Autor: Paweł Matuszek
Tytuł: Kamienna Ćma
Wydawnictwo: MAG
Oprawa: twarda
Liczba stron: 258
Status: posiadam
Ocena: 5+/6
Proszę państwa perła. Nietrudno jest znaleźć wartościową fantastykę jeśli wie się gdzie szukać. Sam na półce mam niejedną pozycję, która pod względem treści jest arcydziełem lub chociaż jest mu bardzo bliska. Co jednak jeśli chodzi o formę, a co więcej o formę która idzie w parze z treścią na wysokim poziomie? Jasne, Dick w nowym Rebisowskim wydaniu, Diuna od tegoż wydawnictwa czy cykl Hyperiona od MAG'a, a i pewnie inne by się znalazły gdyby dobrze poszukać. Ale czy na pewno? Wymienione pozycje to nic więcej jak ładna okładka, wspaniałe ilustracje, twarda oprawa czy dobrej jakości papier. Czy to wystarczy by uznać formę za godną treści? Za coś co się wyróżnia i nadaje dziełu niepowtarzalny kształt? Być może w dobie dzisiejszej pogoni za pieniądzem i nastawienia wydawnictw wyłącznie na zyski za pośrednictwem masowej produkcji po najniższych kosztach, wymienione książki można by rzeczywiście uznać za niebywałe okazy i dowód na dbałość o książkowych kolekcjonerów. Moim jednak zdaniem "Kamienna Ćma" bije je na głowę.
Pierwsze co rzuca się w oczy to niespotykany rozmiar. Nijak ma się do wszystkiego co posiadam na półce, przypomina bardziej kwadrat niż jakikolwiek inny popularny książkowy format. Wyróżnia się nawet na tle innych wydanych przez MAG'a książek, których na dobrą sprawę mam chyba najwięcej na półce. Drugim elementem, który zwraca uwagę jest forma treści, a dokładniej dialogów. Przede wszystkim mowa o wykorzystaniu różnych czcionek, dla podkreślenia znaczenia niektórych postaci, jak choćby wypowiedzi robota Tyfona pisane czcionką znaną nam z radiowych wyświetlaczy czy zegarów cyfrowych. Ponadto mamy tu do czynienia z zabiegiem, który normalnie byłoby nie do pomyślenia, albo raczej z brakiem pewnego zabiegu. Wystarczy rzucić okiem na pierwszą stronę by mocno się zdziwić widząc niewyjustowany tekst (Fenrir już pewnie zgrzyta zębami ^^). W trakcie lektury możemy też napotkać ozdobną czcionką czy też raczej jedną literę, ozdobne "t" wplecione od czasu do czasu w tekst, a nawet w stopkę. Nie doszukałem się żadnego logicznego wytłumaczenia dla tego zabiegu, ot jest i intryguje. Ostatnim równie ważnym co pozostałe lub może nawet ważniejszym elementem jest wkładka, którą ujrzymy w środku książki będąca opowieścią w opowieści. Jest to pięknie ilustrowana bajka dla dzieci, z którą zetknął się Beddeos i która ma dość duże znaczenie dla fabuły.
Jeśli zaś chodzi o samą fabułę to jest ona dość prosta. Otóż Beddeos jest strażnikiem, mieszka w wieży, którą dzieli z wszechstronnym robotem imieniem Tyfon. Strażnica stoi na granicy dawno już opustoszałego cesarstwa i jest jedną z wielu choć tylko ona nadal funkcjonuje. Sam Beddeos choć jest tu już od kilku lat nie jest w stanie przypomnieć sobie nic z przeszłego życia, nie wie jak się tu znalazł ani też po co. Podobne problemy ma Tyfon, choć posiada mnóstwo użytecznych informacji o pracy strażnika czy też otoczeniu wieży to nie ma pojęcia o niczym co działo się przed pojawieniem się obecnego strażnika. Beddeosa czeka długa podróż tak fizyczna jak i duchowa, która pomoże mu odkryć nie tylko przeszłość, ale także zrozumieć samego siebie i odnaleźć drogę jaką musi podążyć w przyszłość.
Wbrew pozorom "Kamienna Ćma" nie jest prostą opowieścią z nutką tajemniczości. Szybko wpleciona zostaje filozofia, pytania o przeznaczenie jednostki czy też nawet całej ludzkości, rozważania nad czekającą nas przyszłością. Jednak nie należy się zrażać, wszystko to jest podane w delikatnej formie i świetnie wplata się w podróż Beddeosa. Faktem jednak jest, że Matuszak potrafi wywołać u czytelnika lekki chaos myślowy i nawet po skończonej lekturze pewne zamysły autora mogą pozostać niejasne. Pomimo wszystko Ćmę czyta się szybko i przyjemnie, a treść przyswaja łatwo, a przynajmniej mnie nie sprawiła większych trudności.
"Kamienna Ćma" nie jest książką dla każdego, nie każdy będzie nią zachwycony. Jeśli jednak szukacie czegoś odmiennego, oderwanego od schematów i powtórek to może być to pozycja dla Was. Ja osobiście bardzo potrzebowałem odskoczni od nieustannej walki dobra ze złem, a Ćma okazała się doskonałym lekarstwem i świetną lekturą.