wtorek, 27 grudnia 2011 | By: Harashiken

Wigilijny stosik (#10)

I oto przybyły wreszcie dwie ostatnie pozycję mojego podchoinkowego stosiku, zatem przyszła pora na prezentację. Rzeknę tylko, że jest to jak do tej pory najliczniejszy stosik jaki zagościł na moim blogu :)


Stosik leżący:
Rozgwiazda, Wir - Peter Watts, dwa pierwsze tomy trylogii Ryfterów. Ponieważ nie było pomysłu co kupić więc postanowiłem wreszcie zamówić Wattsa tym bardziej, że zestaw ten był w promocji :)
Pustka: Sny - Peter F. Hamilton, książka co prawda zajmowała półkę "rozważam" ale ile można? Trzeba się było wreszcie zdecydować, więc brak szczególnych możliwości wyboru sprawił, że padło na nią. Trzeba jednak rzec, że dopiero po kupnie zorientowałem się, że choć to debiut Hamiltona w MAG'u to jednak wcześniej jego książki ukazywały się Zysku. "Pustka" zaś luźno nawiązuje do wydarzeń z innych książek, zatem przypuszczam, że postoi trochę na półce nim nie zdobędę i nie zapoznam się z pozostałymi.
Przebudzeni - Chris Wooding, pierwszy tom Opowieści z Ketty Jay i debiut wydawnictwa Amber na moich półkach ^^ Z "Przebudzonymi" podobnie jak z "Pustką" również zajmowali miejsce w "rozważanych" i również na decyzji zaważył brak możliwości zakupu bardziej upragnionych dzieł. Co oczywiście nie znaczy, że nie jestem ciekaw cóż takiego tu znajdę. Pierwszy kontakt ze steampunkiem w "Słońcu słońc" był jak najbardziej pozytywny i mam nadzieję, że kolejne też takie będą.
Schwytany w światła - Tomasz Kołodziejczak, kontynuacja "Kolory Sztandarów", której tak na marginesie jeszcze nie mam ;) Na moich półkach bezsprzecznie króluje fantasy, tym bardziej wśród rodzimych autorów (których za wielu u mnie nie ma) znajdzie się tego sf jak na lekarstwo. Dominium Solarne wydaje się być całkiem przyzwoitym kawałkiem polskiej sf, a niewątpliwą zaletą jest, że liczy sobie tylko dwie części :)
Piekło i Szpada, Klejnot i Wachlarz - Feliks W. Kres, po niewątpliwie ciekawej i intrygującej Księdze Całości postanowiłem sięgnąć po drugi cykl Kresa, tym razem na szczęście skończony i będący trylogią. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Czarna Bandera - Jacek Komuda, z tego co mi wiadomo większość dzieł Komudy wiąże się ze szlachecką Polską, mniej lub bardziej fantastyczną czyli realiami, do których zupełnie mnie nie ciągnie. Za to "Czarna Bandera" to podobno morska fantastyka pełną gębą, a po "Królu Bezmiarów" miałem wielką ochotę zakosztować podobnych klimatów ponownie,
Boża Inwazja - Philip K. Dick, miał być "Valis", nie było, jest więc "...Inwazja". Czy trzeba pisać coś więcej? Kolejny Dick w pięknym wydaniu do kolekcji ot co ^^
Dziedzictwo tom1 - Christopher Paolini, też chyba nie wymaga komentarza, ale co tam. Pierwsza część ostatniego tomu trylogii o tym samym tytule. Coraz bliżej końca, choć szczerze powiem, że jestem bardzo niezadowolony z rozbicia na dwie części, ale cóż poradzić?

Stosik stojący (antykwaryczny):
Achaja tom2 - Andrzej Ziemiański, drugi tom nowego wydania trylogii Achai, które tak wielu się nie podoba ;) Baaardzo ładnie wykonane i oby coraz częściej wydawnictwa porywały się na tłoczone i zdobione okładki ze skrzydełkami zamiast zwykłych miękkich, bo byłyby one wspaniałymi ozdobami naszych domowych biblioteczek. A drugi tom bo tylko ten był, a jak napisałem powyżej są to pozycje z antykwariatu, więc nie ma co wybrzydzać.
Król Bólu, W kraju niewiernych, Perfekcyjna niedoskonałość - Jacek Dukaj, na Dukaja czaiłem się już od dawna, jak widać Dukaj i Komiks się lubią bo jego książki pojawiają się tam dość często. Mam nadzieję, że uda mi się również resztę skompletować dzięki antykwarycznym najazdom ^^
piątek, 23 grudnia 2011 | By: Harashiken

Święta, święta!

Harashiken życzy wszystkim wesołych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia i wystrzałowego Nowego Roku. Niechaj pod choinkami w Waszych domach zagoszczą stosy książek, a rok 2012 obfituje w wolny czas, który będziecie mogli im poświęcić. Zaś wszystkim blogerom poza powyższym życzę również nieustającej weny i chęci do prowadzenia blogów przez kolejne lata, a także rzeszy czytelników.


Jeszcze słówko o stosiku, którego nie będzie ^^ Albo raczej, który poważnie się spóźni. Zgodnie z planem chciałem jutro opublikować wigilijny stosik, ale grudniowe rajdy antykwaryczne zaowocowały tylko czterema pozycjami, a plan awaryjny uzupełnienia stosiku inną drogą odniósł widowiskową klapę. Dokonałem jednak dwóch transakcji na allegro, zamówiłem kilka pozycji z innego źródła, a ostatecznie dziś jeszcze uzupełniłem stos o kilka kolejnych pozycji dzięki niespodziewanej promocji empiku. Tak więc, żeby się nie rozdrabniać i zaprezentować za jednym zamachem cały wigilijny stosik postanowiłem wstrzymać się do czasu gdy to wszystko do mnie dotrze. Mam nadzieję, że będzie to jeszcze w tym roku.
środa, 21 grudnia 2011 | By: Harashiken

Kodeks Deepgate

Autor: Alan Campbell
Tytuł: Noc Blizn, Żelazny Anioł, Bóg Zegarów
Cykl: Kodeks Deepgate
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: miękka
Liczba stron: 1075
Status: posiadam
Ocena: 4-/6

Martwe Piaski to jałowe pustkowia, niebezpieczne i niemożliwe do przebycia dla zwykłych ludzi. Zamieszkują je nomadzi Heshette wrogo nastawieni do wszystkich obcych. Tylko powietrzne statki ośmielają się przebywać te pustkowia, a i one nie zawsze są bezpieczne. W głębi tych pustkowi znajduje się Deepgate - miasto, które wisi nad bezdenną przepaścią opierając się na skomplikowanej sieci potężnych łańcuchów. Niebo zostało zapieczętowane dla śmiertelników, a w czeluściach pod miastem żyje umarły bóg Ulcis przygarniający dusze zmarłych do swojego królestwa. W najwyższej wieży Świątyni, żyje w zamknięciu niczym relikt przeszłości ostatni anioł Dill. Wkrótce okaże się, że bogowie wygnani z nieba, zamierzają podporządkować sobie śmiertelników i stworzyć własne królestwa na ziemi, a samo piekło zbiera siły by ostatecznie uporać się z tymi, którzy mu się opierali. Sytuacja ludzi nie jest najlepsza, znajdują się między przysłowiowym młotem, a kowadłem i bez względu na to, która ze stron konfliktu wygra oni będą na straconej pozycji.

Ten jakże ponury obraz sytuacji i intrygująca wizja świata przyciągnęły mnie do trylogii Kodeksu Deepgate. Niestety nic nie jest takie jakie wydaje się być na pierwszy rzut oka. Chociażby Dill, który na początku aspirował na miano głównego bohatera w połowie drugiej części znika by wkrótce stać się mniej ważną postacią. Tak naprawdę ciężko wskazać tu kogoś kto gra pierwsze skrzypce, przedstawione są losy kilku bohaterów ale nigdy żaden nie wysuwa się na prowadzenie. Choć w zasadzie najrówniejszą spośród równych jest chyba Rachel, asasynka przydzielona na początku jako ochrona i towarzystwo dla Dilla.

Z pewnością nie można narzekać na brak różnorodnych postaci. Niepewny, cherlawy i trochę niezdarny Dill marzący o sławie i chwale swoich przodków, młoda niepozorna zabójczyni Reachel, zimny, okrutny i ambitny truciciel Devon, czy oszalały na punkcie swej córki sieciarz Nettle i wreszcie Carnival, nieśmiertelna anielica polująca nocami na mieszkańców miasta. A to tylko ci, którzy pojawili się w pierwszym tomie, kolejne części przyniosą inne postacie. Naprawdę dużo jak na trzy dość cienkie tomy. Niestety część postaci nagle znika by nie pojawić się przez dłuższy czas, albo wręcz wcale. Chociażby wspomniany wcześniej Dill, czy Carnival, która choć odgrywa ważną rolę w pierwszej części, znika pod jej koniec i pojawia się dopiero w trzeciej jeśli nie liczyć tych kilku zdań, które autor poświęcił jej gdzieś w połowie drugiego tomu.

Fabuła jest spójna tu nie mam nic do zarzucenia, a jeśli nawet coś miałem to już nie pamiętam cóż to było. Jednakże pomimo niesamowicie oddanego ciężkiego, mrocznego klimatu i ciekawej kreacji świata cykl ten niesamowicie mnie nużył. Zabrałem się do niego z zapałem, chwyciłem za ebooka jeszcze zanim dotarła do mnie zamówiona książka, ale byłem szczęśliwy mogąc po skończeniu odłożyć ją wreszcie na półkę i wręcz odwlekałem moment sięgnięcia po kolejny tom. Bynajmniej nie z powodu chęci oddalenia od siebie zakończenia tak niesamowitej lektury. Nie wiem czemu, nie potrafię tego wyjaśnić po prostu ten świat, ta historia i losy bohaterów choć nie były nudne czy nieciekawe okazały się dla mnie męczące i nużące, ciężko było przebrnąć przez wszystkie trzy tomy choć każdy z nich ma około 300-400 stron.

Muszę wspomnieć jeszcze o jednym poważnym zarzucie jaki mam do tego cyklu. Chociaż w świetle tego jak bardzo był dla mnie męczący może to być poniekąd pewna zaleta. Otóż nie raz i nie dwa odczuwałem, że historia jest niepełna. Wiele to może zbyt mocne słowo, ale kilka wątków na pewno zostało poważnie spłyconych, albo też ich potencjał zupełnie nie został wykorzystany. Jak choćby rola Dilla, która na początku wydawała się zupełnie różna od tego co go ostatecznie spotkało. Sylwetki dwóch bogów nie zostały nam wcale przybliżone, choć były to postacie niezwykle intrygujące odeszły w cień zapomnienia zanim jeszcze na dobre zdołały wkręcić się w akcję. Doświadczenia jednego z bohaterów z podróży po piekle też wydawałoby się z początku, że miały jakiś głębszy sens i cel jednak i to okazało się w moim odczuciu zmarnowanym pomysłem.

Niewątpliwie wizje jakie w Kodeksie Deepgate roztacza autor są godne uwagi. Nie tylko łańcuchowe miasto nad przepaścią, świat pozbawiony nadziei, od którego odwrócili się stwórcy ale i piekło, zbudowane z ludzkich dusz, które usilnie próbują stworzyć w tym nieprzychylnym środowisku namiastkę życia jakie znały wcześniej. Jeśli jesteście gotowi poświęcić trochę czasu i sił na przebrnięcie przez te trzy tomy dla podobnych wizji, niecodziennych pomysłów i rozwiązań to zachęcam do sięgnięcia po Kodeks. Jeśli jednak nie jesteście wytrwałymi czytelnikami i liczycie na przyjemną lekturę, którą łatwo i szybko się czyta to możecie się srodze zawieść.
piątek, 16 grudnia 2011 | By: Harashiken

TOP10 #4 - Wymarzone prezenty książkowe

"Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj tutaj nowego tematu na dany tydzień."

Dziś czas na Wymarzone prezenty książkowe :) Czyli w moim wypadku w większości najwspanialsze i najlepiej prezentujące się na półkach książki, albo te najcięższe do upolowania, a co za tym wszystkim idzie lista składa się z pozycji, które prędzej czy później sam zapewne własnoręcznie skompletuję :D Kolejność zupełnie przypadkowa, nie widzę sensu i możliwości jej wartościowania.

Numer 1 - Czarna Kompania
Sześć brakujących tomów pierwszego wydania Czarnej Kompanii to coś co chciałbym by znalazło się w mojej książkowej kolekcji obok wydania zbiorczego :)

Numer 2 - Raymond E. Feist

Cztery brakujące tomy z pierwszych cyklów Feista. Te najdroższe i najrzadsze oczywiście, liczę że w kiedyś w końcu uda mi się upolować ładne egzemplarze w przystępnej cenie. Co prawda jeszcze nie mam Trylogii Imperium i cyklu zapoczątkowanego tomem "Lot Nocnych Jastrzębi", ale te są dostępne w nowych i łatwych do dostania wydaniach w niezbyt wygórowanych cenach więc nie są jakimiś super wymarzonymi książkami.

Numer 3 - Philip K. Dick

Trzy kolejne pozycje z serii "Dzieł wybranych" tegoż autora, których jeszcze w swojej kolekcji nie posiadam.

Numer 4 - Diuna

Tom pierwszy już na półce, o czym dobrze wiecie z przedostatniego stosiku. Pozostałe do skompletowania :)

Numer 5 - Mroczna Wieża

MW w twardej oprawie czy trzeba coś więcej tłumaczyć? Jeden z trudniejszych dla mnie zakupów z racji tego, że już przeczytana, a w takim wypadku zawsze znajdzie się coś ważniejszego do nabycia czego jeszcze nie znam.

Numer 6 - Jacek Dukaj

Co tu dużo mówić, kolekcja dzieł Dukaja w twardych oprawach to to co każdy fantasta chciałby mieć na półce. ^^

Numer 7 - Malazańska Księga Poległych

Number one na mojej liście "must have", wydanie kolekcjonerskie MKP do na bycia wyłącznie na specjalne zamówienie w wydawnictwie. Niestety odkładanie na nie nie idzie mi najlepiej. ^^

Numer 8 - Dzieła Stanisława Lema

Pierwsza część dzieł zebranych SL stoi na półce, druga to właśnie to co mi się marzy, pomimo że nie wszystkie są fantastyką.

Numer 9 - Harry Potter

Moje egzemplarze w miękkiej oprawie były już tyle razy czytane, że prawie się rozlatują. Sam nie wiem czemu nigdy nie zacząłem kupować w twardej, zamierzam więc kiedyś przy wolnych funduszach nadrobić te zaległości.

Numer 10 - Cryptonomicon

Ostatni choć nie najmniej ważny, cegiełka w twardej oprawie, która znajdzie godne miejsce na moich pólkach.
sobota, 10 grudnia 2011 | By: Harashiken

Elantris

Autor: Brandon Sanderson
Tytuł: Elantris
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: miękka
Liczba stron: 678
Status: posiadam
Ocena: 6/6

Tytułowe Elantris to wielkie miasto zamieszkiwane niegdyś przez ludzi, którzy dzięki swojej magii dorównywali bogom. Elantrianie za pośrednictwem specjalnych symboli potrafili ukierunkowywać energię dzięki której czynili niemalże cuda. Posiadali wielką mądrość i siłę, potrafili leczyć innych, a ich ciała błyskawicznie się goiły. Ludzie z zakątków całego Opelonu przyjeżdżali by móc przejść się ulicami Elantris, podziwiać architekturę, czy tez skosztować niesamowitej elantryjskiej kuchni. Niektórzy powiadali nawet, że mieszkańcy Elantris są nieśmiertelni. Najlepsze zaś było to, że każdy mógł zostać Elantrianinem. Shaod uderzała losowo, przeważnie nocą, a gdy ta przemijała dla danej osoby rozpoczynało się nowe życie.

Wszystko to skończyło się dziesięć lat temu. Elantrianie nagle stracili swoją moc, magia przestała działać, a mieszkańcy sąsiednich miasteczek nieprzychylni i zazdrośni o chwałę Elantrian wykorzystali to by zdobyć władzę, splądrować miasto bogów i wybić bądź uwięzić tych, których nie zabiła nagła utrata mocy. Shaod jednak nie przestała uderzać, tyle tylko, że teraz nie jest ona błogosławieństwem tylko przekleństwem. Plamy na skórze, wypadające włosy i odrzucenie przez ludzi oto co spotyka teraz dotkniętych przez Shaod. Taki człowiek jest uznawany za zmarłego i zamykany w zrujnowanym Elantris, które stało się więzieniem dla wszystkich objętych przekleństwem.

Śledzimy losy trojga bohaterów, księcia Raodena dotkniętego przez "chorobę" i odrzuconego przez własnego ojca, księżniczki Sarene z sąsiedniego królestwa, która przybyła poślubić Raodena przypieczętowując tym samym pakt pomiędzy królestwami i Hrathen'a kapłana z nieprzyjaznego państwa, który przybył "uratować" tutejszą ludność nawracając ich na religię własnego narodu. Wkrótce królestwo zaczyna podupadać, Hrathen zaś podejmuje działania mające na  celu osłabienie pozycji króla i zastąpienie go człowiekiem przychylnym jego religii. Sarene dzięki pomocy przyjaciół Raodena podejmuje własne działania i pomiędzy nią, a kapłanem rozpoczyna się polityczna batalia. W między czasie księżniczka stara się również rozwikłać tajemnicę nagłej śmierci Raodena, która wydaje jej się bardzo podejrzana. W Elantris zaś książę próbuje ułożyć sobie życie w nowym nieprzyjaznym środowisku, a przy okazji rozwikłać zagadkę jego upadku i uratować od losu gorszego niż śmierć nie tylko siebie, ale i innych nieszczęśników dotkniętych przez klątwę.

Choć rozdziały poświęcone księżniczce i kapłanowi w niczym nie ustępują historii Raodena, a ich działania śledzi się z nieskrywaną przyjemnością, kiedy to co rusz pokrzyżowane plany zmieniają się w mgnieniu oka by wykorzystać zagrywkę przeciwnika to jednak mnie najbardziej pociągały rozdziały poświęcone księciu. Sytuacja Raodena wyglądała na beznadziejną, ten jednak się nie poddawał, eksploracja tego niesamowitego i intrygującego miasta, odkrywanie jego kolejnych tajemnic i dążenie do rozwikłania zagadki upadku wszystko to porwało mnie bez reszty, a pozostałe dwie historie były tylko tłem, historią zza nieprzebytego muru, która tu we wnętrzu nie miała wielkiego znaczenia.

Samo zakończenie pozostawić może jednak pewien niedosyt. Choć problemy bohaterów w pewnym sensie zostały rozwiązane to groźba większego zagrożenia nadal wisiała nad ich głowami. Nie sądzę jednak by Elantris miało doczekać się kontynuacji, to mimo wszystko zamknięta już historia, która z założenia miała zawierać się w jednym tomie.

Gorąco polecam każdemu fantaście to debiutanckie dzieło Sandersona. Nie można przejść obok niego obojętnie. Poza tym to powieść niezobowiązująca (1 tom!), a takich w fantastyce nie ma na pęczki :)
niedziela, 4 grudnia 2011 | By: Harashiken

TOP10 #3 - Ulubione cykle

"Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj tutaj nowego tematu na dany tydzień."

Dzisiejszy temat: Ulubione cykle (w mojej wersji lub jak to brzmiało w oryginale Ulubione serie książkowe). Spośród wymienionych, nie wszystkie są zamknięte, niektóre nadal są w trakcie tworzenia, inne są nadal w trakcie czytania przeze mnie co wcale nie przeszkadza temu by już zasłużyły sobie na miejsce ulubionych. Tym razem uszeregowane w kolejności rosnącej, choć czołówka jak zwykle w miarę płynna ;)

Miejsce 10. - Harry Potter - za świat pełen magii, który pochłonął mnie bez reszty i który towarzyszył mi przez wiele lat mojego życia.

Miejsce 9. - Władca Pierścieni - w sumie to nie cykl, ale jakżebym mógł go tu nie wcisnąć? A zatem Władek znalazł się tu za fundamenty gatunku fantasy, za przyczynienie się do powstania wielu innych wspaniałych dzieł tego gatunku i za wspaniałą, wciągającą i niesamowitą historię i bogaty świat.

Miejsce 8. - Trylogia Zimnego Ognia - za Geralda Tarranta i Damien'a Kilcanon'a Vryce'a.

Miejsce 7. - Cienie Pojętnych - za oryginalny pomysł, niesamowite rasy, ich odmienność, społeczności, kulturę, za wszystko co z mieszkańcami tego świata związane.

Miejsce 6. - Opowieści z meekhańskiego pogranicza - za pomysł, za świat, za niesamowite opowieści i sposób w jaki pojedyncze opowiadania łączą się w jedną wspólną historię. A także za to, że to nasze, polskie!

Miejsce 5. - Pan Lodowego Ogrodu/Wiedźmin - za głównych bohaterów, za to, że należą do typu, który uwielbiam, za ich ironiczne uwagi, za ich umiejętności, za ich specyficzny humor. PLO za niesamowity świat, Wiedźmin za historię i humor nie tylko Geralta, ale i całej serii.

Miejsce 4. - Koło Czasu - za monumentalne dzieło, ogromny świat, mnogość wspaniałych postaci, ilość wątków i jedno z najlepszych jeśli nie najlepsze epickie fantasy jakie powstało i jakie czytałem.

Miejsce 3. - Czarna Kompania - za bohatera zbiorowego, czarny humor, obraz żołnierskiego życia, niesamowitą historię, język, styl, a także za geniusz autora.

Miejsce 2. - Hyperion Cantoos - za wspaniałą wizję wszechświata, za niesamowitą i piękną historię, za nastrojowość drugiej tetralogii.

Miejsce 1. - Mroczna Wieża - za... wszystko. Za niezaprzeczalny geniusz King'a, za historię, niezwykły świat, połączenie elementów różnych gatunków, za postacie, pomysł, za niezwykłość całej serii, panujący w niej nastrój, za wiele scen, za to, że była to seria, która mną wstrząsnęła jak mało co.

Słowem wyjaśnienia: Dopiero podczas pisania zorientowałem się, że na listę nie trafił Wiedźmin, a że 10 miejsc zajętych już było i nie potrafiłbym się niczego pozbyć postanowiłem połączyć go z PLO jako, że dla mnie obie pozycje są pokrewne.
poniedziałek, 28 listopada 2011 | By: Harashiken

Nieśmiertelny z Oxa

Autor: Mirosław Piotr Jabłoński
Tytuł: Nieśmiertelny z Oxa
Wydawnictwo: Glob
Oprawa: miękka
Liczba stron: 252
Status: posiadam
Ocena: 5/6

Druga z odkurzonych przeze mnie ostatnio książek, czyli zgodnie z zapowiedzią "Nieśmiertelny z Oxa"

Rod, Kraft i Nelly to trzyosobowy zespół dobrany przez ziemskie superkomputery jako najbardziej optymalna załoga. Już od dzieciństwa pomiędzy Rodem, a Kraftem rozwijała się wzajemna nienawiść i chęć rywalizacji, Nelly zaś była swoistym katalizatorem dla tych dwojga. Głównego bohatera czyli Roda, poznajemy na jednej z wypraw podczas powrotu do statku. Poznajemy historię jego życia, historię miłości i niezwykłej przyjaźni.

Na uwagę zasługuje ciekawy styl autora. Sposób opowiadania historii i przejścia pomiędzy kolejnymi jej etapami są dość niezwykłe. A przynajmniej były takie dla  mnie kiedy czytałem "Nieśmiertelnego..." ładnych kilka lat temu. W odróżnieniu od "Rubinu..." wciągająca historia "Nieśmiertelnego..." uwieńczona jest zaskakującym zakończeniem.

Podobnie jak było z "Rubinem", opowieść nie powala, jest jednak znacznie ciekawsza zarówno w treści jak i w formie. Jest również zdecydowanie bardziej skomplikowana z racji wspomnianej formy w jakiej została przedstawiona, jednakże to nic co sprawiłoby czytelnikowi wielkie trudności. Zdecydowanie polecam każdemu zainteresowanemu  dobrą sf.
czwartek, 24 listopada 2011 | By: Harashiken

Stosik #9 Uczta Wyobraźni #4

Dziś zaprezentować Wam mogę z dumą najzacniejszy stosik jaki do tej pory znalazł się w moich rękach. Niewielki i poniekąd znów monotematyczny bo składający się wyłącznie z pozycji MAG'a, ale za to w pełni potwierdza stwierdzenie, że liczy się jakość, a nie ilość :) Jest to tym samym również ostatni stosik, w którym dominuje UW, więc Ci co narzekają na ich nadmiar w ostatnich czasach mogą odetchnąć, następne już na pewno będą różnorodne.


Od góry:
1) Ślepowidzenie - Peter Watts, czy trzeba pisać coś więcej? Mojeeee! Możesz się czuć bezpieczna Aleksandro :)
2) Welin - Hal Duncan, drugi unikat w tym stosiku, a oba za podobną niezbyt wygórowaną jak na takie pozycje cenę. Ciekawe, że trafiły mi się w tym samym czasie.
3) Pieśń Czasu. Podróże - Ian R. MacLeod, ostatnia UW w tym stosiku. Teraz do pełni szczęścia brakuje mi już tylko "Domu Derwiszy". "Pieśń..." zakupiona od Viv - dzięki :)
4) Gwiezdny Pył - Neil Gaiman, kolejna ozdoba stosiku. Nie wiem jak to z tym wydaniem Pyłu jest, albowiem trafił mi się zaraz po zainteresowaniu nim. Jednakże wydaje mi się, że na półkach księgarń zarówno tych zwykłych jak i internetowych próżno go szukać, na allegro zaś przeważają okładki filmowe, a wersja autorska choć niedroga pojawia się rzadko.
5) Kamienna Ćma - Paweł Matuszek, debiutancka powieść i to w ciekawej formie. Ćma latała już za mną jakiś czas, co chwilę natykałem się na nią w stosikach, albo recenzjach na blogach, aż wreszcie spotkałem ją w antykwariacie. Byłem jednak wtedy po konkretną pozycję i nie stać mnie było na dodatkowe książki, jednak kiedy wróciłem po kilku tygodniach i okazało się, że leży tam nadal uznałem, że czeka na mnie ;) No i te 20 zł cena bardzo kusząca czyż nie?
niedziela, 20 listopada 2011 | By: Harashiken

Wieki Światła

Autor: Ian R. MacLeod
Tytuł: Wieki Światła
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: twarda
Liczba stron: 400
Status: posiadam
Ocena: 6/6

"Jest to powieść po prostu dobrze napisana, miejscami napisana pięknie..." to słowa, którymi Jacek Dukaj opisuje na odwrocie okładki "Wieki Światła". Z początku uznałem je za krzywdzące dla książki tego formatu. Tak chwalona seria Uczty Wyobraźni, pierwszy jej tom i opisany przez Dukaja jak zwyczajna, dobra książka? Teraz jednak kiedy jestem już po lekturze, wiem, że nie były to w żadnym razie słowa umniejszające dziełu MacLeod'a. One najlepiej odzwierciedlają czym są "Wieki...". Ciężko dobrać słowa tak by w pełni oddać wrażenia towarzyszące czytelnikowi jednak po dobrym finale historii, kiedy cofnąłem się pamięcią do miejsc i scen pięknych zrozumiałem, że te kilka prostych słów ujmuje sedno odczuć czytelnika. W życiu piękne są tylko chwilę, których piękna nie potrafilibyśmy docenić gdyby trwały wiecznie. 

Opowieść osadzona jest w realiach wiktoriańskiej Anglii, w świecie, w którym przemysł opiera się na magii. Społeczeństwo podzielone jest na poszczególne klasy, na czele cechów stoją bogacze wyzyskujący niżej postawionych. Większość obywateli prowadzi życie wypełnione ciężką jednak satysfakcjonującą pracą dla cechów. Ci niezrzeszeni są nazywani partaczami, są nielubiani i nieszanowani zatrudniani czasem do prostych, dorywczych prac. Poza tym mamy jeszcze odmieńców, czyli ludzi, których zmieniła długotrwała praca z eterem. Ci spotykają się z jeszcze większą pogardą niż partacze, są niemile widziani w społeczeństwie, ścigani i zamykani w specjalnych ośrodkach jako niebezpieczni dla społeczeństwa. Choć Eter jest substancją bardzo niebezpieczną jest też surowcem, na którym opiera się cały przemysł. To substancja posiadająca magiczne właściwości i napędzająca wszelkie maszyny i urządzenia, pozwalająca zachować budynki w dobrej kondycji, posiadająca wiele innych właściwości. Eter jest fundamentem całego znanego świata, a jego największym i praktycznie jedynym jego źródłem w Anglii jest Bracebridge, miasteczko, w którym żyje nasz bohater Robert Borrows.

Stosunkowo szczęśliwe dzieciństwo przerywa nagła choroba matki, ojciec coraz bardziej pogrąża się w alkoholizmie, a Roberta nie zachwyca wizja spędzenia reszty życia w fabryce należącej do cechu jego ojca. Ucieka z domu obierając na cel Londyn, który jawi mu się jako wspaniałe i niesamowite miasto pełne perspektyw. Poza tym ma też nadzieję na spotkanie tam pewnych osób poznanych w Redhouse, domu, do którego zaprowadziła go kiedyś matka. Po przyjeździe trafia do jednej z najgorszych dzielnic gdzie zderza się z brutalną rzeczywistością i musi ze wszystkich sił starać się jakoś przeżyć w tych jakże odmiennych od jego wyobrażeń warunkach.

Podczas lektury przypomniał mi się wstęp Tad'a Williams'a do "Pamięci, Smutku i Ciernia", w którym to przestrzegał czytelnika by ten unikał przypuszczeń, by nie zakładał niczego z góry, bo często może się okazać tak, że pozornie oklepane schematy czy oczywiste sytuacje mogą przekształcić się w coś zupełnie niespodziewanego. Nie wiem czemu akurat to nasunęło mi się na myśl, nie ma tu jakiejś szczególnej analogii, jednakże jak to często bywa fantastyka jest mniej lub bardziej przewidywalna. "Wieki..." zaś należą do tego wąskiego grona gdzie nic nie jest z góry ustalone, nie pojawia się żaden obrany na początku cel, bohaterowie nie snują dalekosiężnych planów, wręcz przeciwnie są niepewni jutra. Wraz z Robbertem Borrowsem odkrywamy świat Wieku Przemysłu i nie mamy kompletnie żadnego pojęcia co może się zdarzyć w następnym akapicie i dokąd doprowadzi nas obecna sytuacja. Choć od pewnego momentu kroki bohatera są znacznie bardziej ukierunkowane, nadal nie sposób sobie wyobrazić jak wszystko się potoczy, jak rozwiną się obecne wydarzenia i dokąd to wszystko nas zaprowadzi, gdzie dobiegnie końca nasza wspólna podróż.

"Wieki Światła" to nie tylko opowieść o życiu Roberta Borrows'a, to także opowieść o samym Londynie, a przede wszystkim społeczeństwie, jego problemach, trudach życia zwykłego szarego człowieka, wyzysku, przemianach czy rewolucji, a także o tym, że nic nie jest takie jak sobie z początku wyobrażaliśmy czy wymarzyliśmy. "Wieki..." choć magię zawierają, bo w końcu wszystko tu się na niej opiera, nie są nią wypełnione. Magia to jedynie fundamenty znanego ustroju, są podwalinami przedstawionej historii i stanowią wyłącznie jej tło.

MacLeod czaruje słowem jak mało kto, tworzy wspaniały szczegółowy opis świata otaczającego czytelnika, potrafi również stworzyć przepiękne sceny i niezwykły nastrój, które są niewątpliwym atutem książki. Postacie są bardzo realistyczne, świat ukazany niezwykle precyzyjnie, oddany w najdrobniejszych szczegółach.

Piękne. To jedyne słowo jakim można w pełni opisać "Wieki Światła". Ten niesamowity nastrój pełen nostalgii i liryzmu. Do tej pory tylko w Ednymionie spotkałem się z tak nastrojowymi scenami, pełnymi uczuć, bijących wręcz od książki. Lekturze towarzyszą wrażenia, które ciężko jest ująć w słowa, jak powiedziałem "piękne" to najlepiej pasujące do tej pozycji określenie. Jeśli należycie do ludzi wrażliwych dostrzeżecie bez wysiłku niesamowitość i liryczność opisanej historii, jeśli zaś nie, będzie to dla Was najprawdopodobniej po prostu bardzo dobra książka, ale nic więcej. Pozycja obowiązkowa dla każdego kto szuka w fantastyce czegoś niezwykłego, wychodzącego na przeciw kanonom i utartym schematom.
wtorek, 15 listopada 2011 | By: Harashiken

Koło Czasu

Autor: Robert Jordan
Tytuł: Nowa Wiosna, Oko Świata, Wielkie Polowanie, Róg Valere, Smok Odrodzony, Kamień Łzy, Wschodzący Cień, Ten Który Przychodzi Ze Świtem, Ognie Niebios, Spustoszone Ziemie, Triumf Chaosu, Czarna Wieża, Czara Wiatrów, Korona Mieczy, Ścieżka Sztyletów, Dech Zimy, Rozstaje Zmierzchu, Wichry Cienia, Gilotyna Marzeń, Książę Kruków.
Cykl: Koło Czasu
Wydawnictwo: Zysk i Spółka
Oprawa: miękka
Liczba stron: 11378
Status: posiadam
Ocena: 6+/6

Koło Czasu to cykl monumentalny. Epickie fantasy, dzieło życia Jamesa Rigney'a (Robert Jordan), którego niestety nie udało mu się zakończyć. Najobszerniejszy cykl z jakim do tej pory wziąłem się za bary. Liczy on sobie 12 tomów w oryginale z czego ostatni został podzielony na 3 części ze względu na swą objętość. W polskim wydaniu jest to 20 części + prequel jak do tej pory, a ostatni tom zostanie wydany tak jak w oryginale czyli w 3 częściach. Moja recenzja dotyczy wspomnianych wyżej 20+, czyli bez tych, nad którymi pracował Brandon Sanderson.

Cykl zaczyna się bardzo sztampowo, od grupki młodych ludzi, którzy muszą z nie do końca jasnych przyczyn opuścić swoją rodzinną wioskę w towarzystwie Aes Sedai i jej strażnika. Rand al'Thor, Matrim Couthon, Perrin Aybara, Nynaeve al'Meara, Egwene al'Vere, do których dołącza wędrowny bard Thom Merrilin. To już chyba dość by rozwiać pierwsze obawy, prawda? W końcu mało kiedy spotykamy się z taką liczbą bohaterów już na samym początku. Dostajemy więc piątkę głównych bohaterów na początek, a bohaterzy drugo, trzecio i dalszoplanowi będą się mnożyć jak króliki. Jordan wprowadza do swojego uniwersum niesamowitą liczbę postaci, każda z nich jest oryginalna, każda posiada dobrze zarysowany charakter, własne poglądy itp, każda ma też mniejszą lub większą rolę do odegrania. Często losy różnych postaci wielokrotnie się splatają, a skutki wielu wydarzeń czy spotkań można ujrzeć dopiero za kilka tomów. Bez obaw autor świetnie się w tym rozeznaje, zauważyłem 3-4 nieścisłości i tylko jedna z nich była związana z postaciami, a była to drobnostka.

Do postaci jeszcze na chwilę wrócę, ale to później. Teraz warto by wspomnieć coś o świecie powieści. Jordan wprowadza zupełnie innowacyjny system magii. W zasadzie tu nie istnieją pojęcia "magii", "czarów" czy "czarowania". Z początku może się to wydać dziwne, po kilku tomach wejdzie Wam to w krew, a nazwanie wyczynów bohaterów "czarami" będzie się wydawało określeniem zupełnie nie na miejscu. W świecie Jordana "magia" dzieli się na męską i żeńską. Ha! Zdziwieni? Na początku byłem tym zbulwersowany, wydawało się to dziwne, teraz nie wyobrażam sobie by było inaczej. Saidin to męska moc, Saidar to żeńska. Koncepcja "magii" zakłada istnienie wielkich niewyczerpanych źródeł tych mocy. Człowiek może sięgnąć do takiego źródła i poprzez swoje ciało przenieść moc do swojego świata, w którym splata poszczególne jej wątki (woda, ogień, powietrze, ziemia, duch) i w zależności od ich kombinacji i zastosowanych splotów uzyskać różnorakie efekty. Pomimo, że moce te w pewien sposób uzupełniają się to istnieją między nimi i ich użytkownikami poważne różnice. Ot choćby kobiety umiejące przenosić widzą w okół innych kobiet połączonych ze źródłem poświatę, mężczyźni zaś nie są w żaden sposób w stanie wyczuć innych mężczyzn połączonych z saidinem. Z przenoszeniem mocy związanych jest wiele podobnych niuansów, zarysowałem tu tylko ogół, całą resztę poznacie zaś w trakcie lektury.

Saidin i saidar są mocami, które napędzają Koło Czasu, które to z kolei tka Wzór Wieków z poszczególnych nitek będących ludzkimi żywotami. Koło i świat zostały stworzone przez Stwórcę, który na początku stworzenia uwięził Czarnego by ten nie mógł go zniszczyć. Co jakiś czas rodzi się człowiek zwany ta'veren, jest on zdolny do naginania pobliskich we wzorze nitek i tym samym kształtowania wedle własnej woli niewielkiego, otaczającego go fragmentu wzoru. Największym ta'veren w historii był Lews Therin zwany Smokiem, który wraz ze swymi poplecznikami przed wiekami ponownie uwięził Czarnego i zapieczętował go w jego więzieniu przypłacając to zdrowym rozsądkiem, a wkrótce i życiem. Jednak tuż przed uwięzieniem Czarny zdołał zatruć saidina i odtąd każdy mężczyzna korzystający ze źródła jest skazany prędzej czy później na szaleństwo. Dlatego też istniejąca już ówcześnie Biała Wieża zrzeszające wszystkie kobiety umiejące przenosić, powołała Czerwone Ajah mające wyłapywać mężczyzn będących zagrożeniem dla świata i pozbawiać ich mocy. Skutkiem ubocznym takiego poskromienia mocy jest utrata chęci do życia i śmierć w niedługim czasie. Poza Czerwonymi siostrami w społeczność Aes Sedai istnieje jeszcze kilka innych grup zwanych Ajah. Jedne zajmują się badaniami, inne przygotowaniami do Ostatniej Bitwy, a jeszcze inne mediacją i polityką. Legendy głoszą, że Therin odrodzi się ponownie by stanąć w ostatniej bitwie przeciwko Czarnemu, która rozstrzygnie losy świata. Ale jak można złożyć losy świata w ręce człowieka, który jest skazany na obłęd? Jakie stanowisko zajmą Aes Sedai? Tarmon Gai'don nadchodzi, a świat jest podzielony. Ostatnim razem dokonania Lews'a Therina uratowały wszystkich przed Czarnym jednakże równocześnie doprowadziły do kataklizmu zwanego pęknięciem, które pogrzebało ówczesny świat. Przepowiedziany wybawiciel, Smok Odrodzony może ostatecznie pokonać czarnego jednakże ceną będzie zniszczenie znanego świata. Czy uda mu się wygrać ostatnie starcie? Czy zniszczy podziały i zjednoczy narody?

Tyle względem fabuły. Świat Jordana jest niezwykle zróżnicowany. Podzielony na wiele narodów, z których każdy posiada jakieś cechy szczególne w zachowaniu, wyglądzie czy poglądach. Podczas gdy na północy, na ziemiach granicznych ludzie nieustannie zmagają się z najazdami trolloków (odpowiednik Tolkienowskich orków, czyli niekończącego się mięsa armatniego wykorzystywanego przez tego złego) na południu są one wyłącznie stworami z mitów i mało wiarygodnych opowieści. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze Aielowie i Atha'an Miere (Lud Morza), narody o niesamowicie odmiennych, bogatych kulturach, kodeksach postępowania, systemach hierarchii, ludy obfitujące w dzikuski, które stoją kością w gardle Aes Sedai. Na uwagę zasługuje również stworzona przez Jordana całkiem nowa rasa. Ogirowie to osobnicy niezwykle rzadko spotykani, stronią od ludzi i już od dawna żyją wyłącznie w azylach we własnym towarzystwie, okazyjnie tylko podróżują po świecie. Gabarytami przywodzą na myśl Tolkienowskie ogry są jednak niezwykle przyjacielscy i spokojni, nienawidzą walki, niezręcznie czują się wśród ludzi i choć siedziby mają wśród bogactw natury są niezrównanymi budowniczymi, którym świat wiele zawdzięcza.

Wspomniałem wcześniej o dzikuskach. To miano, którym Aes Sedai określają kobiety, które same nauczyły się posługiwać mocą. Aes Sedai uważają, że każda kobieta umiejąca przenosić powinna zostać wcielona do Białej Wieży. To dumne, a czasem i aroganckie kobiety nie znoszące sprzeciwu, przyzwyczajone do tego, że nawet królowie im się kłaniają. Jednakże nie mają one wpływu na społeczności Aielów i Ludu Morza żyjące poza zasięgiem ich władzy, w których to ludach kobiety umiejące przenosić posiadają wpływy i szacunek równie wielkie jak Aes Sedai w swoim środowisku. Zderzenia tych kultur i sytuację, w których Aes Sedai muszą dochodzić do porozumienia z Mądrymi Aielów i Atha'an Miere posługującymi się mocą są nad wyraz interesujące. Potem zaś dochodzą jeszcze Seanchanie, którzy mają zupełnie odmienne poglądy na kobiety umiejące przenosić. I tu należy się kolejny ukłon dla autora za zarysowanie niezwykle realistycznych relacji pomiędzy nie tylko wyżej wspomnianymi kobietami, ale też innymi postaciami.

Nadmienić trzeba, że to co tu opisałem to tak naprawdę wierzchołek góry lodowej (no może trochę więcej). Świat KC to wielka skomplikowana maszyna złożona z niezliczonej ilości malutkich trybików i nie sposób oddać jej ogromu i niesamowitości. Jest to cykl, który należy do moich ulubionych, wywarł na mnie ogromne wrażenie i uważam, że jest obowiązkowy dla każdego miłośnika fantasy. Mam wielką nadzieję, że trzy zamykające go tomy będą równie rewelacyjne jak te, że doczeka się godnego zakończenia.

###
Dla zainteresowanych cyklem:
  • Genialne grafiki postaci, które moim zdaniem najlepiej je odzwierciedlają znajdziecie tu.
  • Mapa znanego świata.
  • Dokładniejsza mapa, ukazująca ziemię, na których toczy się akcja powieści.
  • Tutaj zaś najbardziej przydatna strona o KC. Jest to leksykon większości postaci, przydatny dla tych, którzy mieli przerwę z cyklem lub pogubili się w bohaterach. Uwaga na spoilery ;)
  • Jedna z niewielu polskich stron o KC, nie zawiera zbyt wielu informacji, lecz być może komuś się przyda. Znajdziecie ją tu.
sobota, 12 listopada 2011 | By: Harashiken

Stosik #8 Uczta Wyobraźni #3

Kolejny stosik czyli kompletowania UW ciąg dalszy. Koniec jest już w zasięgu wzroku, a w tym miesiącu pojawią się jeszcze dwie pozycje być może nawet w obcym towarzystwie :) Stosik leżący złożony jest z zakupionych przeze mnie kolejnych tomów Uczty Wyobraźni, stosik stojący zaś, to prezent imieninowy. Rodzinka, a w zasadzie kuzynka jakimś niecnym sposobem wyśledziła mnie na lc, owocem czego był prezent bez pudła ^^ Zatem:


Stosik leżący od góry:
Finch - Jeff VanderMeer, kolejny raz dzięki życzliwości Viv, pozycja UW kupiona za jedyne 24 zł w antykwariacie. Dzięki :)
Maszyna Różnicowa - William Gibson, Bruce Sterling
Opowieści Sieroty tom1 - Catherynne M. Valente
Opowieści Sieroty tom2 - Catherynne M. Valente
Nova Swing - M. John Harrison
Shriek: Posłowie - Jeff VanderMeer
Listy z Hadesu. Punktown - Jeffrey Thomas
Trojka - Stepan Chapman

Stosik stojący od lewej:
Diuna - Frank Herbert, pierwszy z sześciu tomów sagi Kroniki Diuny, jednego z najlepszych dzieł gatunku sf.
Strach Mędrca cz1 - Patrick Rothfuss - pierwsza część drugiego tomu trylogii Kroniki Królobójcy, znakomitego fantasy.
piątek, 4 listopada 2011 | By: Harashiken

"Rubin" przerywa milczenie

Autor: Bohdan Petecki
Tytuł: "Rubin" przerywa milczenie
Wydawnictwo: Śląsk
Oprawa: miękka
Liczba stron: 190
Status: posiadam
Ocena: 5/6

Odkurzyłem niedawno fantastykę, która należała jeszcze do mojego ojca i postanowiłem krótko opisać dwie pozycje, które kiedyś czytałem. Pierwsza jak widać to "Rubin..." drugą będzie "Nieśmiertelny z Oxa", który pojawi się niedługo.

Ludzkość odkryła planetę zamieszkałą przez istoty rozumne. Na pobliskim księżycu założono stację badawczo-obserwacyjną i obsadzono ją trzyosobową załogą. Cztery lata temu kontakt umilkł, został więc wysłany nowy zespół, który miał przejąć obowiązki poprzedniego na kolejne dziesięć lat, a w miarę możliwości odkryć również losy poprzedników.

To mniej więcej tyle jeśli chodzi o fabułę. Niecałe dwieście stron w dodatku w małym formacie, czyli książka na jeden wieczór. Niewiele więcej można powiedzieć nie zdradzając wszystkiego. Dobre klasyczne sf z lat 70tych, ciekawa wizja pierwszego kontaktu z obcą cywilizacją. Jest to prosta historia, w której nie znajdziecie niesamowitych zwrotów akcji, międzygwiezdnych wojen czy zaskakującego zakończenia. Musicie sami sprawdzić czy Wam się spodoba. Na pewno jednak przypadnie do gustu miłośnikom starej klasycznej fantastyki. 

A czy mnie się spodobało? Zapewne tak. Na pewno nie porywa. Ciężko bowiem by po lekturze Simmonsa, Lema, czy Dick'a wbijały w fotel i zachwycały stare, proste fantastyczno-naukowe historie. Ale nie po to przecież się po nie sięga by zachwycały, to przede wszystkim zwykła ludzka ciekawość, ciekawość tego jak kiedyś taka literatura wyglądała. To prosta i łatwa w odbiorze historia, świetny sposób na odpoczynek od górnolotnych opasłych tomiszczy, przygoda na którą wystarczy poświęcić jeden dłuższy jesienno-zimowy wieczór.
wtorek, 1 listopada 2011 | By: Harashiken

TOP10 #2 - Ulubione okładki książek

"Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj tutaj nowego tematu na dany tydzień."


Dzisiejszy temat: Ulubione okładki książek. Trochę pozwolę sobie nagiąć temat. "Ulubione" kojarzy mi się z czymś co posiadam i bardzo lubię, ja jednak chciałbym po prostu pokazać te okładki, które najbardziej mi się spodobały, nie tylko z książek posiadanych, ale i takich, które miałem po prostu w rękach. Od razu zaznaczam, że kolejność jest dowolna. To byłby zbyt twardy orzech do zgryzienia gdybym miał je posegregować wg "lubialności" ;)

Dwie pierwsze za okładki w starym stylu, który tak uwielbiam i które od razu przywodzą na myśl klasyczną fantasy. "Księgi Południa" za oddanie mrocznego klimatu serii. (choć oczywiście pozostałe tomy mają równie genialne okładki.)
"Endymion" za najlepszą okładkę z całej tetralogii. Podobnie "Diuna" za wspaniałą ilustrację Wojciecha Siudmaka i moim zdaniem najlepszą z całego cyklu. "Ślepowidzenie" tak po prostu. Postanowiłem wybrać tylko jedną okładkę z serii bo inaczej nie zmieściłbym się w 10 pozycjach, ale na jego miejscu mogłaby się znaleźć większość okładek UW.
"Ubik" za rewelacyjną grafikę Wojciecha Sidumaka. "Klęska Ważki" jak wyżej, wybrałem jedną z cyklu choć wszystkie okładki "Cieni Pojętnych" są bardzo ładne. W rzeczywistości wygląda o niebo lepiej, wytłoczona i lakierowana postać robi duże wrażenie. "Achaja" za to, że mnie zachwyciła. Okłada wydania pierwszego jest bardzo słaba, a dzięki okładkom z drugiego wydania postanowiłem jednak przeczytać dzieło Ziemiańskiego, bo nie mógłbym odmówić posiadania tak niesamowicie wyglądającej fantastyki. Mam nadzieję, że trzeci tom będzie równie piękny.
Zamiast "Czerni" również mogła znaleźć się dowolna okładka z cyklu "Upiór Południa", bardzo spodobała mi się ich stylizacja i za to należy się miejsce w top10.
sobota, 29 października 2011 | By: Harashiken

Rocznica Almanachu!


Niedługo swoją rocznicę obchodzi zaprzyjaźniony blog traktujący wyłącznie o najlepszej fantastyce. Z tej okazji Fenrir urządza konkurs, w którym do wygrania jest wielki stos książek. Zapewne wszyscy zainteresowani już o tym wiedzą, bo Zaginiony Almanach w kręgach fantastów jest dobrze znany, ale reklamy nigdy nie za wiele, a takiej okazji nikt nie powinien przegapić. Najlepszego Fenrirze i oby tak dalej!
środa, 26 października 2011 | By: Harashiken

Stosik #7

No i proszę bardzo, najpierw miało nie być nic, a była Uczta, ostatnio miała być tylko Uczta, a tu nie-ucztowski stosik ^^ Prezentuję Kroniki Majipooru, Roberta Silverberg'a. Komplet 6 tomów cyklu będącego połączeniem fantasty i s-f i zaliczającego się ponoć do klasyki gatunku. Teoretycznie stosik nie powinien tutaj zagościć z racji poprzedniej deklaracji, jednakże i tak był w planach, a pojawiła się okazja. Kilka dni temu zapewne jakiś czart mnie podkusił, żeby kronik na allegro poszukać i proszę, komplet za nieco ponad 130 zł wraz z przesyłką, toż to oferta nie do odrzucenia biorąc pod uwagę ceny książek Solarisu. No i stało się :D

W skład cyklu wchodzą:
1. Zamek Lorda Valentine'a
2. Kroniki Majipooru
3. Valentine Pontifex
4. Czarnoksiężnicy Majipooru
5. Lord Prestimion
6. Król Snów
sobota, 22 października 2011 | By: Harashiken

Kroniki Krwi i Kamienia

Autor: Robert Newcomb
Tytuł: Piąta Czarownica, Wrota Świtu, Zwoje Starożytnych
Cykl: Kroniki Krwi i Kamienia
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: miękka
Liczba stron: 1632
Status: posiadam
Ocena: 2+/6

Uwaga, opinia może zawierać spoilery!

Na wstępie uczciwie zaznaczę, iż cykl czytałem dawno, dobre 3-4 lata temu. Przedstawię więc moje ogólne wrażenia i elementy najbardziej rażące, które najlepiej zapadły mi w pamięć. Inne bowiem szczegóły już dawno zatarły się w pamięci. Raz, że to spory kawał czasu i masa innych dzieł literatury fantastycznej, a dwa że lektura nie pozostawiła najlepszych wrażeń.

Już samo imię głównego bohatera budzi złe skojarzenia. No bo Tristan? Co to za imię dla bohatera? "A gdzie Izolda?" ciśnie się na usta ^^ Ale bez obaw, jej tu nie będzie. Otóż cała sprawa ma się następująco, mamy dwa fragmenty lądu przedzielone morzem. Uznawane jest ono za niemożliwe do przebycia, bowiem wszystkie statki zapuszczające się za daleko nigdy już nie wracają. Przed wiekami wywieziono na bezpieczną granicę i pozostawiono cztery czarownice, które siały zamęt w królestwie. Miały zginąć jednak wredne baby jak się wkrótce okaże przedostały się na drugi kontynent, o którym nikt nawet nie śnił i poczęły snuć plan zemsty. Wpadają do sali tronowej podczas niezwykle ważnego ceremoniału przekazania władzy królewskiemu synowi Tristanowi, sieją zamęt i śmierć i porywają siostrę Tristana, z której zamierzają zrobić piątą czarownicę potrzebną im do... panowania nad światem jeśli dobrze pamiętam. Bo o cóż innego mogłoby chodzić złym czarownicom? Ocalały z masakry Tristan i mag Wigg ruszają w pościg z zamiarem odbicia królewskiej córki. Jak łatwo się domyślić w końcu im się to udaje. Kiedy już wydawałoby się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, królestwo bezpieczne, a bohaterowie mogą zająć się własnymi sprawami ostatnie karty powieści pokazują, że jest wprost przeciwnie. Pojawiło się kolejne zagrożenie dla królestwa Eutracji, potężniejsze nawet od samych wiedźm. Podobnie w kolejnym tomie kiedy owo wielkie zagrożenie zostaje zażegnane, znów z cienia za jego plecami wyłania się kolejne jeszcze gorsze. Schematyczne nie? Owszem da się przeczytać, nawet czasem nie irytuje za bardzo, ale rewelacji nie ma.

Nadmienić trzeba, że te wszystkie przygody i zagrożenia są jakby przerywnikiem prawdziwego problemu księcia. Otóż po objęciu tronu i przejęciu bardzo potężnego amuletu który to miał być przekazany bezpośrednio z ojca na syna, i którego nie można było zdejmować, powierzać osobom trzecim etc, Tristan miał zacząć pobierać nauki magii. Ten jednak wykąpał się w jakimś źródełku, którego nie miał odkryć i obudziło się w nim coś dziwnego, a krew zmieniła na błękitną. Potencjalnie stał się więc zagrożeniem dla świata, mógł narobić jakichś szkód w mocy czy coś takiego, więc o nauce magii mógł zapomnieć, aż do rozwiązania tej drobnej niedogodności. W przekazaniu amuletu jak już mówiłem przeszkodziły czarownice, ale tak czy inaczej Tristanowi nie dane było zawiesić go na swojej szyi, bowiem jego przypadłość nie była nikomu znana, a skutki połączenia z kimś takim medalionu mogły być katastrofalne dla wszechświata. Tak więc amulet przygarnął Wigg, ostatni ocalały z rady czarnoksiężników. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że wcześniej czarnoksiężnicy zarzekali się, że nie mogą nosić amuletu, bo w połączeniu z ich mocą mogłoby to doprowadzić do nieszczęścia. Ach same niedogodności prawda? I przez całą trylogię problem ten cały czas nad bohaterem wisi. Nikt zaś nie ma czasu na zajęcie się nim, bo przecież królestwo jest zagrożone. Tak więc ostatni tom kończy się zwycięstwem nad ostatnim przeciwnikiem, standardowo pojawia się kolejny, który chce wywrzeć zemstę za śmierć poprzedniego i ten jakże zacny cykl się kończy. Zapytacie zapewne co dalej? Otóż dalsze losy przedstawia kolejna trylogia "Przeznaczenie Krwi i Kamienia", która już nie ukazała się w Polsce. To chyba nie najlepiej świadczy o poziomie i popularności Kronik prawda? Newcomb zaplanował jeszcze jedną trylogię, ta pewnie miała wieńczyć dzieło choć nigdy nic nie wiadomo. "Zwycięstwo Krwi i Kamienia" tak bowiem miała się ona nazywać, nie została wydana nawet w stanach. Autor ogłosił w 2008 roku na swoim blogu, że więcej książek z cyklu Krwi i Kamienia nie opublikuje ponieważ nie może znaleźć wydawcy.

W świetle powyżej nakreślonej niezbyt porywającej i spójnej fabuły, atutem może się okazać pewna doza brutalności. Trylogia może i nie jest jej pełna, ale na pewno nie raz i nie dwa natrafimy na sceny pełne przemocy i krwi dodające pikanterii książce i trochę ją ratujące. Historię na pewno da się przetrawić, niektórzy może nawet uznają ją za całkiem w porządku jeśli tylko przymkną oko na fabularne nieścisłości. Największą wadą moim zdaniem jest właśnie owo odwlekanie głównego problemu i nie posunięcie go do przodu choćby o milimetr przez trzy tomy.

Słowem końca, jeśli bardzo Wam się nudzi i nie macie już czego czytać sięgnijcie po Kroniki, jednakże nie liczcie na fantasy wysokich lotów. Wszystkim bardziej wymagającym czytelnikom polecam omijać ową trylogię.
sobota, 15 października 2011 | By: Harashiken

Stosik #6 Uczta Wyobraźni #2

Zgodnie z zapowiedzią kolejny stosik złożony wyłącznie z Uczty Wyobraźni :) To już 11 pozycji łącznie, jak dobrze pójdzie jeszcze w tym roku dołączy reszta (oczywiście nie licząc Ślepowidzenia i pewnie Welinu). 


Dom Burz - Ian  R. MacLeod
Akwaforta - K. J. Bishop
Accelerando - Charles Stross
Viroconium - M. John Harrison
Podziemia Veniss - Jeff VanderMeer
Rzeka Bogów - Ian McDonald
ŚwiatłoM. John Harrison
Palimpset - Catherynne M. Valente

Tym razem bez opisów. Jak już wcześniej wspominałem UW biorę totalnie w ciemno, a każdy zainteresowany na pewno ma własne źródło informacji o książkach, z którego skorzysta. Dodam tylko, że Viriconium trafiło do mnie z antykwariatu za jedyne 24zł, a jego obecność w stosiku zawdzięczam życzliwości Viv.

Ach no i trzeba dodać, że spotkała mnie niespodzianka. W "Rzece Bogów" znalazłem damę karo z talii kart Fabryki Słów ^^ Przypadek? Albo może rekompensata za kilka zagiętych kartek. W każdym bądź razie bardzo to miłe bo zawsze te karty chciałem zebrać, a niestety rzadko w FS trafia  się coś co mnie zainteresuje. 
czwartek, 13 października 2011 | By: Harashiken

Ubik

Autor: Philip K. Dick
Tytuł: Ubik
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 305
Status: posiadam
Ocena: 6/6

Kolejna pozycja Dick'a za mną. Ponoć "Ubik" jest znacznie trudniejszy w odbiorze niż "Blade Runner". Ja osobiście nie widzę pomiędzy nimi zbyt wielkiej różnicy i zastanawiam się czy to dobrze czy źle. Czy skupiłem się na samej fabule i czytałem na tyle płytko, że nie dostrzegłem tego co czai się pod powierzchnią wody? A może jestem na tyle błyskotliwy, że ten rzekomy wyższy poziom był dla mnie na tyle łatwy w odbiorze, że nawet nie zauważyłem różnic? Skłaniałbym się bardziej ku pierwszej możliwości, bo druga jest mniej prawdopodobna niż trafienie 6stki w totolotka. A może obie te rzeczy na raz? A odpowiedź plasuje się gdzieś po środku?

"Blade Runner" poruszał temat człowieczeństwa i jego granic, "Ubik" zaś poszukuje odpowiedzi na inne fundamentalne pytanie. Czy rzeczywistość, która nas otacza jest prawdziwa? Skąd możemy wiedzieć czy nasze zmysły nas nie mamią? Albo czy ktoś się nami nie bawi? Może świat, który nas otacza to tylko wytwór naszej wyobraźni, albo sztuczny twór wykreowany tylko dla nas nie istniejący tam gdzie nasz wzrok nie sięga, tworzony na bieżąco w okół naszej osoby by utrzymać nas w przeświadczeniu realności?

Tym razem Dick przenosi nas w świat ludzi posiadających zdolności psi. Telepaci, jasnowidze, a także ludzie potrafiący negować ich moce. Nieustanne zmagania między korporacjami zapewniającymi usługi jednych lub drugich. A także moratoria, placówki utrzymujące zmarłych w stanie półżycia, które pozwalają na kontakt z bliskimi, którzy odeszli. Śledzimy losy Joe'go Chip'a pracownika największej z firm zapobiegawczych. Joe jest technikiem, zajmuje się mierzeniem natężenia pól psi jakie potrafią wytworzyć ludzie obdarzeni mocami negującymi i werbowaniem ich do firmy. Korporacja Runciter, której pracownikiem jest Joe, otrzymuje dość podejrzane zlecenie, ale postanawia się go mimo wszystko podjąć. W i tak już śmierdzącą sprawę wplątuje się nowo zatrudniona pracownica, która choć z pozoru jest anty-jasnowidzem posiada niespotykane dotąd zdolności ingerowania w przeszłe zdarzenia i zmiany teraźniejszości.

Czego można być pewnym w świecie, w którym nawet śmierć nie zawsze bywa ostateczna, a przeszłość może być zmieniana wedle woli jednej osoby? Czy żyjemy? Czy jesteśmy martwi? Czy świat, który nas otacza jest naturalny, czy może jest wynikiem czyjejś manipulacji? W dodatku dochodzi do tego tajemniczy Ubik. To maść? A może piwo, krem, kawa, sos, spray, czy też biustonosz? Osoba, idea, istota, siła czy bóg? Ja Wam tego nie powiem, sami musicie się przekonać. O tym jak i o wielu innych rzeczach.

Jeśli zaś o samo wydanie chodzi to oczywiście jest na najwyższym poziomie. Grafiki Siudmaka znów zachwycają czytelnika, czarna obwoluta wygląda rewelacyjnie, a jej grafika jest chyba nawet lepsza niż ta w "Blade Runnerze". Jedynym mankamentem jest wstęp Orbitowskiego, który zupełnie mnie nie porwał. Jęczmyk świetnie wprowadza czytelnika w świat "Blade Runnera" i twórczość Dick'a zaznajamiając z jego osobą i dorobkiem. W "Ubiku" wstęp wydał mi się niezbyt pomocny i nużący.

Tym, którzy Dick'a już znają "Ubika" przedstawiać nie trzeba, a tym bardziej polecać. Osobom lubującym się w sf na poziomie gorąco polecam, a wszystkich innych fantastów zachęcam. "Ubik" to klasyka, którą należałoby znać. Poza tym jej treści są ponadczasowe, więc zawsze będzie aktualna. 
sobota, 8 października 2011 | By: Harashiken

Upiór Południa

Autor: Maja Lidia Kossakowska
Tytuł: Czerń, Pamięć Umarłych, Burzowe Kocię, Czas Mgieł
Cykl: Upiór Południa
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 886
Status: posiadam
Ocena: 4/6

Upiór Południa to fantastyka, której moim zdaniem nie da się jednoznacznie sklasyfikować. Są to cztery mini-powieści spięte klamrą piątej, nadającej im sens i wyjaśniającej brak wspólnych elementów. Trzy z nich skłaniają się ku powieściom grozy choć na pewno nazwać ich takowymi nie można, czwarta zaś ma więcej wspólnego z fantastycznymi światami. Tak czy inaczej należą one do gatunku szeroko pojętej fantastyki i dlatego też zdecydowałem się po nie sięgnąć. Choć oczywiście przede wszystkim na decyzję zakupu wpłynęły pozytywne recenzje i pochlebne komentarze. Nie ukrywam również, że ciekawe okładki stylizowane na stare, wytarte i pogniecione też zrobiły swoje, tak jak i cena 25 zł za tom. Chociaż jakby się nad tym dobrze zastanowić to 100 zł za cztery 200+ stronicowe książeczki to dość dużo.

Czerń opowiada nam historię korespondenta wojennego, który pomimo pozornie spokojnego i udanego życia, nie jest w stanie poradzić sobie demonami przeszłości. Wraca do Afryki by wszystko sobie raz na zawsze ułożyć i dowiaduje się, że jest opętany przez afrykańskiego upiora. Pierwsza opowieść jest niezwykle wyrazista, dosłownie czuć wszechobecny afrykański żar przed którym nie ma schronienia, ciężki nastrój i klimat tego kontynentu. Dużym plusem Czerni jest zakończenie, a raczej jego brak. Porzucamy naszego bohatera w chwili kiedy wszystko zmierza w bardzo niepokojącym kierunku. Nieświadomy tego, że poszczególne części "Upiora..." nie wiążą się ze sobą bezpośrednio, szybko chwyciłem po kolejny tom w nadziei poznania dalszych losów Jacka Wilczyńskiego i...

... trafiłem na dziki zachód. Tu mamy okazję poznać historię pewnego płatnego zabójcy, który powraca zza groby by zemścić się na swoich oprawcach. W moim odczuciu była to pewna obniżka poziomu względem poprzedniej części. Historia jak historia, nie można narzekać, choć porywająca również nie była. Dla odmiany ta stanowiła zamkniętą całość. Niespecjalnie jednak przypadły mi do gustu klimaty dzikiego zachodu, albo może po prostu byłem zawiedziony brakiem kontynuacji "Czerni". Tak czy inaczej uważam ją za odrobinę gorszą od poprzedniczki.

Trzecia mini-powieść to właśnie ta, która ma więcej wspólnego z fantastycznymi światami. Jest najdłuższa, choć wyprzedza Czerń jedynie o kilkanaście stron i... najgorsza. Troy Harlows jest byłym komandosem, przykutym do łóżka z powodu ran odniesionych na jednej z misji w Iraku. W szpitalu odwiedza go tytułowe Burzowe Kocię oferując pomoc i uzdrowienie w zamian za uratowanie krainy Opodal przed oszalałym Opiekunem Ogrodu. Czeka nas krótka acz niecodzienna wyprawa przez dziwną krainę zamieszkaną przez jeszcze dziwniejsze stworzenia, w towarzystwie człowieka, który nie jest pewien czy to wszystko, co widzi jest prawdą czy może chorym wytworem jego zmęczonego umysłu. Opowieść tak jak poprzednia ma zakończenie, choć nie jest to jednoznaczne z końcem wyprawy Troya. Tego jednak niedane nam będzie poznać, ale może to i lepiej. O ile przez poprzednie tomy przebrnąłem bezproblemowo to Kocię dłużyło mi się i nużyło. Wykreowany przez Kossakowską świat w ogóle mnie do siebie nie przekonał, a historia nie porwała. Na szczęście miało być lepiej.

Czwarta i ostatnia część "Upiora..." zdecydowanie podobała mi się najbardziej. Tajemnicza i zagadkowa, tak różna od pozostałych. Do eksperymentalnego ośrodka psychiatrycznego przybywa Nataniel. W zestawieniu z innymi pensjonariuszami sprawia wrażenie całkiem normalnego, jedynym jego problemem jest amnezja, jedyne wspomnienia jakie posiada to wspomnienia z podróży pociągiem do ośrodka. Od początku jednak wszystko wydaje się dość niepokojące, bohater miewa niecodzienne wizje, w ośrodku mają miejsca dziwne wydarzenia, a w dodatku otaczający go las nie pozwala na ucieczkę. Zakończenie zapewni nam małe zaskoczenie, sprawi że na dotychczasowe wydarzenia spojrzymy z zupełnie innej strony, a przede wszystkim pokaże nam, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Ponadto "Czas Mgieł" jest również zakończeniem cyklu i zawiera epilog wyjaśniający nam tajemniczy prolog. Wszystkie cztery opowieści nabierają sensu, kiedy poznajemy przyczyny, dla których nie mają one ze sobą nic wspólnego i kto sprawił, że dane nam było je poznać. A zakończenie to jest nie mniej niepokojące niż poznane opowieści :)

"Upiór południa" nie jest cyklem wybitnym, mnie zaś przekonał, że styl Kossakowskiej niezbyt mi odpowiada. Jednakże jeśli ktoś chciałby odpocząć od klasycznej fantastyki, bądź lubuje się właśnie w takich, które z klasyką mają niewiele wspólnego to jest to jak najbardziej właściwy wybór.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...