czwartek, 27 marca 2014 | By: Harashiken

Pyrkon 2014

Tegoroczny Pyrkon rozsławił się kontrowersyjnym filmikiem promującym. Nie, nie będę tu się o nim rozpisywał bowiem w internetach wszelkiej maści opinii jest już dosyć. Można by powiedzieć, że to niepotrzebny szum, ale z drugiej strony główna medialna zasada: nie ważne jak o tobie mówią, ważne żeby mówili sprawdza się. Rok temu Pyrkon osiągnął liczbę 12 500 odwiedzających osób, w tym roku rekordowe 12 tysięcy padło już w piątkowy wieczór, a ostatecznie po trzech dniach imprezy przez teren konwentu przewinęło się 24 tysiące osób. Duży wpływ miała na to na pewno reorganizacja akredytacji. Ta była możliwa już w czwartek od 10 do 18, poza tym zniesiono opaski na rękę (szkoda bo dla mnie były one symbolem tego konwentu i miło je wspominam), jednak dzięki temu zabiegowi możliwe stało się kupno akredytacji dla znajomych, a to znacznie rozładowało kolejki i przyśpieszyło przebieg akredytacji. 


Nie mam wiele do powiedzenia na temat prelekcji bowiem w tym roku wypadło to słabo i na niewielu byłem. Zwykle prelekcje i panele wypełniały cały mój dzień, a czasem i noc, tym razem z tych interesujących uzbierałem ledwie kilka na dzień, a gros tych z pod znaku mangi i anime odpadło z powodu beznadziejnych warunków. Dwie sale m&a umieszczone w hali noclegowej w dodatku połączone ze sobą, posiadające beznadziejną akustykę. Nie dość, że często gęsto nawet tam rozkładali się ludzie do spania, to akustyka sal była tragiczna, już w 3-4 rzędzie nie było słychać prelegenta, za to doskonale było słychać tych z sali na górze/dole. Ponadto choć zapewnione było iż każda sala dostanie gżdacza do pomocy, to o mangowcach zapomniano. Zresztą to nie jedyne fail'e organizacyjne. Zdaje się, że organizatorzy pomału zaczynają mieć problemy z ogarnięciem tak dużej liczby zainteresowanych, a wielkie hale targowe pozbawione mniejszych sal i odpowiedniego sprzętu nie są w stanie sprostać wyzwaniu. Na plus natomiast należy zaliczyć przeniesienie noclegu na terenie konwentu do większej hali, a także przeznaczenie jednej z hal na swoistą jadalnię ze stoiskami gastronomicznymi i umożliwienie konwentowiczom spotkań przy piwie bez konieczności opuszczania terenów targów. Mam wielką nadzieję, że w kulejących kwestiach coś się zmieni i za rok będzie dużo lepiej, a Pyrkon nie straci na popularności.

Tak czy inaczej, pomimo wszystko ja bawiłem się całkiem dobrze, dzięki mniejszej liczbie ciekawych prelekcji miałem czas na spędzenie czasu ze znajomymi, zabawę przy planszówkach, zdobycie autografów i ogólnie ogarnięcie tego co chciałem.

Słaby jak na mnie wynik polowania na badziki spowodowany małym wyborem.

Autografy czyli jeden z ważniejszych elementów konwentu. Na szczęście udało mi się zdobyć wszystkie choć nie było to łatwe. Nie wiedzieć czemu z papierowego planu zniknęły dyżury autografowe Tada Williamsa i panów Zycha i Vargasa, zawierzając jednak komórkowemu planowi Konwentowicza udało się zlokalizować je w czasie. Miejsce na dyżur pozostawiało dużo do życzenia. Fakt tym razem wybrano miejsce gdzie kolejki swobodnie mogły zawijać się po kilka razy i starczało miejsca dla wszystkich jednak wszystko to kosztem słyszalności. Dyżury odbywały się w wielkiej hali przedzielonej zasłoną, po jej drugiej stronie stała scena wykorzystywana do koncertów, czy bardziej popularnych spotkań, jak na przykład te z autorami. Dzięki temu nagłośnienie skutecznie utrudniało komunikację z autorami rozdającymi autografy. 

Dwie najważniejsze zdobycze, czyli autografy tegorocznych zagranicznych gości:


















Ilustracja i autografy autorów Bestiariusza Słowiańskiego:

Kolejny autograf Tomasza Kołodziejczaka i... genialna ilustracja od Przemysława Truścińskiego ilustratora "Czerwonej Mgły":


Na koniec nowe zdobycze. Skoro nie udało się mocno powiększyć kolekcji badzików, zaoszczędzona kwota poszła na być może zaczątek nowej kolekcji:


Podsumowując, atmosfera jak zwykle na najwyższym poziomie, ludzie super, świetny klimat, natomiast wykonanie i sprawy organizacyjne trochę kulejące jednak wciąż daleko przed innymi konwentami. Jednym słowem kolejna udana wyprawa i mile spędzony czas. Do zobaczenia za rok!
niedziela, 9 marca 2014 | By: Harashiken

Bramy Domu Umarłych

Autor: Steven Erikson
Tytuł: Bramy Domu Umarłych
Cykl: Malazańska Księga Poległych
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: miękka
Liczba stron: 774
Status: posiadam
Ocena: 5+/6

Druga część MKP przenosi nas na kontynent Siedmiu Miast, świata pustynnych koczowniczych plemion i wymarłych cywilizacji. Kontynent, na którym już niedługo wybuchnąć może bunt przeciwko imperium. Spotykamy tu starych bohaterów, ale też poznajemy losy wielu nowych. Przyjdzie nam śledzić poczynania takich postaci jak Skrzypek, Kalam, Apsalar, imperialnego historyka czy choćby legendarnych podróżników Mappa i Icariuma.

Tym razem wątki są zdecydowanie bardziej poukładane i nikt nie powinien mieć problemu z połapaniem się w wydarzeniach. Historia staje się bardziej przejrzysta, a świat powieści przystępny dla czytelnika. Największą zaletą tego tomu jest chyba klimat. Dosłownie czuć atmosferę wypalonych słońcem miast, śmiercionośne tchnienie pustyni, czy też dziesiątki tysięcy lat historii pogrzebane pod piaskami Raraku, w miejscach niedostępnych zwykłemu śmiertelnikowi.

Na kontynencie Siedmiu Miast skupia się uwaga wielu istot, wybucha bunt przeciw imperium, nieudolność cesarzowej nie pozwala na jego zgaszenie w zarodku, Sha'ik rozpętuje piekło w imię świętej wojny, a dziesiątki tysięcy malazańczyków tracą nie tylko dach nad głową ale często i swe życia. Jakby tego wszystkiego było mało na pustyni Raraku, centrum wydarzeń, skupiają również swój wzrok jednopochwyceni i d'iversowie rywalizując między sobą o to kto pierwszy odnajdzie tą jakże istotną dla nich drogę. Mappo i Icarium, Trell i Jhag, odwieczni podróżnicy i przyjaciele, niezwykły duet znany chyba na całym świecie również ciągnie w tym kierunku, a w samym środku tych wydarzeń znajdą się nasi dawni znajomi z Podpalaczy Mostów realizujący odmienny cel.

Erikson dowodzi, że potrafi czarować słowem, w dodatku tworzy niezwykle barwny świat z wielowiekową historią, aż bijącą z kart powieści, odmiennymi rasami i stworzeniami, wielowątkową fabułą i tajemnicami, które czytelnikowi przyjdzie zgłębiać zapewne aż do końca cyklu. Choć nie każdemu może przypaść do gustu jego styl to jest to dzieło obok, którego nie można przejść obojętnie. 
poniedziałek, 17 lutego 2014 | By: Harashiken

Gra o Tron

Autor: George R.R. Martin
Tytuł: Gra o Tron
Cykl: Pieśń Lodu i Ognia
Wydawnictwo: Zysk i Spółka
Oprawa: twarda
Liczba stron: 838
Status: posiadam
Ocena: 5-/6

Za Martina chwyciłem już sporo czasu temu licząc na to, iż przełamie mój czytelniczy kryzys.  Spodziewałem się, że tak chwalona pozycja, która dzięki serialowi zyskała jeszcze na popularności popchnie mnie do przodu i nakręci na inne lektury, bo w końcu jeśli nie to, to jakiej innej książce miałoby się to udać? Niestety jak było widać po blogu nie udało się.

Obawiam się również, że z powodu rozwleczenia lektury w czasie i samego kryzysu, nie odebrałem jej tak jak powinienem i nie sprawiła mi tyle przyjemności ile powinna dobra książka. Niemniej jednak myślę, iż ocena wypadła dość obiektywnie. Nigdy nie pociągały mnie pozycje z dziedziny fantastyki, w której fantastyka była tylko tłem, a pierwsze skrzypce grała polityka, intrygi, wojny i przepychanki o stołki, jednak Pieśń Lodu i Ognia to cykl, który obrałem sobie za cel już dawno temu licząc, że zmieni moje podejście. Czy tak się stało? Cóż... nie sądzę. Pozycja jest dobra, warta uwagi i na pewno byłaby przyjemną i wciągającą lekturą gdyby nie mój kryzys jednak nie zmieniła mojego podejścia i wciąż niechętnie i z obawą będę sięgał po tę tematykę.

Co zaś się tyczy konkretów, to przyznać trzeba, że Martin świetnym pisarzem jest choć nie bez skazy. Chyba największą wadą są postacie i nie mówię tu, że są nijakie czy coś ale... no cóż można je łatwo podzielić. Całość pierwszego domu można streścić do Starkowie kontra Lannisterowie. Starkowie ci dobrzy, honorowi, szlachetni etc, etc, etc, polubcie ich i kibicujcie. Po drugiej stronie ród Lannisterów ci źli, okrutni, szaleni, mordercy, gnojki, spiskowcy, grzesznicy, ucieleśnienie zła wszelkiego. Oba te rody to postacie najbardziej dopracowane i najlepiej zarysowane choć do bólu jednoznaczne, poza tym mamy wielu bohaterów dalszoplanowych, którzy po prostu są, którym autor nie poświęcił zbyt wiele czasu, których ciężko scharakteryzować, po prostu są, po stronie Starków albo Lannisterów, dowodzą, radzą, piją, jedzą, śmieją się, ale są tylko dodatkiem, z którym ciężko się związać, ergo byli mi zupełnie obojętni. Ach no i jeszcze mamy trzeci ród, ród Targaryenów w postaci jednoosobowej czyli Daenerys, której wątek na razie nijak nie wiązał się z pozostałą akcją choć jej zapędy były spore.

Poza tym resztę odebrałem dobrze, choć może jeszcze mógłbym narzekać na Eddarda, który ze swoim honorem był strasznie irytujący. Pchać się z kryształowym charakterem, honorem i stawianiem spraw otwarcie tam gdzie trzeba być dyskretnym, przebiegłym, dwulicowym, mieć oczy dookoła głowy i jeszcze mieszać w to swoją rodzinę licząc, że starzy bogowie okażą się łaskawi i ześlą górę szczęścia i pomyślności by wszystko się udało. Dość naiwne jak na tak rozsądnego człowieka nie sądzicie?

Zalet wymieniać nie będę, jak już wspomniałem odebrałem tę pozycję dobrze, ale przez brak entuzjazmu nie mam się nad czym rozpływać. Poza tym za "Grę o Tron" zabrałem się znacznie później niż inni, książka, serial i cały cykl były już na ustach wszystkich, albo przynajmniej wielu, trąbiło się o tym i ekscytowało więc nie ma sensu pisać tego co większość dobrze wie. Od siebie dodam tylko, że warto sięgnąć i powinno się to zrobić, bo to może być jeden z lepszych cykli fantasy nie ważne czy się politykowanie i wojny lubi czy nie.
wtorek, 11 lutego 2014 | By: Harashiken

Stop Prawa

Autor: Brandon Sanderson
Tytuł: Stop Prawa
Cykl: Z Mgły Zrodzony
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: miękka
Liczba stron: 278
Status: posiadam
Ocena: 4/6

"Stop prawa" to czwarty już tom z cyklu "Zrodzony z Mgły" choć zdecydowanie odbiega charakterem jak i fabułą od pozostałych. W porównaniu do poprzednich trzech tomów ten jest znacznie krótszy. Odnosi się wrażenie, że został napisany w ramach odskoczni od pracy nad zakończeniem "Koła Czasu". Fabuła jest prosta i stosunkowo przewidywalna, choć książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Nie uznałbym jej za pełnoprawne dzieło, to jak już mówiłem raczej odpoczynek od poważniejszych dzieł i chęć ukazania jak zmienił się świat "Zrodzonego" po ostatnich wydarzeniach, bez potrzeby zagłębiania się w zawiłe intrygi, zagadki i ponowne ratowanie świata.

Od zbawienia owego minęło 300 lat, świat nareszcie wygląda tak jak powinien, niewolnictwo odeszło w niepamięć, zagrożenie ze strony Zniszczenia również, ludzie się rozwijają, miasta rosną, technika idzie do przodu. Powoli zaczynają się pojawiać automobile, budynki pną się coraz wyżej w niebo, a walki toczą się teraz z użyciem broni palnej. Wiele się zmieniło, nie ma już Zrodzonych, są tylko Mgliści i Podwójni, dziedzictwo ludu Terrisjan. Podwójni bowiem to ludzie, w których żyłach płynie krew terrisjan i którzy posiadają jedną allomantyczną i jedną feruchemiczną zdolność i są niemal tak rzadcy jak Zrodzeni niegdyś.

Pewne zmiany nastąpiły również w metalach, odkryto dwa nowe, o których wspominał w swoim ostatnim liście Sazed. Jest to bizmut i chrom, para która pozwala na manipulacje czasem, jego spowalnianie lub przyśpieszanie na pewnym ograniczonym obszarze. Do legendy jednak przeszło atium, które z oczywistych względów przestało istnieć po przemianie świata.

Co zaś się tyczy starych znajomych stali się oni legendami, mitami bądź częścią nowo-powstałych religii, a niektórzy po prostu częścią historii. Od imienia Elenda nazwano stolicę, Breeze zaś najwyraźniej zapoczątkował szlachecki ród, a i Spook zostanie wspomniany.

Opowieść ta tyczy się osoby Waxilliuma Ladriana (a nie mówiłem? :) ), szlachcica który przed laty wyjechał do Dziczy by tam pełnić funkcję stróża prawa, a teraz musi powrócić by objąć stanowisko głowy rodu, który w wypadku tej głowy został pozbawiony. Zmuszony porzucić to co kochał i życie w którym najlepiej się odnajdował niezbyt chętnie wraca by dostosować się do dworskiego życia. Przyjmuje jednak odpowiedzialność za ludzi, którzy należą do  rodu . Kiedy już wydaje się, że Waxowi udało się ustatkować i zerwać z poprzednim życiem do akcji wkraczają Znikacze, grupa przestępcza prowadząca dość niepokojące działania i uderzająca tym razem w ludzi bliskich Waxowi. Wszystko zaczyna nabierać tempa i to takiego, że większość książki rozgrywa się na przestrzeni 2-3 dni.

Cała opowieść jak już wspomniałem nie jest skomplikowana, niektóre fakty są łatwe do przewidzenia, są jednak momenty, które potrafią czytelnika zaskoczyć. Nie spodziewajcie się jednak niesamowitych intryg, to prosta historia jedynie na skalę miasta, przedstawiająca jednak historię, która z powodzeniem mogła być znacznie bardziej rozbudowana. Cała opowieść ma moim zdaniem potencjał i przypuszczam, że Sanderson  mógłby ją rozwinąć do tomiszcza grubości poprzednich części jednak czy warto? Cel został osiągnięty, poprzez prostą historię ukazał kierunek, w którym zmierza nowy świat, ukazał zmiany jakie zaszły i wpływ jaki wywarli na kształt świata poprzedni bohaterowie. Samo zakończenie przypominało mi "Elantris", pozostawia furtkę dzięki której można by napisać kontynuację jednak nie przypuszczam by miała ona nastąpić.

Polecam tym, którzy po trylogię "Zrodzonego" już sięgnęli i są ciekawi jak ta historia potoczyła się dalej. Jako samodzielna książka, historia sama w sobie nie okaże się porywająca co w zestawieniu z niezrozumieniem nawiązań do trylogii sprowadzi się zapewne do uznania książki za kiepską.
sobota, 8 lutego 2014 | By: Harashiken

Dusza Ognia

Autor: Terry Goodkind
Tytuł: Dusza Ognia
Cykl: Miecz Prawdy
Wydawnictwo: Rebis
Oprawa: miękka
Liczba stron: 655
Status: chcę mieć
Ocena: 4+/6

Proszę bardzo, miałem w tym roku wrócić do MP i udało się! Choć nie był to powrót równie lekki, przyjemny i wciągający jak początek serii to jednak jest to kolejna część na poziomie, a im bliżej końca tym większą miałem chęć na sięgnięcie po następny tom. Tym razem krótko i na temat, nie mam bowiem pojęcia cóż więcej mógłbym napisać.

Richard i Kahlan nareszcie wzięli wymarzony ślub, jednak nie dane im będzie cieszyć się miesiącem miodowym. Oto zbliża się kolejne niebezpieczeństwo, groźniejsze może nawet od poprzednich. W poprzednim tomie Kahlan by uratować Richarda od zarazy musiała dopełnić zaklęcie używając imion trzech demonów, tym samym przywołała je do tego świata. Demony te nie dość, że topią, palą i skłaniają ludzi do samobójstwo to przede wszystkim wysysają z tego świata magię addytywną co może mieć tragiczne skutki nie tylko dla ludzi obdarzonych darem ale także i dla fauny i flory tego świata. W międzyczasie kiedy bohaterowie zmagają się z nowym zagrożeniem wielotysięczna armia Imperialnego Ładu zmierza na podbój Midlandów.

Kolejny tom i kolejna epizodyczna historia, która w zasadzie nie popycha głównego wątku cyklu do przodu. Mimo to książkę czyta się miło i przyjemnie jak już uda się wkręcić. Możemy być pewni, że i w tym tomie pojawią się postacie, których zachowanie może nieźle zagotować czytelnika i że spotka ich zasłużony los choć tym razem nie z ręki Richarda. Ten jednak również prędzej czy później wyładuje swój gniew i frustracje na nieszczęsnych trybikach maszyny zła więc będzie na co "popatrzeć" bowiem to właśnie podobne sceny są jednymi z bardziej przyjemnych elementów literatury Goodkinda.

Polecam przede wszystkim tym, którym poprzednie tomy się podobały, w przeciwnym wypadku nie ma po co sięgać po "Duszę Ognia", nie jest ona książką, która wybiłaby się ponad poziom poprzednich tomów i potrafiła skłonić niechętnych do zaczytywania się cyklem.
wtorek, 4 lutego 2014 | By: Harashiken

Przymiarka do powrotu - zaległe recenzje

Najwyższa pora by zebrać się w kupę i wrócić. Wiele czasu minęło odkąd skończyłem książki, o których nie było tu jeszcze żadnej wzmianki. Już wtedy średnio mi szło napisanie o nich cokolwiek, a po takim czasie jest to jeszcze trudniejsze dlatego też postanowiłem wziąć przykład z Sil i po prostu napisać pokrótce o każdej z nich. 

Autor: Jacek Dukaj
Tytuł: Lód
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Oprawa: twarda
Liczba stron: 1045
Status: posiadam
Ocena: 5/6

Tym razem Dukaj zmienia naszą rzeczywistość poprzez wydarzenia z czerwca 1908 roku. Sprowadza w ten sposób tytułowy Lód odmieniając życie wielu ludzi, ingerując w prawa rządzące naszą rzeczywistością, zmieniając światowy przemysł. Głównym bohaterem jest Benedykt Gierosławski - student, matematyk, Polak, syn Filipa Gierosławskiego, który podobno rozmawia z lutymi. I ot i cała sprawa, jeśli kto z lutymi porozumieć by się umiał ten na Historje miałby wpływ, a kto mógłby większy mieć wpływ na ojca jeśli nie syn?

Udało mi się uporać z "Lodem" i jestem z tego bardzo zadowolony. Gdyby nie wakacje (2012r) i dużo wolnego czasu mogłoby się to przedłużyć do kilku miesięcy. Nie jest to książka w żadnym razie zła jednak jej objętość w połączeniu z dukajowskim stylem i poruszanymi przez niego tematami sprawia, że jest ona niezwykle wyczerpująca. Wymaga  skupienia, niejednokrotnie skłania czytelnika do przemyśleń, porusza się po polu polityki, matematyki, fizyki, filozofii, religii i innych. Dochodzi jeszcze do tego specyficzny język choć to akurat czyli zabawa słowami, językiem czy terminami, przeinaczanie, zniekształcanie czy słowotwórstwo to rzecz powszechna u Dukaja.

Nie jest to książka dla każdego i Ci którzy sięgną po samą opowieść mogą szybko od niej odpaść znużeni ilością stron jakie są poświęcone na przemyślenia i filozofie. Polecam szczególnie tym, którzy nad lekturą lubią pomyśleć, przystanąć i zastanowić się, szukają czegoś głębszego niż tylko ciekawej opowieści i dobrze wykreowanych bohaterów.

Autor: Catherynne M. Valente
Tytuł: Opowieści sieroty tom 2: W miastach monet i korzeni
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: twarda
Liczba stron: 287
Status: posiadam
Ocena: 5+/6

W "W miastach monet i korzeni" to drugi i jednocześnie ostatni tom "Opowieści sieroty" wspaniałej historii opowiedzianej przez Catherine Valente. Nie będzie więcej i lepiej, może nawet troszeczkę gorzej bowiem wiemy co nas czeka. To nie jest tom pierwszy do kwadratu to po prostu kontynuacja i domknięcie historii znanej nam z pierwszej części. Ci którzy spodziewali się czegoś innego mogą być zawiedzeni, ale z drugiej strony czego innego można by się spodziewać? Wspaniały kwiecisty język Valente, szkatułkowa struktura opowieści, bajkowe krainy, fantastyczne stworzenia, wspaniałe historie, a koniec końców rozwikłanie tajemnicy zagadkowej dziewczynki z wytatuowanymi opowieściami. Jeśli jeszcze nie sięgnęliście po tą kontynuację to zachęcam.

Autor: Catherynne M. Valente
Tytuł: Nieśmiertelny
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: twarda
Liczba stron: 458
Status: posiadam
Ocena: 5+/6

Valente znów czaruje nas słowem. Tak jak i w przypadku "Opowieści sieroty" tak i tutaj zostajemy uraczeni barwnym i bogatym językiem, licznymi metaforami i wspaniałymi opisami zarówno magicznych jak i bardziej zwyczajnych miejsc. Tym razem jednak w przeciwieństwie do Opowieści choć znów otrzymujemy niewątpliwie wspaniałą historię to nie jest ona optymistyczna i kolorowa. To co z pozoru wydawało się bajką wraz z biegiem lat odarte zostaje z wszelkich barw stając się szarą codziennością, która również zostanie wydarta jeśli nie będziemy o nią walczyć. Opowieść przepełniona smutkiem, łzami i żalem lecz cóż innego powstanie jeśli piękną magiczną opowieść wrzucimy w brutalną rzeczywistość? W dodatku rzeczywistość komunistycznej Rosji w okresie jej przemian i nadchodzącej wojny.

Autor: Feliks W. Kres
Tytuł: Piekło i szpada
Cykl: Zjednoczone Królestwa
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 522
Status: posiadam
Ocena: 3+/6

 Książka po którą sięgnąłem z ciekawości i której klimat choć obiecujący okazał się jednak nie tym czego szukałem. Wytworne maniery, salony i szlachta, eleganckie ubrania, szpady i pistolety, a do tego magia, klątwy i stworzenia nie z tego świata. Obraz nietypowy, niecodzienny, obiecujący ciekawy klimat. Sama historia poprawna, w zasadzie wręcz dobra, przedstawiona w postaci opowiadań, które z czasem się ze sobą wiążą. Pomimo tego jednak nie potrafiłem się wciągnąć i zachwycić zwłaszcza mając na uwadze czytaną kiedyś Księgę Całości, której wykreowany świat i bohaterowie choć poniekąd podobni potrafili mnie zaciekawić i pochłonąć. Mnie na razie nie śpiesznie do pozostałych dwóch części. Sięgnijcie i podzielcie się swoją opinią.

###

Wkrótce osobno pojawi się recenzja drugiego tomu Malazańskiej Księgi Poległych, a także dwie inne recenzje kontynuacji mniej lub bardziej znanego cykli i trylogii, które już od jakiegoś czasu zalegają na blogu. Potem... cóż miejmy nadzieję, że wszystko wróci do normy. :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...