaczynam się zastanawiać czy moje opinie aby na pewno pozostaną moje. Zamierzam, zatem od dziś publikować je wyłącznie tutaj by zyskać taką pewność, poza tym być może prowadzenie blogu skłoni mnie do częstszego pisania opinii.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...